Poszłam do parku.Wiedziałam,że za moment kończy się jego zmiana.Był gdzieś około środek nocy.Księżyc w pełni rozświetlał niebo.Tylko co chwilkę jakieś nie liczne czarne obłoki zakrywały jego jasność.
Ja siedząc na ławce zaczęłam wsłuchiwać się w nieubłaganą ciszę.No od czasu do czasu ludzkie nastolatki zakłócały ją śmiechem i to tak głośnym, że mogłam wywnioskować, że były pod wpływem.Ja traktowałam ich obojętnie.No oprócz jednego dupka.G*wno mnie to obchodziło jaki miał w tym cel, czy był nie trzeźwy.
Zaczął się do mnie dobierać.Nienawidzę takich akcji.Nie u pianych ludzi! Od których wali zapachem zmieszanego alkoholu z potem.Nie miałam ochoty na delikatność.To nie był dobry moment, na tego typu akcje.Zręcznie i szybko chwyciłam go za rękę wyginając w nienaturalnym kącie i słuchałam jak łamię mu kość.Jeszcze ten jego beznadziejny krzyk.Zaśmiałam się do siebie i zanurzyłam kły w jego żyle.
Czułam jak ciepła ciecz wymyka się przez kąciki moich warg.Nie była to najlepsza krew jaką piłam, mogę awet stwierdzić,że wcale nie była dobra zmieszana z jakimś tanim alkoholem.Ciało wyrzuciłam między gałęzie dosyć dużych krzaków.Usiadłam na ławkę.Poczułam czyjąś obecność za swoimi plecami, ale bardziej smród tych panienek z baru.Trevor.Nie spojrzałam na niego. wyciągałam lusterko z torebki i przyglądając się swojemu odbiciu wycierałam chusteczką ślady krwi.
-Dlaczego jesteś...-przerwałam mu
-Dlaczego jestem właśnie taka? Bo jestem wampirem.My mamy same wady.-warknęłam
-Nauczyć cię zalet?-zaśmiał się po czym usiadł obok, a ja zmierzyłam go wzrokiem-Przecież to żart.
-Przecież wiem.Jesteś upadłym anioł tylko to sprawia, że wszyscy tak cię pragną.Tylko martwią mnie ludzie.Przecież oni tego o tobie nie wiedzą więc co oni w tobie widzą?-zaśmiałam się, a po chwili kiedy on się tak na mnie gapił też prychnął śmiechem.
-To był żart tak?-powiedział przez śmiech
-Nie-wtedy zapadła cisza.
-Czy to był...
-sarkazm? skądże-uśmiechnęłam się
Trevor?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz