piątek, 8 sierpnia 2014

od Trevor'a CD Kath



 Siedziałem w domu Kath, jeszcze przez jakiś czas. Nie lubiłem kłamać. Po jakiejś godzinie wróciłem do domu. Nudziło mi się niemiłosiernie postanowiłem podenerwować trochę dziewczynę. Napisałem sms z pytaniem jak smakował jej obiad, ale zaniepokoiłem się kiedy nie odpisała. Zadzwoniłem i włączyła się sekretarka.
 -Co do cholery. – Jęknąłem do siebie.
 Gdzie można iść żeby bezkarnie mordować ludzi? No tak Obrzeża Paradaise. Czyli nici z jazdy samochodem, za bardzo go lubię żeby pozwolić jakiejś bandzie odmieńców mi go obrobić. Na pieszo zajmie mi to za dużo czasu. Nasuwało mi się tylko jedno wyjście.
 -O nie, pewnie jest wkurzona, że ją okłamałem i wyłączyła telefon.  – Myślałem głośno.
 Zadzwoniłem jeszcze raz i nagrałem wiadomość. Czekałem jeszcze jakąś godzinę i nie wytrzymałem. W tamtym momencie miałem w nosie to całe ukrywanie się. Dosłownie wybiegłem z domu i ruszyłem w kierunku Paradise. Gdy tylko opuściłem nasze miasteczko przybrałem prawdziwą postać.

 Wzbiłem się w powietrze i kilka minut później byłem na miejscu. Ani mi się śniło lądować zanim nie znajdę Kath. Nie chcę tu przypadkiem spotkać jakiegoś odmieńca. Latałem między uliczkami aż zobaczyłem samochód Ślicznotki. Wylądowałem i podszedłem do auta. Skrzydła, jak zwykle, gdy miałem je złożone na plecach, końcówkami ciągnęły się po ziemi. Zobaczyłem wgniecione drzwi i zajrzałem do środka. Pusto. Po bliższych oględzinach spostrzegłem poprzebijane opony. Podniosłem maskę i bezskutecznie próbowałem zamaskować śmiech kaszlem.
 -No ślicznotko, ty to masz szczęście. – Powiedziałem do siebie.
 -No, no teraz już rozumiem, czemu jesteście tacy wysocy.  – Usłyszałem głos za plecami i uśmiechnąłem się do siebie. – Gdybyś był niższy zwyczajnie byś się o nie potykał. – Dokończyła.
 Wtedy poczułem jak dotyka moich skrzydeł. Nie lubiłem tego uczucia. Ślicznotka widocznie nie wiedziała zbyt wiele o Aniołach. Żaden zdrowy na umyśle anioł nie pozwoliłby choćby podejrzliwie spojrzeć na swoje skrzydła, one były zbyt kruche. Zbyt łatwo można było nas ich pozbawić. Mimo to stałem tam jak słup soli napinając tylko Mięśnie po jej dotykiem. Dziewczyna cofnęła rękę jakby się nagle oparzyła, widocznie wyczuła moje napięcie. Wtedy szybkim ruchem udało jej się wyrwać mi jedno pióro. Odwróciłem się odruchowo i chwyciłem ją za nadgarstek. Uścisk był pewny i mocny. Spojrzałem jej głęboko w oczy i z czystą wrogością syknąłem:
 -Nigdy więcej.
 Zobaczyłem wtedy w jej oczach coś, czego w życiu nie spodziewałem się u niej zobaczyć. Widziałem strach. Mimo, że ten wyraz utrzymywał się kilka milisekund to jestem pewien tego, co widziałem.
 Chwilę później opanowałem się i przyciągnąłem dziewczynę do siebie.
 -Co jest tatuśku, martwiłeś się? – Zapytała sarkastycznie.
 -Jak cholera – Szepnąłem tak cicho żeby mnie nie usłyszała. – Teraz już widzę, że nic ci nie jest, więc mogę już iść. – Powiedziałem i wypuściłem ją z objęć.
> Ruszyłem w kierunku, z którego przyszedłem. Nie chciałem jej zostawiać, ale mam swoją dumę. Niech ta dziewucha nauczy się wreszcie wdzięczności.
 -Hej! Doba, dzięki, że po mnie przyszedłeś. – Wykrztusiła z siebie. – Jak zamierzasz nas stąd zabrać? Zaparkowałeś gdzieś niedaleko? – Zapytała, aby szybko zmienić temat.
 -Samochody mnie tylko spowalniają, z resztą chyba nie sądzisz, że wystawiłbym mój skarb na pastwę tych bestii? – Zapytałem odwracając się.
 -To jak ty… No nie.- Powiedziałam uświadamiając sobie jak tu dotarłem.
 Wyciągnąłem do niej ręce.
 -Wskakuj Ślicznotko. – Powiedziałem śmiejąc się głośno.
Wziąłem Kath na ręce i wzbiłem się w powietrze.

 Kath ??

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony