Usłyszałam stukot rozsuwanych kotar-tak głośny jak stukot kół pociągu na rozjeździe.Do sypialni wdarło się bladożółte światło poranka, które za moimi zaciśniętymi powiekami zamieniło się w kłujce pomarańczowe plamy.Zasłoniłam oczy zgiętą ręką.Jęknęłam, nie byłam w stanie powiedzieć niczego sensownego. Obudzono mnie zbyt gwałtownie, a poza tym dręczył mnie straszny ból głowy spowodowany przez kaca.
-I tobie dzień dobry księżniczko.
-Co ty tu robisz? Jeżeli chcesz wiedzieć to mój dom.Z naciskiem na mój.-jęknęłam z pretensją.
Uśmiechnął się, zmierzając do garderoby, ale ja wampirzym tempem zablokowałam mu drogę.
On ze złośliwym uśmieszkiem lekko przekrzywił głowę. Popchał mnie na łóżko, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.Szybko stanęłam w drzwiach posłałam mu spojrzenie w oczy i szybko wyszłam na hol.On znikąd stanął przede mną i przycisnął mnie do ściany.
-Nie znałam cię z tej strony-zaśmiałam się, po czym popchałam go, że spadł z piętra łamiąc mi część barierek.Kiedy spojrzałam na dół go tam nie było. Westchnęłam .Wtedy poczułam czyiś oddech na ramieniu.
-"No ładnie".
Chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie.Zaczął podwijać mi rękawy i starannie oglądać mi ręce od wewnętrznej strony, a następnie szyję.Wyrwałam mu się już z prawie luźnego chwytu stając na przeciw.
-O co ci chodzi?!-wrzasnęłam.Zapadła grobowa cisza.
-O nic.
-Jak o nic, do cholery! -zmierzyłam go wzrokiem po czym wzięłam głęboki oddech i zeszłam do kuchni na dół.Emocje powoli zaczęły mi opadać.On szedł za mną jak cień.Kiedy doszłam do lodówki wyciągnęłam z niej pojemnik z krwią. Zaczęłam nerwowo miętolić go w dłoniach.Po czym opróżniłam go całego.
-Czegoś nie rozumiem...-powiedział nie patrząc mi w oczy
-Czego?-zapytałam spokojnym tonem siedząc na przeciwko Jev'a z wlepionym wzrokiem w pusty pojemnik po krwi w moich rękach.
-Skoro jesteś taka silna,silniejsza od innych wampirów, a nie masz blizn, czyli nie jesteś nowo narodzonym to kim ty do cholery jesteś?-wtedy spojrzał mi w oczy, a ja wypiłam kolejny pojemnik z krwią.
-Nie rozważyłeś jednej opcji-spojrzałam na niego z uśmiechem.-Jestem pierwszym.-powiedziałam odchodząc od stołu.Po czułam jak jego serce zwalnia.Prawie nie było go słychać.
-Liczę na przeprosiny.-zaśmiałam się usiadając mu na kolana.-No co się tak patrzysz? Rozwaliłeś mi barierki.Patrz jaki syf.Zastanów się.Ja jeszcze przez ciebie nie poszłam do Liceum.A dziś mam wyścigi.Muszę wpaść jeszcze dzisiaj na warsztat przed wyścigami, ale spokojnie.Wyścigi dopiero w środku nocy -zaśmiałam się idąc w stronę mojego pokoju, a dokładniej do garderoby.
(Jev?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz