Przedzierałam się przez parter pomiędzy stertami pudeł z książkami. Gdy udało mi się dobrnąć do drzwi otworzyłam je i szybko wyszłam na dwór. Forestcity. Spokój, cisza, wszędzie lasy a dookoła mnie pełno jasnych domów.
-Zwarjuję tu -mruknęłam do siebie kierując się w stronę najgęstszego lasu
Nie cierpiałam iść na dwóch nogach. Byłam taka... powolna. Mijałam kolejne domy z grymasem na ustach. W końcu przy ostatnim przyspieszyłam kroku i weszłam w gęsty las. Tylko lasy były moim ukojeniem, dzięki nim jeszcze nie uciekłam gdzie pieprz rośnie. Wiedziałam ,że muszę się skupić. Stanęłam prosto na jakiejś polance i powoli odsuwałam od siebie wszystkie myśli. 20...19...18...17...11...10...8...3...2...1...0...Trzask! Znów stałam się koniem ,mogłam ścigać się z wiatrem i mieć w nosie przeciwności
-Plaża-pomyślałam i ruszyłam galopem
Chwilę poźniej siedziała po turecku na plaży, już jako człowiek i wpatrywałam się w morze. Myślami powracałam do imprezy. Nie było tak źle - biorąc pod uwagę w jakim miejscu się znajdowała. Zamknęlam oczu napawając się szumem fal. Nagle usłyszałam trzak , potem drugi i jeszcze kilka. Niechętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam Mackenzie wychodzącą zza kurtyny drzew.
-Cześć -przywitałam się
Dziewczyna tylko skinęła głową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz