Podszedłem i zaprowadziłem motor do garażu. Wziąłem narzędzia i zacząłem naprawiać ścigacza. Po upływie trzydziestu minut był już naprawiony i gotowy do jazdy.
- No i gotowe- powiedziałem wstając- Mam nadzieję, że nie jesteś zła za tamto co powiedziałem.
- Nie... Skąd...- widać było że wymusiła lekki uśmiech.
- Na pewno?- spytałem.
- Tak- odpowiedziała krótko.
Siedzieliśmy w garażu patrząc przez otwarte drzwi na spadające z nieba krople deszczu. Grzmiało i błyskało się, ale my nadal siedzieliśmy jak przyklejeni w ciszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz