Odwróciłam się do niego plecami po tym co mi opowiedział.Wlepiłam wzrok w ścianę.
-Jesteś dupkiem.A wiesz dlaczego? Bo interesujesz się głupią, arogancką i zarozumiałą księżniczką, która ma poważny problem z ego.-wtedy poczułam ramie które mnie obróciło.
-Pieprzyć radę.-warknął.Po czym przywarł do mnie ustami..Byłam tak wstrząśnięta, że zamarłam na chwile, kiedy ssał moją dolną wargę.A potem objęłam go za szyję i gorączkowo odwzajemniłam pocałunek.Czułam,że się uśmiecha.Wtedy po pokoju rozległ się dzwonek mojego telefonu.
-Cholera-syknęłam, schodząc z Trevor'a. Wyciągnęłam wszystkie przedmioty z mojej torebki i dopiero po tym znalazłam telefon.
-No jakże ktoś jak nie mój brat potrafi najlepiej popsuć humor-warknęłam do siebie patrząc na komórkę i odbierając.
-"Witaj kochana siostrzyczko. Stęskniłaś się za opiekuńczym bratem?"
-Wcale.Właśnie świętowałam twoja śmierć, ale niestety musisz psuć nawet każdą iluzje.
-"Długo się nie pocieszysz.Rodzice zapraszają cię na obóz.Chociaż śmiało mogę stwierdzić iż nie było to zaproszenie tylko rozkaz z ich strony."-po tych słowach zamarłam.Całkiem zapomniałam.Wampirzy obóz w górach.Tam jestem jedną z osób które przemieniam w nowo narodzonych, a następnie ich trenuje.
-Kiedy?-zapytała, wiedziałam ,że jeśli odmówię to od razu przyjadą tutaj.Ja za nimi nie przepadam.
-"Jutro w południe musisz już być."-powiedział stanowczo.Wtedy ja zastanowiłam się kiedy musiałabym wyjechać. Najpóźniej o 00.00...
-"Wiem,że pragniesz zobaczyć swego brata. Bye."-rozłączył się.
-Kto to był ?- zapytał chwytając mnie za rękę.
-To nieistotne.Muszę wyjechać, bo będziemy mieli kolejny kłopot.Równie groźny jak wasza rada, czy nasi Volturi.-westchnęłam- A kto dzwonił? Mój kochany braciszek.Jeżeli nie pojadę tam rodzice przyjadą tutaj, a wtedy dopiero będzie ... szkoda gadać.
-Kiedy wyjeżdżasz?
-Jeszcze dziś o północy.-powiedziałam obojętnie.-Przepraszam.Wszystko się pierdoli, ale damy sobie jakoś radę? -spojrzałam mu w oczy, po czym na mojej twarzy malował się uśmiech przez jego spojrzenie.
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz