-Heh, nic mi się nie stało. A batonik... To w sumie już go nie chciałam- Powiedziałam z uśmiechem.
-To dobrze-Odpowiedział.
-Jak się wabi twój pies?- Zapytałam.
-Hachiko.
-Ślicznie-pogłaskałam psiaka.
-Mam na imię Ateriel. A ty?
-Jonathan.-Wydawała się odrobinę dziwny bo odpowiadał nie ciągnąc dalej tematu.
-Em.... Znasz może te miasto? Bo ja nie za bardzo.
-Nie. -Eh... Zawiodłam się trochę na odpowiedzi... No ale cóż.
-Em... To może przejdziemy się kawałek po mieście?-Zapytałam.
-No dobrze, ale szybko bo zaraz musze iść.
-To chodź!-Pobiegłam i pociągnełam Jona za rękę.
-Hola, hola nie tak szybko-Powiedział z uśmiechem.
(Jonathan?)
niedziela, 31 sierpnia 2014
od Adeline CD Klaus
Bezczelny palant... Zgodziłam się tylko, ponieważ nie zamierzałam kłócić się z nim w środku miasta, gdzie roi się od ciekawskich turystów. Skierowałam się do lokalu z wrogim nastawieniem do miejsca. Gdy weszliśmy o mało co nie zgubiłam się w tłumie. Zniecierpliwiony chłopak podprowadził mnie zaciskając swoją dłoń na moim nadgarstku do baru. W środku było duszno i niezbyt przyjemnie. Przytłumione śmiechy irytowały mnie nie na żarty. Chciałam wyjść, jednak chłopak nadal trzymał mnie za rękę.
-Możesz puścić - burknęłam wyszarpując się ze stalowego uścisku. Usiedliśmy obok chociaż nie zamierzałam zostać tu długo.
-Niklaus - rzucił zmieniając ton głosu. Mogłam jedynie stwierdzić, że był trochę spokojniejszy.
-Adelinie - podałam rękę na znak zawarcia naszej znajomości. Spojrzał zabawnie na moją dłoń, lecz w ostateczności ją uścisnął. Próbowałam wydobyć z siebie coś na kształt uśmiechu, aczkolwiek nie wiem, czy coś z tego wyszło...
-Co podać? - w tej chwili za barem pojawił się nieco krępy mężczyzna o dziwnym wyrazie twarzy. Nie potrafiłam jej rozszyfrować, wahałam się pomiędzy nietrzeźwym uśmiechem, nieobecnym wzrokiem, a zbytnią uprzejmością.
-Co do mnie, wystarczy zwykła woda - mruknęłam. Nie byłam pewna, czy w takim miejscu dostanę choćby 'kranówę'. Gospodarz popatrzył na mnie świdrującymi oczkami. No cóż, tym razem nie upchnie klientowi swojego 'specjału'.
-A co dla ciebie? - zwrócił się do mojego towarzysza siedzącego obok.
(Klaus? Wybacz, że dopiero teraz odpisałam...)
-Możesz puścić - burknęłam wyszarpując się ze stalowego uścisku. Usiedliśmy obok chociaż nie zamierzałam zostać tu długo.
-Niklaus - rzucił zmieniając ton głosu. Mogłam jedynie stwierdzić, że był trochę spokojniejszy.
-Adelinie - podałam rękę na znak zawarcia naszej znajomości. Spojrzał zabawnie na moją dłoń, lecz w ostateczności ją uścisnął. Próbowałam wydobyć z siebie coś na kształt uśmiechu, aczkolwiek nie wiem, czy coś z tego wyszło...
-Co podać? - w tej chwili za barem pojawił się nieco krępy mężczyzna o dziwnym wyrazie twarzy. Nie potrafiłam jej rozszyfrować, wahałam się pomiędzy nietrzeźwym uśmiechem, nieobecnym wzrokiem, a zbytnią uprzejmością.
-Co do mnie, wystarczy zwykła woda - mruknęłam. Nie byłam pewna, czy w takim miejscu dostanę choćby 'kranówę'. Gospodarz popatrzył na mnie świdrującymi oczkami. No cóż, tym razem nie upchnie klientowi swojego 'specjału'.
-A co dla ciebie? - zwrócił się do mojego towarzysza siedzącego obok.
(Klaus? Wybacz, że dopiero teraz odpisałam...)
od Tess CD Saymon
Uśmiechnęłam się. Chciałam go znów pocałować, ale coś mnie szarpnęło moje ramię. Odwróciłam się gwałtownie i zamarłam. Stał tam mój brat. Okazało się, że ten pies, który przebiegł nam między nogi był jego.Zacisnęłam pięści.
- Marshall- warknęłam.
- Idziesz ze mną- rozkazał i szarpnął mnie za rękę.- a ty masz się do niej nie zbliżać! Jesteś pewnie kolejnym skurwielem. - zagroził. Myślałam, że go zabiję. Próbowałam się wyszarpać , ale siła nie była moją mocną stroną.
- Odwal się! - krzyknęłam.
- Żebyś co? Słuchaj ja znam takich jak on!- oznajmił i wskazał palcem na Saymon'a. Wyprowadził mnie na podwórko.
- Czemu musisz mi się wpieprzać w życie?!- wyrwałam się z uścisku i podeszłam do Saymon'a, który cały czas szedł za nami.
- Bo się o ciebie martwię idiotko!
- To gdzie byłeś, gdy Alice umarła?! Gdzie byłeś przez te lata?! Nie wspierałeś mnie tylko latałeś po lasach! A teraz co? Wielki bohater!
- Zamknij się! Wsiadasz i bez gadania!- krzyknął.
Saymon już nie wytrzymał. Szybkim krokiem podszedł do Marshalla i zanim on zdążył coś zrobić dostał w twarz z taką siłą, że wylądował na drzwiach swojego samochodu. Marshall wkurzony wsiadł do auta i odjechał. Przytuliłam Saymon'a i wróciliśmy do środka.
(?)
sobota, 30 sierpnia 2014
od James'a CD Elisabeth
-Z pierwszymi bym na twoim miejscu nie zadzierał- zszedłem z parkietu zostawiając ją, ale ona ruszyła za mną.
-Niby dlaczego?- chwyciła mnie za ramię
-Chyba nie miałaś jeszcze okazji spotkać się z pierwszym.Są silniejsi, stanowczo silniejsi.Demony mimo tego że zabijają dzieci ciemności to pierwszych unikają, bo w tym przypadku może być finał całkiem przeciwny.
-Boisz się ich.-zaśmiała się
-Ty też powinnaś-warknąłem
-Robisz się nerwowy kiedy o tym rozmawiamy.-zauważyła
-Bo nie zdajesz sobie sprawy z niebezpieczeństwa.Jesteś taka odważna kiedy się o nich mówi.To nie są przelewki, a z nimi się nie zadziera.
-Źle, że zaczęłam ten temat-spuściła wzrok
-Może i źle, ale gorzej, że udajesz osobę którą nie jesteś.Pierwszy to nie jest zwykły wampir, pewnie kiedyś się o tym przekonasz kiedy twoja głowa będzie wisiała u jednego z nich nad kominkiem-powiedziałem poważnie.
-Dobra nie ważne. Zmieńmy temat, drinka?- zaproponowała
-Z chęcią.
(?)
-Niby dlaczego?- chwyciła mnie za ramię
-Chyba nie miałaś jeszcze okazji spotkać się z pierwszym.Są silniejsi, stanowczo silniejsi.Demony mimo tego że zabijają dzieci ciemności to pierwszych unikają, bo w tym przypadku może być finał całkiem przeciwny.
-Boisz się ich.-zaśmiała się
-Ty też powinnaś-warknąłem
-Robisz się nerwowy kiedy o tym rozmawiamy.-zauważyła
-Bo nie zdajesz sobie sprawy z niebezpieczeństwa.Jesteś taka odważna kiedy się o nich mówi.To nie są przelewki, a z nimi się nie zadziera.
-Źle, że zaczęłam ten temat-spuściła wzrok
-Może i źle, ale gorzej, że udajesz osobę którą nie jesteś.Pierwszy to nie jest zwykły wampir, pewnie kiedyś się o tym przekonasz kiedy twoja głowa będzie wisiała u jednego z nich nad kominkiem-powiedziałem poważnie.
-Dobra nie ważne. Zmieńmy temat, drinka?- zaproponowała
-Z chęcią.
(?)
od Elisabeth CD James
-Oczywiście-odparłam
Tańczyliśmy w rytm muzyki.
-Nie rozumiem,czemu nie którzy boją się was-mówiłam-nie jesteście jacyś straszni,cóż może i demony,ale co tutaj takiego strasznego?
-Ty pewnie się nikogo nie boisz..-powiedział i zaśmiał się
-A owszem,nikogo-mówiłam-wiele ludzi się czegoś boją ja nie
-A wampiry pierwsze?-pytał się
-Serio?Wampir to wampir-prychnęłam-a ty?
(?Sory,że takie krótkie brak weny;-;)
Tańczyliśmy w rytm muzyki.
-Nie rozumiem,czemu nie którzy boją się was-mówiłam-nie jesteście jacyś straszni,cóż może i demony,ale co tutaj takiego strasznego?
-Ty pewnie się nikogo nie boisz..-powiedział i zaśmiał się
-A owszem,nikogo-mówiłam-wiele ludzi się czegoś boją ja nie
-A wampiry pierwsze?-pytał się
-Serio?Wampir to wampir-prychnęłam-a ty?
(?Sory,że takie krótkie brak weny;-;)
Od Jonathan'a Cd Ateriel
Byłem na spacerze z Hachiko.Dużo osób dziwnie się na mnie zawsze patrzyło.Cóż w końcu to największy Dog Niemiecki na świecie.Kochałem swojego wielkoluda.A powiem,że prawie noc.Hachiko szedł spokojnie.Jak to pies poczuł coś,zaczął biec.Nie zgubił tropu.Ja ledwo nadążałem.Nie wiem jak to zrobił,ale wyrwał mi smycz z ręki i pognał.Biegłem co sił w nogach.I wołałem
-Hachiko!Hachiko!
Usłyszałem pisk,przyśpieszyłem .Hachiko coś wyrwał z ręki od dziewczyny.Pomogłem wstać.
-Nic Ci nie jest?-zapytałem się
-Nie,dużo ten twój pies-zaśmiała się
-Tak
Podszedłem do psa.Jadł czekoladowy batonik.
-Hachiko,źle-powiedziałem stanowczym głosem-wyrwałem mu batona
-Cóż,ten to już się nadaje do kosza,bardzo cię przepraszam
(?)
-Hachiko!Hachiko!
Usłyszałem pisk,przyśpieszyłem .Hachiko coś wyrwał z ręki od dziewczyny.Pomogłem wstać.
-Nic Ci nie jest?-zapytałem się
-Nie,dużo ten twój pies-zaśmiała się
-Tak
Podszedłem do psa.Jadł czekoladowy batonik.
-Hachiko,źle-powiedziałem stanowczym głosem-wyrwałem mu batona
-Cóż,ten to już się nadaje do kosza,bardzo cię przepraszam
(?)
od James'a CD Elisabeth
-Jestem demonem.-powiedziałem od razu-Jak myślisz dlaczego tu stoję?!-zaśmiałem się
-Chyba nie jesteś aż tak straszny, przynajmniej na takiego nie wyglądasz-powiedziała unosząc jeden kącik ust
-Dzięki.Uznam to za komplement.A ty jesteś wilczkiem? -uśmiechnąłem się popijając drinka
-Tak masz z tym problem?
-Najmniejszego jeżeli nie ruszysz człowieka-uniosłem brew
-Ochroniarz się znalazł-zakpiła
-Bez takich.Wy chyba nie macie dobrych kontaktów z wampirami?
-A wy z wszystkimi innymi?- spasowała
-Masz język-zaśmiałem się
-A mam!-wystawiła go.Była już trochę wstawiona.Uniosłem brew a po chwili wybuchłem śmiechem.
-Zatańczysz?-wystawiłem rękę w jej stronę.
(?)
-Chyba nie jesteś aż tak straszny, przynajmniej na takiego nie wyglądasz-powiedziała unosząc jeden kącik ust
-Dzięki.Uznam to za komplement.A ty jesteś wilczkiem? -uśmiechnąłem się popijając drinka
-Tak masz z tym problem?
-Najmniejszego jeżeli nie ruszysz człowieka-uniosłem brew
-Ochroniarz się znalazł-zakpiła
-Bez takich.Wy chyba nie macie dobrych kontaktów z wampirami?
-A wy z wszystkimi innymi?- spasowała
-Masz język-zaśmiałem się
-A mam!-wystawiła go.Była już trochę wstawiona.Uniosłem brew a po chwili wybuchłem śmiechem.
-Zatańczysz?-wystawiłem rękę w jej stronę.
(?)
od Saymon'a CD Tess
Tańczyliśmy jeszcze chwilę,wtuleni do siebie.Delikatnie dotknąłem jej twarzy.Patrzyłem się na nią,była piękna.Powoli nasze usta były obok siebie.Pocałowałem ją.Pocałunek chwilę trwał.
Uśmiechnęliśmy się
?
?
piątek, 29 sierpnia 2014
od Tess Cd Saymon
Bujaliśmy się w rytm muzyki. Jak zwykle śmialiśmy z niewiadomo czego. W czterech słowach zachowywaliśmy się jak naćpani x3. Gdy trochę się uspokoiłam wtuliłam się w chłopaka. Saymon uśmiechnął się. Taniec przerwał nam pies, który przebiegł nam między nogami. Skąd się tu właściwie wziął pies. Zaśmiał się na jego widok i tego jak jakiś gościu próbuje go złapać. Po chwili znów tańczyliśmy wtuleni.
(?x3)
(?x3)
od Kath CD Trevor
-"Do cholery.Pieprzyć przeznaczenie."
-"To pieprzenie już ci nie pomoże, księżniczko.Jesteś egoistką.On wreszcie to zauważył."-powiedział głos w mojej głowie.
-"Może daj mu się zabić"-dodał.
Ja przez chwile prychnęłam śmiechem, ale później rozważałam tą możliwość.
Może był by lepiej.On szybciej by o mnie zapomniał, a ja nie czuła bym takiego bólu.
Wybiegłam za nim z budynku.Straciłam go z oczu.Kompletnie nie wiedziałam gdzie może być.Było już późno księżyc w pełni, ale mogłam podziwiać go tylko moment, bo po chwili zakryły go czarne chmury
było tak ciemno, że nie widziałam czubka własnego nosa.
Przez chwile zastanawiałam się gdzie może być.
-Most.-szepnęłam z uśmieszkiem
i wampirzym tempem ruszyłam w te miejsce gdzie jako upadły anioł zabrał mnie przez niebo.
Kiedy już tam byłam ujrzałam go.Byłam taka jak zawsze, ale przy nim moje serce z kamienie jest miękkie.
-Trevor.-wydusiłam usiadając obok niego-Nigdy nie chciałabym aby tak wyszło.Nie z własnej woli.
Ja Cię kocham.Wiem, że ty może mnie już nie koniecznie, ale moje serce pęka kiedy wiem że mogłam być z tobą, a sama sprawiłam, że już nie jestem.Przepraszam.Cholernie przepraszam.-przez chwile spojrzałam na niego, ale potem spuściłam wzrok.Spojrzałam w dół jak wysoko jesteśmy.A pod nami głęboka rzeka Aslan.
-"Skacz !"-usłyszałam głos w głowie-"Skacz, powiedziałaś to co miałaś powiedzieć skacz!"-powtarzał.
Wampiry nie za bardzo przepadając za wodą nie jest dla nas zabójcza, ale to zależy od nas.Mogła nas zabić.Z moim samopoczuciem... na pewno szybko to się skończy.
-Kocham Cię.-uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy.
Po czym stanęłam na proste nogi weszłam wyżej, aby mieć okazje zobaczyć całe moje nieszczęsne i długie życie.Rozłożyłam ręce szepcząc:
-Jesteś dla mnie wszystkim, a to wszystko straciłam.Żegnaj, nadal Cię kocham.- Ja pierwsza wampirzyca, jedyna posiadająca umiejętność manipulacji.Rodzice zabili by mnie jeszcze raz za to że się zabijam, a brat może mnie nienawidzi, ale przydałabym się mu.Skoczyłam.Lot w dół był cudowny, to głupie gadanie tchórza wiem, ale co z tego? Czułam się jak wtedy kiedy on mnie trzymał i razem przemierzaliśmy niebo.Kochałam go.Od kiedy ja patrzyłam tak na kogoś? Od kiedy ja się tak o kogoś troszczyłam.Od kiedy poznałam Jev'a to on okazał mi miłość.Dzięki niemu ja wiem też co to jest.
Po chwili poczułam coś dziwnego.Ciepło bijące z drugiej osoby.Bijące serce.Było mi zimno byłam cała mokra, ale to nadal było Forestcity, a ten zapach mogłam rozpoznać wszędzie.
-Przepraszam.Jeszcze raz cholernie przepraszam-powiedziałam obwieszając się mu na szyi
-Mówiłaś już to ślicznotko.-Nie docierało do mnie to co przed chwilą powiedział, ale teraz już uśmiech chce wyjść na zewnątrz.
Byliśmy u niego w domu usiadłam na przeciwko niego.
-Więc dlaczego?-odparł spokojnie
-Rodzice,rada.
-Ale mówiłaś żeby-przerwałam mu
-Wiem pieprzyć wszystko, ale nie wiem czy tobie takie życie pasuje.Ja jestem pieprzoną księżniczką ty rzetelnym aniołem.Tylko że mamy problem...wiem że nie było tego w scenariuszu, ale pieprzona księżniczka na śmierć zakochała się w aniele.
(?)
-"Może daj mu się zabić"-dodał.
Ja przez chwile prychnęłam śmiechem, ale później rozważałam tą możliwość.
Może był by lepiej.On szybciej by o mnie zapomniał, a ja nie czuła bym takiego bólu.
Wybiegłam za nim z budynku.Straciłam go z oczu.Kompletnie nie wiedziałam gdzie może być.Było już późno księżyc w pełni, ale mogłam podziwiać go tylko moment, bo po chwili zakryły go czarne chmury
było tak ciemno, że nie widziałam czubka własnego nosa.
Przez chwile zastanawiałam się gdzie może być.
-Most.-szepnęłam z uśmieszkiem
i wampirzym tempem ruszyłam w te miejsce gdzie jako upadły anioł zabrał mnie przez niebo.
Kiedy już tam byłam ujrzałam go.Byłam taka jak zawsze, ale przy nim moje serce z kamienie jest miękkie.
-Trevor.-wydusiłam usiadając obok niego-Nigdy nie chciałabym aby tak wyszło.Nie z własnej woli.
Ja Cię kocham.Wiem, że ty może mnie już nie koniecznie, ale moje serce pęka kiedy wiem że mogłam być z tobą, a sama sprawiłam, że już nie jestem.Przepraszam.Cholernie przepraszam.-przez chwile spojrzałam na niego, ale potem spuściłam wzrok.Spojrzałam w dół jak wysoko jesteśmy.A pod nami głęboka rzeka Aslan.
-"Skacz !"-usłyszałam głos w głowie-"Skacz, powiedziałaś to co miałaś powiedzieć skacz!"-powtarzał.
Wampiry nie za bardzo przepadając za wodą nie jest dla nas zabójcza, ale to zależy od nas.Mogła nas zabić.Z moim samopoczuciem... na pewno szybko to się skończy.
-Kocham Cię.-uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy.
Po czym stanęłam na proste nogi weszłam wyżej, aby mieć okazje zobaczyć całe moje nieszczęsne i długie życie.Rozłożyłam ręce szepcząc:
-Jesteś dla mnie wszystkim, a to wszystko straciłam.Żegnaj, nadal Cię kocham.- Ja pierwsza wampirzyca, jedyna posiadająca umiejętność manipulacji.Rodzice zabili by mnie jeszcze raz za to że się zabijam, a brat może mnie nienawidzi, ale przydałabym się mu.Skoczyłam.Lot w dół był cudowny, to głupie gadanie tchórza wiem, ale co z tego? Czułam się jak wtedy kiedy on mnie trzymał i razem przemierzaliśmy niebo.Kochałam go.Od kiedy ja patrzyłam tak na kogoś? Od kiedy ja się tak o kogoś troszczyłam.Od kiedy poznałam Jev'a to on okazał mi miłość.Dzięki niemu ja wiem też co to jest.
Po chwili poczułam coś dziwnego.Ciepło bijące z drugiej osoby.Bijące serce.Było mi zimno byłam cała mokra, ale to nadal było Forestcity, a ten zapach mogłam rozpoznać wszędzie.
-Przepraszam.Jeszcze raz cholernie przepraszam-powiedziałam obwieszając się mu na szyi
-Mówiłaś już to ślicznotko.-Nie docierało do mnie to co przed chwilą powiedział, ale teraz już uśmiech chce wyjść na zewnątrz.
Byliśmy u niego w domu usiadłam na przeciwko niego.
-Więc dlaczego?-odparł spokojnie
-Rodzice,rada.
-Ale mówiłaś żeby-przerwałam mu
-Wiem pieprzyć wszystko, ale nie wiem czy tobie takie życie pasuje.Ja jestem pieprzoną księżniczką ty rzetelnym aniołem.Tylko że mamy problem...wiem że nie było tego w scenariuszu, ale pieprzona księżniczka na śmierć zakochała się w aniele.
(?)
czwartek, 28 sierpnia 2014
od Elisabeth CD James
Puściłem się śmiechem.
-Czemu się śmiejesz?-zapytała Ross
-Aleś ty zazdrosna,podroczyć sobie nie można-powiedziałam do dziewczyny-nie bój się,nie odbiorę Ci Kevina
-Mam nadzieję-szepnęła do siebie
-Przypadkowo się poznaliśmy i tyle-uśmiechnęłam się
-Rozumiem
-Nie mniej mnie za złe-powiedziałam-myślę,ze się zaprzyjaźnimy
-Spoko-powiedziała
Rozmawialiśmy sobie chwile...przyszedł Kevin,podał mi drinka.
-Dzięki-powiedziałam
Po twarzy było widać,że Ross jest już spokojna.
-Nie będę wam przeszkadzać-powiedziałam i powoli odeszłam-do zobaczenia.
Przy ścianie stał jakiś chłopak...z nikim nie gadał.Podeszłam.
-Hej,co tak sam stoisz?-zapytałam
(?)
-Czemu się śmiejesz?-zapytała Ross
-Aleś ty zazdrosna,podroczyć sobie nie można-powiedziałam do dziewczyny-nie bój się,nie odbiorę Ci Kevina
-Mam nadzieję-szepnęła do siebie
-Przypadkowo się poznaliśmy i tyle-uśmiechnęłam się
-Rozumiem
-Nie mniej mnie za złe-powiedziałam-myślę,ze się zaprzyjaźnimy
-Spoko-powiedziała
Rozmawialiśmy sobie chwile...przyszedł Kevin,podał mi drinka.
-Dzięki-powiedziałam
Po twarzy było widać,że Ross jest już spokojna.
-Nie będę wam przeszkadzać-powiedziałam i powoli odeszłam-do zobaczenia.
Przy ścianie stał jakiś chłopak...z nikim nie gadał.Podeszłam.
-Hej,co tak sam stoisz?-zapytałam
(?)
Saymon'a CD Tess
Robiliśmy jakieś dziwne ruchy,było zabawnie i trochę uroczo :3 Na początku jakieś fajne nuty,potem disco polo,a tam śmialiśmy się szczególnie przy "Ona tańczy dla mnie".Po iluś tam piosenkach,puścili spokojną muzykę.Podałem rękę i zapytałem się poważnie.
-Zatańczysz-powiedział i prawie się zaśmiałem
-Oczywiście-powiedziała Tess z wdziękiem
Cicho chichotaliśmy.Po chwili chwyciłem ją i obróciłem.
Uśmiechnąłem się,ona odwzajemniła uśmiech.
(? :3)
-Zatańczysz-powiedział i prawie się zaśmiałem
-Oczywiście-powiedziała Tess z wdziękiem
Cicho chichotaliśmy.Po chwili chwyciłem ją i obróciłem.
Uśmiechnąłem się,ona odwzajemniła uśmiech.
(? :3)
środa, 27 sierpnia 2014
od Ross do Kevin'a i Elisabeth
Dziś wielka impreza "Złocistego Mroku".Przyszłam sama z nadzieją, że spotkam Kevin'a.Miałam też nadzieje, że nie przyjdzie z inną dziewczyną.Była bym zła, ale bardziej było by mi przykro.
Weszłam do środka.Muzyka była tak głośna że obawiałam się czy nie rozniesie budynku.
Wszędzie się rozglądałam, ale widziałam tylko jak wielu mężczyzn przywiera do mnie wzrokiem, byli mi obojętni.Kiedy jeden podszedł do mnie i chciał zagadać zignorowałam go i poszłam dalej.
Usiadłam znudzona na sofie nadal poszukując wzrokiem Kev'a.
Weszłam do środka.Muzyka była tak głośna że obawiałam się czy nie rozniesie budynku.
Wszędzie się rozglądałam, ale widziałam tylko jak wielu mężczyzn przywiera do mnie wzrokiem, byli mi obojętni.Kiedy jeden podszedł do mnie i chciał zagadać zignorowałam go i poszłam dalej.
Usiadłam znudzona na sofie nadal poszukując wzrokiem Kev'a.
Wreszcie go zobaczyłam. Uśmiechnęłam się do siebie i natychmiast do niego podeszłam.Chwyciłam go za ręce, on bardziej je chwycił i odwzajemnił uśmiech.Uniosłam lekko brodę po czym pochłonęłam jego wargi.Potrzebowałam jego bliskości, bezpieczeństwa które mi dawał kiedy był obok.
-Kocham cię - szepnęłam mu do ucha. Zza jego pleców wyszła jakaś blondynka na początku jej nie zauważyłam, musiała widzieć całą sytuacje.Miała trochę dziwną minę.
Wtedy Kevin sobie o niej przypomniał i przedstawił nam sobie.
-Miło cię poznać Elisabeth-odparłam z uśmiechem, ale ona go nie miała.Nie przeszkadzało mi to.Szczerze? Nie obchodziło mnie to co sobie myśli.Dla mnie najważniejszy jest on, nikt inny.
-Coś nie tak?-uniosłam brew
-Dziewczyny idę po drinka, chcecie?
-Ja poproszę-powiedziała wysyłając mu uśmiech
-Ja dziękuje-pocałowałam go w policzek
-Mówiłaś coś?-zapytała dziewczyna
-Tak.czy coś nie tak?
-Nie wszystko w najlepszym porządku-zrobiła dziwny ruch głową.Miałam wrażenie, że ma coś do mnie.Nie chciałam na razie zaczynać tego tematu, ale widać było, że już za mną nie przepada.
(?)
od Tess CD Saymon
Dzięki, ty też - zaśmiałam się. Chłopak szeroko się uśmiechnął. Nastała niezręczna chwila ciszy. Gdy leciała jedna z piosenek moje palce zaczęły rytmicznie podrugiwać.
- Zatańczymy? - spytałam śmiało chłopaka.
- Jasne.
Po chwili już densiliśmy na parkiecie. Po chwili uderzył mnie znajomy zapach, którego dawno nie czułam. Mój cholerny braciszek gdzieś tu był. Jednak zbytnio się tym nie przejęłam, bo po co robić sobie nerwy?
(?)
od Kevin'a Cd Elisabeth
- Nie, dzięki- odparłem i spojrzałem na zegarek- Wiesz co... Ja już będę iść. Chyba jednak pójdę na tą imprezę.
- Okej... A mogłabym iść z tobą?- spytała kiedy brałem Duke 'a na ręce.
- Nie wiem, zastanowię się- powiedziałem i wyszedłem.
Jakieś pół godziny później byłem w domu. Położyłem szczeniaka w jego posłaniu, pewnie będzie długo spał bo nawet nie drgnął jak go niosłem. Przeglądając swoją garderobę wygrzebałem jakąś koszulę i jeansy. Do tego dodałem jeszcze jakieś lepsze adidasy. Nie ważne czy było jakoś super elegancko, ważne żeby wygodnie. Godzinę później parkowałem już na parkingu przez barem w którym dobywała się impreza. Wychodząc zobaczyłem Elisabeth. Przechodząc obok lekko się uśmiechnąłem.
- Okej... A mogłabym iść z tobą?- spytała kiedy brałem Duke 'a na ręce.
- Nie wiem, zastanowię się- powiedziałem i wyszedłem.
Jakieś pół godziny później byłem w domu. Położyłem szczeniaka w jego posłaniu, pewnie będzie długo spał bo nawet nie drgnął jak go niosłem. Przeglądając swoją garderobę wygrzebałem jakąś koszulę i jeansy. Do tego dodałem jeszcze jakieś lepsze adidasy. Nie ważne czy było jakoś super elegancko, ważne żeby wygodnie. Godzinę później parkowałem już na parkingu przez barem w którym dobywała się impreza. Wychodząc zobaczyłem Elisabeth. Przechodząc obok lekko się uśmiechnąłem.
od Mackenzie CD Marches
Co to jest za dziura!? Że też ta dziewczyna musiała leźć przez najgęstszy las. Po drodze chyba z milion razy wpadłam a jakąś pajęczynę. Z ulgą odetchnęłam gdy dotarłam na plażę, teraz przynajmniej wiedziałam którędy wrócić do domu.
-Co tu robisz? – Zapytała po chwili Marches.
-Nie uwierzysz, ale zgubiłam się na tym zadupiu. – Powiedziałam zirytowana. – Znam tylko Ciebie i chciałam zapytać w którą stronę do Paradaise, ale już wiem. – Dokończyłam pokazując na rzekę.
Dziewczyna zaśmiała się głośno. Usiadłam obok niej na plaży i wpatrywałam się w wodę. Dawno nie spędzałam tak czasu, zawsze siedziałam w studiu i ćwiczyłam układy, albo byłam w szkole. Nie żałowałam, nie chciałabym takiego życia, bez tańca nic nie miałoby sensu.
-Lubisz tu przychodzić? – Zaczęłam rozmowę.
-Tak, ludzie tu nie przychodzą no i widać stąd Paradaise. – Odpowiedziała rozmarzona. – Szczególnie ładnie tu w nocy. – Dokończyła.
-Nie kręci mnie takie coś.- Odpowiedziałam szczerze. – W życiu nie ma czasu na podziwianie widoków.
-A co niby sprawia, że jesteś taka zajęta? – Zapytała nieco sarkastycznie.
-Taniec. Od zawsze cały wolny czas poświęcam próbom. – Odparłam. - A ty nie masz jakiegoś hobby?
-Mam, ale ono nie zabiera mi całego wolnego czasu. Pływam. – Odpowiedziała. – Jak chcesz wrócić do domu?
-Jestem aniołem, umiem latać. – Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się krzywo.
-Skoro mówiłaś, że jesteś taka zajęta to co tutaj robisz?
-Dziś mam step a mój nauczyciel zachorował.- Odpowiedziałam obojętnie. – Więc właśnie znalazłam czas na podziwianie widoków i stwierdzam, że nic takiego mnie nie ominęło przez te lata podróżowania.
-Nie chcesz wrócić do Paradaise? Mam ochotę pójść na kręgielnie, albo na zakupy, no ale samej to mi się nie chce. – Zapytałam po chwili.
Marches?
wtorek, 26 sierpnia 2014
od Marches do Mackenzie
Przedzierałam się przez parter pomiędzy stertami pudeł z książkami. Gdy udało mi się dobrnąć do drzwi otworzyłam je i szybko wyszłam na dwór. Forestcity. Spokój, cisza, wszędzie lasy a dookoła mnie pełno jasnych domów.
-Zwarjuję tu -mruknęłam do siebie kierując się w stronę najgęstszego lasu
Nie cierpiałam iść na dwóch nogach. Byłam taka... powolna. Mijałam kolejne domy z grymasem na ustach. W końcu przy ostatnim przyspieszyłam kroku i weszłam w gęsty las. Tylko lasy były moim ukojeniem, dzięki nim jeszcze nie uciekłam gdzie pieprz rośnie. Wiedziałam ,że muszę się skupić. Stanęłam prosto na jakiejś polance i powoli odsuwałam od siebie wszystkie myśli. 20...19...18...17...11...10...8...3...2...1...0...Trzask! Znów stałam się koniem ,mogłam ścigać się z wiatrem i mieć w nosie przeciwności
-Plaża-pomyślałam i ruszyłam galopem
Chwilę poźniej siedziała po turecku na plaży, już jako człowiek i wpatrywałam się w morze. Myślami powracałam do imprezy. Nie było tak źle - biorąc pod uwagę w jakim miejscu się znajdowała. Zamknęlam oczu napawając się szumem fal. Nagle usłyszałam trzak , potem drugi i jeszcze kilka. Niechętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam Mackenzie wychodzącą zza kurtyny drzew.
-Cześć -przywitałam się
Dziewczyna tylko skinęła głową.
-Zwarjuję tu -mruknęłam do siebie kierując się w stronę najgęstszego lasu
Nie cierpiałam iść na dwóch nogach. Byłam taka... powolna. Mijałam kolejne domy z grymasem na ustach. W końcu przy ostatnim przyspieszyłam kroku i weszłam w gęsty las. Tylko lasy były moim ukojeniem, dzięki nim jeszcze nie uciekłam gdzie pieprz rośnie. Wiedziałam ,że muszę się skupić. Stanęłam prosto na jakiejś polance i powoli odsuwałam od siebie wszystkie myśli. 20...19...18...17...11...10...8...3...2...1...0...Trzask! Znów stałam się koniem ,mogłam ścigać się z wiatrem i mieć w nosie przeciwności
-Plaża-pomyślałam i ruszyłam galopem
Chwilę poźniej siedziała po turecku na plaży, już jako człowiek i wpatrywałam się w morze. Myślami powracałam do imprezy. Nie było tak źle - biorąc pod uwagę w jakim miejscu się znajdowała. Zamknęlam oczu napawając się szumem fal. Nagle usłyszałam trzak , potem drugi i jeszcze kilka. Niechętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam Mackenzie wychodzącą zza kurtyny drzew.
-Cześć -przywitałam się
Dziewczyna tylko skinęła głową.
od Saymon'a CD Tess
Śpiewaliśmy,różne piosenki np.Nie,nie boje się.
Śmialiśmy się tak,że aż brzuchy bolały.Kiedy dojechaliśmy,nie potrafiliśmy wyjść z auta,ciągle się śmialiśmy.Po kilku minutach uspokoliliśmy się.
-To idziemy?-zapytałem się z uśmiechem
-Okey
Muzykę było słychać,już z daleka.Kiedy weszliśmy,było pełno dzieci ciemności.Wielu sobie flirtowało inni nie powiem o czym myśleli xD
Szybko można było się odnaleźć.Pełno wampirów,zmiennokształtnych,wilkołaków itd.
Na scenę weszła Kath,zaczęła coś przemawiać.Po ostatnich jej słowach "specjalnie dla was darmowe drinki",wszyscy się rzucili do baru,barmani ledwo co nadążali,każdy mówił co chce pić.Było głośno.Tyle wokół myśli,o tym,żeby zaciągnąć kogoś do łóżka inni o tym jak zagadać.
-Ślicznie wyglądasz-powiedziałem Tes
(?)
Śmialiśmy się tak,że aż brzuchy bolały.Kiedy dojechaliśmy,nie potrafiliśmy wyjść z auta,ciągle się śmialiśmy.Po kilku minutach uspokoliliśmy się.
-To idziemy?-zapytałem się z uśmiechem
-Okey
Muzykę było słychać,już z daleka.Kiedy weszliśmy,było pełno dzieci ciemności.Wielu sobie flirtowało inni nie powiem o czym myśleli xD
Szybko można było się odnaleźć.Pełno wampirów,zmiennokształtnych,wilkołaków itd.
Na scenę weszła Kath,zaczęła coś przemawiać.Po ostatnich jej słowach "specjalnie dla was darmowe drinki",wszyscy się rzucili do baru,barmani ledwo co nadążali,każdy mówił co chce pić.Było głośno.Tyle wokół myśli,o tym,żeby zaciągnąć kogoś do łóżka inni o tym jak zagadać.
-Ślicznie wyglądasz-powiedziałem Tes
(?)
od Trevor'a CD Kath
Imprezę Kath zaczęła przemówieniem, w którym oznajmiła, że na dzień dobry wszystkie drinki za darmo. Odmieńcy rzucili się na bar jak wygłodniałe wilki, zakląłem w myślach i jak robot wykonywałem zamówienia. Nie mogłem spuścić wzroku z Kath. Stałą pod ścianą udając, że nie istnieję. Nie mogłem tego znieść. Jak ta dziewczyna mogła się tak zachowywać. Wkurzyłem się.
Wtedy on podeszła do baru, spuściła głowę. Zabawne, myślała, że jej nie poznam? Zamówiła ona mocnego drinka i usiadła.
-Kogo moje śliczne oczy widzą? – Zapytałem wrogo.
-Kogoś kogo nie powinny. – Odparła oschle.
-Pewnie masz racje. – Powiedziałem i podałem zamówienie.
Wampirzyca wypiła drinka jednym haustem i wyszła. Powoli zaczyna mieć jej dosyć. Tylko, że ja nie potrafię wymazać z umysły tego co do niej czuję. Walnąłem wściekle o blat.
-Ktoś jest dzisiaj nie w nastroju? – Zapytała jakaś dziewczyna.
Spojrzałem na nią, okazała się być wysoką blondynką.
-Co podać? - Zapytałem udając, że nie usłyszałem pytania.
Od dziewczyny czułem alkohol więc niechętnie podałem jej zamówionego w odpowiedzi drinka. Po kilku kolejach blondynka zaczęła prawić mi czułe słówka i komplementy. Wtedy ktoś szarpnął moją rozmówczynię za ramiona i rzucił na parkiet. Nie potrzebowałem dużo czasu aby rozpoznać sprawcę.
Chwyciłem Kath w pasie i przerzuciłem ją sobie przez ramię wynosząc a baru. Wyszedłem na zaplecze i rzuciłem dziewczynę na stojącą tam starą sofę.
-Powtórka z rozrywki? Co ci to łba w ogóle strzeliło? – Wrzasnąłem wściekle.
-Co to miało być? Flirtowałeś z nią.- Odpowiedziała oburzona.
-Masz z tym jakiś problem? Myślisz, że skoro dałaś mi kosza to już do końca życia będę sam? Że będę się użalał nad moim parszywym losem.
-Sama nie wiem co myślałam…- Odparła cicho. – Ale chyba właśnie taki był mój tok myślenia. – dokończyła.
-Ty pieprzona egoistko!- Powiedziałem i ruszyłem na nią.
Chwyciłem ją za gardło, nie broniła się. Czułem się jakbym przeżywał Deja Vu. Wściekłość upadłego, rządza zemsty, zazdrość- te wszystkie negatywne cechy mnie ogarnęły a bezczynność Kath jeszcze bardziej to podsycała. Nei wiedziałem co robię, w tamtym momencie myślałem tylko o jednym – o tym, że ona musi zapłacić za to co zrobiła. Nawet nie wiem kiedy się przemieniłem. Właśnie przymierzałem się do ciosu gdy coś mnie powstrzymało. Jej oczy. Dostrzegłem z nich coś co wydawało mi się obce. Nie była to złość, smutek czy żal. Widziałem w nich miłość – a może mi się wydawało. Puściłem dziewczynę i wybiegłem z budynku. Nie mogłem znowu dać wyprowadzić się z równowagi.
Kath?
Wtedy on podeszła do baru, spuściła głowę. Zabawne, myślała, że jej nie poznam? Zamówiła ona mocnego drinka i usiadła.
-Kogo moje śliczne oczy widzą? – Zapytałem wrogo.
-Kogoś kogo nie powinny. – Odparła oschle.
-Pewnie masz racje. – Powiedziałem i podałem zamówienie.
Wampirzyca wypiła drinka jednym haustem i wyszła. Powoli zaczyna mieć jej dosyć. Tylko, że ja nie potrafię wymazać z umysły tego co do niej czuję. Walnąłem wściekle o blat.
-Ktoś jest dzisiaj nie w nastroju? – Zapytała jakaś dziewczyna.
Spojrzałem na nią, okazała się być wysoką blondynką.
-Co podać? - Zapytałem udając, że nie usłyszałem pytania.
Od dziewczyny czułem alkohol więc niechętnie podałem jej zamówionego w odpowiedzi drinka. Po kilku kolejach blondynka zaczęła prawić mi czułe słówka i komplementy. Wtedy ktoś szarpnął moją rozmówczynię za ramiona i rzucił na parkiet. Nie potrzebowałem dużo czasu aby rozpoznać sprawcę.
Chwyciłem Kath w pasie i przerzuciłem ją sobie przez ramię wynosząc a baru. Wyszedłem na zaplecze i rzuciłem dziewczynę na stojącą tam starą sofę.
-Powtórka z rozrywki? Co ci to łba w ogóle strzeliło? – Wrzasnąłem wściekle.
-Co to miało być? Flirtowałeś z nią.- Odpowiedziała oburzona.
-Masz z tym jakiś problem? Myślisz, że skoro dałaś mi kosza to już do końca życia będę sam? Że będę się użalał nad moim parszywym losem.
-Sama nie wiem co myślałam…- Odparła cicho. – Ale chyba właśnie taki był mój tok myślenia. – dokończyła.
-Ty pieprzona egoistko!- Powiedziałem i ruszyłem na nią.
Chwyciłem ją za gardło, nie broniła się. Czułem się jakbym przeżywał Deja Vu. Wściekłość upadłego, rządza zemsty, zazdrość- te wszystkie negatywne cechy mnie ogarnęły a bezczynność Kath jeszcze bardziej to podsycała. Nei wiedziałem co robię, w tamtym momencie myślałem tylko o jednym – o tym, że ona musi zapłacić za to co zrobiła. Nawet nie wiem kiedy się przemieniłem. Właśnie przymierzałem się do ciosu gdy coś mnie powstrzymało. Jej oczy. Dostrzegłem z nich coś co wydawało mi się obce. Nie była to złość, smutek czy żal. Widziałem w nich miłość – a może mi się wydawało. Puściłem dziewczynę i wybiegłem z budynku. Nie mogłem znowu dać wyprowadzić się z równowagi.
Kath?
od Tess CD Saymon
- No jak proponujesz... zgoda - odpowiedziałam.
- To podjadę po ciebie - uśmiechnął się.
Pomachałam głową na tak i wsiadłam do auta. Gdy wróciłam do domu , zaczęłam się szykować. Byłam już gotowa gotowa, więc czekałam na Saymona. W końcu podjechał po mnie.
-Hej- powiedziałam wychodząc z domu.
- Cześć- przywitał się chłopak.
- To jedziemy- oznajmiłam wesoło.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Po drodze wydurnialiśmy się śpiewając w samochodzie.
(?)
- To podjadę po ciebie - uśmiechnął się.
Pomachałam głową na tak i wsiadłam do auta. Gdy wróciłam do domu , zaczęłam się szykować. Byłam już gotowa gotowa, więc czekałam na Saymona. W końcu podjechał po mnie.
-Hej- powiedziałam wychodząc z domu.
- Cześć- przywitał się chłopak.
- To jedziemy- oznajmiłam wesoło.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Po drodze wydurnialiśmy się śpiewając w samochodzie.
(?)
od Elisabeth Cd Kevin
-Nie-lekko się zaśmiałam-tak tylko się patrze,miło się patrzy jak ktoś tak dba o swojego czworonożnego przyjaciela
-Tal-odpowiedział
-Słyszałeś o tej imprezie?Złocistego mroku
-Coś,słyszałem-odpowiedział krótko
-Idziesz?
-Nie wiem
-Ja idę...tylko mam pytanie-podeszłam do szafy-wiem głupie pytanie,ale która sukienka ładniejsza?
-Ta?
-Czy ta?
-Ne wiem,ale jak już to ta miętowa-odpowiedział
-Dzięki...-powiedziałam
Przybiegł Sargas...
Pogłaskałam go...
-Może chcesz coś do jedzenia-spojrzałam na chłopaka
(?)
-Tal-odpowiedział
-Słyszałeś o tej imprezie?Złocistego mroku
-Coś,słyszałem-odpowiedział krótko
-Idziesz?
-Nie wiem
-Ja idę...tylko mam pytanie-podeszłam do szafy-wiem głupie pytanie,ale która sukienka ładniejsza?
-Ta?
-Ne wiem,ale jak już to ta miętowa-odpowiedział
-Dzięki...-powiedziałam
Przybiegł Sargas...
Pogłaskałam go...
-Może chcesz coś do jedzenia-spojrzałam na chłopaka
(?)
od Mackenzie CD William
Westchnęłam głośno na znak irytacji. To był jeden z najgorszych dni w tym mieście. Podarłam kieckę, odwołali mi lekcje i użerałam się w kawiarni z jakimś idiotą.
-Jesteś niemożliwy. – Powiedziałam zrezygnowana.
Odpuściłam sobie dalsze narzekania, bo z nim i tak nie wygram.
-A ty jesteś potwornie nudna. Zastanawiam się dlaczego nic cię nie cieszy.
-O widzisz, ja z kolei zastanawiam się czemu ty ciągle masz takiego banana na ryju. – Powiedziałam i zaraz po tym ugryzłam się w język.
Zawsze tak było gdy z kimś rozmawiałam palnęłam coś głupiego lub wrednego. No cóż, czas się przyzwyczaić. Will spojrzał na mnie rozbawiony i omal nie zadławił się kawą.
Ponownie przybrałam kamienną maskę, karcąc się w myślach za mój niedawny wybuch frustracji.
-Po co to robisz? – Zapytał zaciekawiony.
-Co? – Zdziwiłam się.
-No wiesz… twój wyraz twarzy, czemu ukrywasz emocje? Nawe ja nie mogę odgadnąć twoich emocji, a z innymi idzie mi to gładko.
-To chyba… - zaczęłam, ale mi przerwano.
-Czekaj, niech zgadnę. „to chyba nie powinno Cię interesować” ? – Powiedział nieudolnie próbując naśladować mój ton głosu.
Chłopak nieświadomie mnie rozśmieszył, zakryłam usta ręką aby zatamować śmiech. Automatycznie sięgnęłam po kubek z kawą i wypiłam resztę napoju. Gestem ręki zawołałam kelnerkę i zapłaciłam za obie kawy. Właśnie wyciągałam portfel gdy chłopak mnie uprzedził i wyłożył gotówkę na stół.
-Słyszałaś o tej imprezie w Forestcity? – Zapytał gdy wychodziliśmy z kawiarni.
Skinęłam głową.
-Wybierasz się?
-Nie wiem, jutro mam lekcje tańca więc nie mogę się forsować…- Zaczęłam się tłumaczyć.
-Przyjdę po ciebie o 21. Tylko ten, nie wiem gdzie mieszkasz. – Powiedział zdezorientowany.
To wywołało u mnie wybuch śmiechu, którego nie była w stanie pohamować. Zapisałam mu mój numer telefonu i adres i rozeszliśmy się.
Will?
-Jesteś niemożliwy. – Powiedziałam zrezygnowana.
Odpuściłam sobie dalsze narzekania, bo z nim i tak nie wygram.
-A ty jesteś potwornie nudna. Zastanawiam się dlaczego nic cię nie cieszy.
-O widzisz, ja z kolei zastanawiam się czemu ty ciągle masz takiego banana na ryju. – Powiedziałam i zaraz po tym ugryzłam się w język.
Zawsze tak było gdy z kimś rozmawiałam palnęłam coś głupiego lub wrednego. No cóż, czas się przyzwyczaić. Will spojrzał na mnie rozbawiony i omal nie zadławił się kawą.
Ponownie przybrałam kamienną maskę, karcąc się w myślach za mój niedawny wybuch frustracji.
-Po co to robisz? – Zapytał zaciekawiony.
-Co? – Zdziwiłam się.
-No wiesz… twój wyraz twarzy, czemu ukrywasz emocje? Nawe ja nie mogę odgadnąć twoich emocji, a z innymi idzie mi to gładko.
-To chyba… - zaczęłam, ale mi przerwano.
-Czekaj, niech zgadnę. „to chyba nie powinno Cię interesować” ? – Powiedział nieudolnie próbując naśladować mój ton głosu.
Chłopak nieświadomie mnie rozśmieszył, zakryłam usta ręką aby zatamować śmiech. Automatycznie sięgnęłam po kubek z kawą i wypiłam resztę napoju. Gestem ręki zawołałam kelnerkę i zapłaciłam za obie kawy. Właśnie wyciągałam portfel gdy chłopak mnie uprzedził i wyłożył gotówkę na stół.
-Słyszałaś o tej imprezie w Forestcity? – Zapytał gdy wychodziliśmy z kawiarni.
Skinęłam głową.
-Wybierasz się?
-Nie wiem, jutro mam lekcje tańca więc nie mogę się forsować…- Zaczęłam się tłumaczyć.
-Przyjdę po ciebie o 21. Tylko ten, nie wiem gdzie mieszkasz. – Powiedział zdezorientowany.
To wywołało u mnie wybuch śmiechu, którego nie była w stanie pohamować. Zapisałam mu mój numer telefonu i adres i rozeszliśmy się.
Will?
Od Saymona CD Tess
Byliśmy już nie daleko mety,tylko dwa kilometry.Przyśpieszyłem,dałem
pełny gaz.Widziałem już metę...jeszcze kilkadziesiąt metrów...widziałem w
lusterku Tes za mną.Zahamowałem pięć centymetrów od mety,Tes wygrała.
Podjechałem do niej...
-Ej,czemu zahamowałeś?*zapytała się zdziwiona"
-A nie wiem*odparłem*ale za to,chcę ciebie zaprosić na imprezę "złocistego roku",co ty na to?Pojedziesz do domu,wyszykujesz się i podjadę pod ciebie?-mówiłem z uśmiechem*
(?)
Podjechałem do niej...
-Ej,czemu zahamowałeś?*zapytała się zdziwiona"
-A nie wiem*odparłem*ale za to,chcę ciebie zaprosić na imprezę "złocistego roku",co ty na to?Pojedziesz do domu,wyszykujesz się i podjadę pod ciebie?-mówiłem z uśmiechem*
(?)
od Camili CD Klaus
- No to powodzenia- zaśmiałam się i wróciłam do studia, a on tak jak powiedział zniknął w mroku.
Weszłam po schodach na piętro i sprawdziłam czy wszystko jest. Gdy się już upewniłam wróciłam do domu. Nazajutrz znowu zaszłam do tego samego baru. Było jeszcze wcześnie, więc był praktycznie pusty. Tylko kilka osób tam siedziało, a wśród nich był również pierwszy. Jednak gdy podeszłam na twarzy miał kilka zadrapań.
- A nie mówiłam?- spytałam z ironią
Znowu nie doczekałam się odpowiedzi z jego strony. Usiadłam obok i zamówiłam piwo z lodem. Musiałam coś wypić na orzeźwienie żeby potem lepiej pracować, a zwłaszcza, że dzisiaj miałam dużo sesji do wykonania. Dokończyłam i miałam już wyjść, ale zatrzymał mnie zaczynając coś mówić jednak nie dokończył swojej myśli. Stanęłam na chwilę, wzruszyłam ramionami i poszłam dalej. Jednak na parkingu znowu mnie zatrzymał.
- Chciałeś coś?- spytała odwracając się do niego stojąc już obok samochodu.
Weszłam po schodach na piętro i sprawdziłam czy wszystko jest. Gdy się już upewniłam wróciłam do domu. Nazajutrz znowu zaszłam do tego samego baru. Było jeszcze wcześnie, więc był praktycznie pusty. Tylko kilka osób tam siedziało, a wśród nich był również pierwszy. Jednak gdy podeszłam na twarzy miał kilka zadrapań.
- A nie mówiłam?- spytałam z ironią
Znowu nie doczekałam się odpowiedzi z jego strony. Usiadłam obok i zamówiłam piwo z lodem. Musiałam coś wypić na orzeźwienie żeby potem lepiej pracować, a zwłaszcza, że dzisiaj miałam dużo sesji do wykonania. Dokończyłam i miałam już wyjść, ale zatrzymał mnie zaczynając coś mówić jednak nie dokończył swojej myśli. Stanęłam na chwilę, wzruszyłam ramionami i poszłam dalej. Jednak na parkingu znowu mnie zatrzymał.
- Chciałeś coś?- spytała odwracając się do niego stojąc już obok samochodu.
od Kevina CD Ross
Nagle przestało padać i jednocześnie zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pokazał się numer z opisem jako "Chloe". Ross najwyraźniej to przeczytała bo spojrzała na mnie pytająco.
- Spokojnie. To tylko przyjaciółka z salonu tatuaży- powiedziałem wstając i odebrałem telefon, Ross tylko westchnęła.
Ustałem przed wyjście z garażu i przyłożyłem telefon do ucha.
- Cześć Chloe... Yhym, okej... Jest Carlos?... Dobra, zaraz będę- gdy skończyłem mówić rozłączyłem się.
- Coś się stało?- spytała Ross
- Nie, tylko muszę pomóc Chloe w salonie, a na dodatek nie ma Carlos 'a żeby pomógł przy tak dużej ilości klientów. Ja już muszę spadać, pogadamy później- schyliłem się i pocałowałem ją w czoło- Na razie.
- Pa...- odpowiedziała a ja wyszedłem- Zaczekaj.
- Tak?- odwróciłem głowę w jej stronę.
- Może mogłabym iść z tobą?- spytała.
- Wybacz, ale nie mogę cię wziąć ze sobą. Chyba nie jesteś zazdrosna o Chloe co?- spytałem, ale ona nie odpowiedziała- Okej nie mam czasu. Muszę szybko lecieć. Na razie.
- Spokojnie. To tylko przyjaciółka z salonu tatuaży- powiedziałem wstając i odebrałem telefon, Ross tylko westchnęła.
Ustałem przed wyjście z garażu i przyłożyłem telefon do ucha.
- Cześć Chloe... Yhym, okej... Jest Carlos?... Dobra, zaraz będę- gdy skończyłem mówić rozłączyłem się.
- Coś się stało?- spytała Ross
- Nie, tylko muszę pomóc Chloe w salonie, a na dodatek nie ma Carlos 'a żeby pomógł przy tak dużej ilości klientów. Ja już muszę spadać, pogadamy później- schyliłem się i pocałowałem ją w czoło- Na razie.
- Pa...- odpowiedziała a ja wyszedłem- Zaczekaj.
- Tak?- odwróciłem głowę w jej stronę.
- Może mogłabym iść z tobą?- spytała.
- Wybacz, ale nie mogę cię wziąć ze sobą. Chyba nie jesteś zazdrosna o Chloe co?- spytałem, ale ona nie odpowiedziała- Okej nie mam czasu. Muszę szybko lecieć. Na razie.
od Klausa CD Camili
-Źle poczułaś-wyczytałem z jej myśli.-Tych łowców zabijam z zamkniętymi oczami.Jestem pierwszym wampirem, najsilniejszym.
-Tych?-spojrzała pytająco
-Są jeszcze gorsi, ale oni jeszcze nie wiedzą, że jestem tu obecny- uśmiechnąłem się-A ty powinnaś bardziej obawiać się mnie niż łowców.Ja nie mam taryf ulgowych-mrugnąłem
-Jakoś się ciebie nie boję.
-Uwierz, że powinnaś.
-Serio?-zaśmiała się
-Tak.Lecz z twoimi chęciami nadal będziesz błądzić myślami że jestem potulny jak baranek, a tak nie jest.-włożyłem ręce do kieszeni.
-I co tak po prostu odejdziesz?
-Nie będę miał cudowny nastrój.Zniknę w mroku-zaśmiałem się.
-Tych?-spojrzała pytająco
-Są jeszcze gorsi, ale oni jeszcze nie wiedzą, że jestem tu obecny- uśmiechnąłem się-A ty powinnaś bardziej obawiać się mnie niż łowców.Ja nie mam taryf ulgowych-mrugnąłem
-Jakoś się ciebie nie boję.
-Uwierz, że powinnaś.
-Serio?-zaśmiała się
-Tak.Lecz z twoimi chęciami nadal będziesz błądzić myślami że jestem potulny jak baranek, a tak nie jest.-włożyłem ręce do kieszeni.
-I co tak po prostu odejdziesz?
-Nie będę miał cudowny nastrój.Zniknę w mroku-zaśmiałem się.
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
od Camili CD Klaus
- Gdzie ci się tak śpieszy?- spytałam schodząc z małej kanapy pod oknem, ale nie doczekałam się odpowiedzi.
Chłopak wyszedł przed studio a ja za nim.
- Może cię podwieźć? Wiesz... Nocą czają się silni łowcy którzy nie pogardzą wampirem a zwłaszcza jeśli jest pierwszy. Nawet ty jako najsilniejszy nie dałbyś im rady. A przecież nie chcemy żeby pierwszemu stała się krzywda, prawda?- ostatnie zdanie powiedziałam jak do małego dziecka, ten w odpowiedzi tylko westchnął- To jak?
- Nie potrzebuję twojej pomocy- mruknął i szedł dalej.
- Chcesz tak skończyć?- spytałam pokazując mu na ręce iluzję, która przedstawiała go uwięzionego przez łowców. Iluzja ta była dość drastyczna. Noże, sztylety itp., pełno ich tam było.
Spojrzałam na niego unosząc brwi i lekko się do tego uśmiechając. Czułam, że jednak coś do niego dotarło.
Chłopak wyszedł przed studio a ja za nim.
- Może cię podwieźć? Wiesz... Nocą czają się silni łowcy którzy nie pogardzą wampirem a zwłaszcza jeśli jest pierwszy. Nawet ty jako najsilniejszy nie dałbyś im rady. A przecież nie chcemy żeby pierwszemu stała się krzywda, prawda?- ostatnie zdanie powiedziałam jak do małego dziecka, ten w odpowiedzi tylko westchnął- To jak?
- Nie potrzebuję twojej pomocy- mruknął i szedł dalej.
- Chcesz tak skończyć?- spytałam pokazując mu na ręce iluzję, która przedstawiała go uwięzionego przez łowców. Iluzja ta była dość drastyczna. Noże, sztylety itp., pełno ich tam było.
Spojrzałam na niego unosząc brwi i lekko się do tego uśmiechając. Czułam, że jednak coś do niego dotarło.
od Klausa CD Camili
-Nie, mam swoje.-wyciągnąłem z kieszeni paczkę drogich i rzadkich papierosów.
-Bogato-zaśmiała się, a ja spojrzałem na nią pytająco po czym chłonąłem dym do płuc.Wypuściłem go w twarz wampirzycy, ona zaczęła kaszlać.
-Co to do cholery jest?!-powiedziała przez nieopanowane duszności
-Co nie miałaś jeszcze do czynienia z najdroższymi i mocniejszymi papierosami?-zaśmiałem się.
-Bogato-zaśmiała się, a ja spojrzałem na nią pytająco po czym chłonąłem dym do płuc.Wypuściłem go w twarz wampirzycy, ona zaczęła kaszlać.
-Co to do cholery jest?!-powiedziała przez nieopanowane duszności
-Co nie miałaś jeszcze do czynienia z najdroższymi i mocniejszymi papierosami?-zaśmiałem się.
-Nie wiedziałam, że dają aż tak popalić.-zaśmiała się.
A ja chwyciłem następnego.
-Chcesz?
-Chyba sobie kpisz.-spojrzała na mnie złośliwie.
-Ja już "zmykam"-uśmiechnąłem się ironicznie i skierowałem się ku wejściu.
(?)
od Ross CD Kevin
-Więc ja dam radę.Będę czekać.-oparłam brodę o kolana.
-Ross ja nie chciałem żeby to tak zabrzmiało.
-Nie to już nie ważne.Przepraszam.-On nic nie powiedział.Przysunął się do mnie i objął mnie swoim ramieniem.Po czułam ciepło bijące z jego ciała.Wtedy na mojej twarzy wymalował się szczery mały uśmiech, którego on nie mógł zobaczyć, ponieważ oparł głowę o moją głowę.
-Kocham cię-powiedział całując mnie w czoło.
-Ja ciebie też-podniosłam głowę i spojrzałam mu głęboko mu w oczy.Jak dobrze było jeszcze raz je zobaczyć.Po chwili jak tak patrzyliśmy sobie tak cicho w oczy nie mogłam się oprzeć.Pocałowałam go gorąco w usta.
(?)
od Kevin'a CD Elisabeth
- Nie mam co się rozgadywać- powiedziałem krótko mieszając herbatę.
Siedzieliśmy w ciszy na kanapie popijając herbatę. Duke przybiegł do mnie i wskoczył na kanapę. Psiak położył się obok po czym chyba zasnął. Głaskałem go po głowie. Wyglądał tak niewinnie kiedy spał. Uśmiechnąłem się lekko. Widok śpiącego Duke 'a sprawiał, że robiło mi się ciepło w sercu. Przez to kompletnie zapomniałem o Elisabeth, która najwidoczniej cały czas mi się przyglądała.
- Co? Mam coś na twarzy?- spytałem w końcu.
Siedzieliśmy w ciszy na kanapie popijając herbatę. Duke przybiegł do mnie i wskoczył na kanapę. Psiak położył się obok po czym chyba zasnął. Głaskałem go po głowie. Wyglądał tak niewinnie kiedy spał. Uśmiechnąłem się lekko. Widok śpiącego Duke 'a sprawiał, że robiło mi się ciepło w sercu. Przez to kompletnie zapomniałem o Elisabeth, która najwidoczniej cały czas mi się przyglądała.
- Co? Mam coś na twarzy?- spytałem w końcu.
od Kevin'a CD Ross
- Ehh przydałoby się...- powiedziała i wstała.
Podszedłem i zaprowadziłem motor do garażu. Wziąłem narzędzia i zacząłem naprawiać ścigacza. Po upływie trzydziestu minut był już naprawiony i gotowy do jazdy.
- No i gotowe- powiedziałem wstając- Mam nadzieję, że nie jesteś zła za tamto co powiedziałem.
- Nie... Skąd...- widać było że wymusiła lekki uśmiech.
- Na pewno?- spytałem.
- Tak- odpowiedziała krótko.
Siedzieliśmy w garażu patrząc przez otwarte drzwi na spadające z nieba krople deszczu. Grzmiało i błyskało się, ale my nadal siedzieliśmy jak przyklejeni w ciszy.
Podszedłem i zaprowadziłem motor do garażu. Wziąłem narzędzia i zacząłem naprawiać ścigacza. Po upływie trzydziestu minut był już naprawiony i gotowy do jazdy.
- No i gotowe- powiedziałem wstając- Mam nadzieję, że nie jesteś zła za tamto co powiedziałem.
- Nie... Skąd...- widać było że wymusiła lekki uśmiech.
- Na pewno?- spytałem.
- Tak- odpowiedziała krótko.
Siedzieliśmy w garażu patrząc przez otwarte drzwi na spadające z nieba krople deszczu. Grzmiało i błyskało się, ale my nadal siedzieliśmy jak przyklejeni w ciszy.
od Ross do Kevin'a
-Nie jest gotowy.-powiedziałam cicho przekręcając klucz w zamku.Po chwili pod moimi nogami znalazła się Blue.Kiedy ujrzała mój wyraz twarzy od razu przestała merdać ogonem.Usiadłam zmęczona na fotelu, po czym kiedy spojrzałam na suczkę zerwałam się by nasypać jej karmy do miski.Wiedziałam, że musi być strasznie głodna.Lecz ona usiadła obok i wpatrywała się we mnie.
-No jedz-wyżebrałam od resztek radości słaby uśmieszek.Nabrała się. Zaczęła jeść.
Wtedy ja poszłam do garażu. Pełno kurzu i pajęczyn.Chciałam trochę oderwać się od dręczących myśli.
Wyciągnęłam przed garaż starego ścigacza i najpotrzebniejsze narzędzia i zaczęłam coś tam majstrować.
Z początku szło mi dobrze, później do głowy wdarły mi się te myśli wtedy już było coraz gorzej. Wiedziałam, ze mam brudne ręce od smaru, ale nie wiedziałam, że również twarz. Myślałam, że nie może być gorzej, ale zaczęło strasznie lać, a ja już nie miałam sił by wprowadzić motor do środka.Próbowałam, ale mimo wszystko to nie był mój szczęśliwy dzień.Usiadłam obok motoru, byłam wściekła.Opanowała mnie złość i żal.
-Może pomóc-usłyszałam za plecami znajomy głos
(?)
-No jedz-wyżebrałam od resztek radości słaby uśmieszek.Nabrała się. Zaczęła jeść.
Wtedy ja poszłam do garażu. Pełno kurzu i pajęczyn.Chciałam trochę oderwać się od dręczących myśli.
Wyciągnęłam przed garaż starego ścigacza i najpotrzebniejsze narzędzia i zaczęłam coś tam majstrować.
Z początku szło mi dobrze, później do głowy wdarły mi się te myśli wtedy już było coraz gorzej. Wiedziałam, ze mam brudne ręce od smaru, ale nie wiedziałam, że również twarz. Myślałam, że nie może być gorzej, ale zaczęło strasznie lać, a ja już nie miałam sił by wprowadzić motor do środka.Próbowałam, ale mimo wszystko to nie był mój szczęśliwy dzień.Usiadłam obok motoru, byłam wściekła.Opanowała mnie złość i żal.
-Może pomóc-usłyszałam za plecami znajomy głos
(?)
Uwaga! Szykuje się impreza roku!
Już niedługo, bo 26.08 (wtorek)
Dla dzieci ciemności szykuje się rozrywka.
Klub w całym Forestcity organizuje imprezę największą w tym roku.
Nie każdy może tam wejść, bo akurat tego dnia wejściówkę otrzymują tylko
Dzieci Ciemności.
Dzieci Ciemności.
Nawet obsługa to nie ludzie.
Dla ludzi gdyby tam weszli mogłoby być nieciekawie.
Więc mężczyźni róbcie co do Was należy!
To może być najlepszy moment w którym możecie pokazać swoje uczucia, czy ich brak.
Kwiaty, biżuteria, zwykła karteczka, czy kilka ciepłych słów do
ukochanej, a potem ruszajcie podbijać parkiet.
Nikt nie jest zmuszony by być na imprezie "Złocistego Mroku", ale tam będą wszystkie dzieci ciemności
nadarzy się wiele okazji do poznania swoich pobratyńców.
Może samotne mroczne istoty poczują wyjątkowe uczucie i już nie będą takie samotne?
W związku z imprezą spotykamy się o 12.00 (26.08) na chacie bloga.
Tam będziemy wspólnie rozgrywać co dzieje się na przyjęciu.
Kto nie może, nie chce ewentualnie może napisać opowiadanie do kogoś.
Z chatu tez będziemy przelewać pomysły na posty.
Proszę was o obecność, wręcz błagam strasznie mi na tym zależy.
Startujemy o 12.00!
Do zobaczenia!
Organizatorka Katherine Reed
A zaproszenie ma każdy!
od tess cd saymon
Jechałam spokojnie, jeszcze nie był czas na popisywanie się, ale trzymałam się drugiego miejsca za Saymon'em. Wyścig miał się skończyć w Paradise na kilku piętrowym parkingu, więc się nie śpieszyłam. Utrzymywałam taką prędkość jaka była najlepsza jak na razie. Tylko , że mi się to nudziło.
Przyśpieszyłam na tyle, by zbliżyć się do Porsche. Dosłownie przyczepiłam się do tyłu samochodu. Spokojnie położyłam nogi na kierownicę, a gdy Saymon zerknął w lusterko pokazałam mu język. Próbował mnie zrzucić skręcając raz w lewo, a raz w prawo.
- Pff, amator - powiedziałam cicho.
Zbliżaliśmy się do miasta.Usiadłam normalnie i chwyciłam pewnie kierownicę. Saymon skręcił w lewo próbując zrzucić mojego dodge z ulicy, ale ja szybkim ruchem skręciłam w prawo odczepiając się od samochodu. Zanim chłopak się zorientował już jechaliśmy łeb w łeb. Wjechaliśmy na ruchowe ulice. Obydwoje omijaliśmy zwinne samochody. Saymon znów przyśpieszył powtórnie machając mi. Popisywał się. Uśmiechnęłam się pod nosem. Docisnęłam gaz. Za chwilę miał pojawić się skręt w lewo. Postanowiłam również się popisać. Dogoniłam Porsche, prześcignęłam je i skręciłam w lewo.
http://img2.demotywatoryfb.pl//uploads/201305/1368979932_by_mateo95_inner.gif
Podczas jechania bokiem spojrzałam na Saymon'a. Ze złośliwym uśmieszkiem puściłam mu oczko i włączyłam nitro. Droga przede mną była już dość prosta i pokonam ją dość szybko.
(?)
Przyśpieszyłam na tyle, by zbliżyć się do Porsche. Dosłownie przyczepiłam się do tyłu samochodu. Spokojnie położyłam nogi na kierownicę, a gdy Saymon zerknął w lusterko pokazałam mu język. Próbował mnie zrzucić skręcając raz w lewo, a raz w prawo.
- Pff, amator - powiedziałam cicho.
Zbliżaliśmy się do miasta.Usiadłam normalnie i chwyciłam pewnie kierownicę. Saymon skręcił w lewo próbując zrzucić mojego dodge z ulicy, ale ja szybkim ruchem skręciłam w prawo odczepiając się od samochodu. Zanim chłopak się zorientował już jechaliśmy łeb w łeb. Wjechaliśmy na ruchowe ulice. Obydwoje omijaliśmy zwinne samochody. Saymon znów przyśpieszył powtórnie machając mi. Popisywał się. Uśmiechnęłam się pod nosem. Docisnęłam gaz. Za chwilę miał pojawić się skręt w lewo. Postanowiłam również się popisać. Dogoniłam Porsche, prześcignęłam je i skręciłam w lewo.
http://img2.demotywatoryfb.pl//uploads/201305/1368979932_by_mateo95_inner.gif
Podczas jechania bokiem spojrzałam na Saymon'a. Ze złośliwym uśmieszkiem puściłam mu oczko i włączyłam nitro. Droga przede mną była już dość prosta i pokonam ją dość szybko.
(?)
niedziela, 24 sierpnia 2014
od Kath CD Trevor
Te słowa ledwo co przeszły mi przez gardło, ale nie mogłam przez nawet część sekundy się zachwiać czy być nie pewna, bo wtedy Jev się pozna.Nie miałam ochoty na to by go ranić.To była dla niego jedyna szansa.Niedługo zapomni o mnie. Znajdzie sobie jakąś blondynkę i będzie szczęśliwy u jej boku.A ja?
Nic mi teraz w głowie jak złagodzić moje złamane serce wodospadem alkoholu.Jestem wampirem pewnie przed tym wszystkim zabije kogoś, po siorbię sobie z rozkoszą jego krew po czym skieruje się do baru.
Lecz zanim zacznę leczyć ten ból wygarnę mojemu braciszkowi.
-Wiesz co?!-moje oczy zmieniły kolor na szkarłatny okazując gniew.Rzadko tak mam, bo to oznaka granicy wściekłości. Stanęłam z nim twarzą w twarz.
-Podziękujesz mi?-zaśmiał się
-Mogłabym.Lecz do cholery co to było? Wiesz,że jesteś silniejszy mogłeś go zabić.Prowokowałeś go.Ciebie nie trudno wyprowadzić z równowagi.
-Siostrzyczko nie pozwalaj sobie.-na jego twarzy wymalował się specyficzny uśmieszek.-Ja tylko ci pomagam.Przecież nie chcesz go widzieć, tak?-spojrzał mi w oczy po czym ja spuściłam szybko wzrok, nastała dręcząca cisza.Przerwałam ją mówiąc
-Tak.-skłamałam.Przecież ja go kocham.
-To dobrze bo gdyby nie to było by nieciekawie.Rodzice przyjeżdżają.-po tym ostatnim zdaniu już się tak nie szczerzył.
-Kłamiesz.
-Owszem.Często to robię, ale nie tym razem.
Wtedy pomyślałam, że gdybym właśnie nie odsunęła Jev'a od siebie ojciec i matka pozbyli by się go.
Sama już nie wiedziałam co robić. Z jednej strony wiedziałam, że zrobiłam dobrze, bo kiedy rodzice dowiedzieliby się, że jestem razem z upadłym...Ehh aż nie mogę o tym myśleć.
Wyszłam z domu trzaskając drzwiami.Szłam ulicą Forestcity. Już z daleka widziałam PUB.
"Przecież ja go kocham.Cholerne wampirze uczucia! Dlaczego my czujemy bardziej?! "
Weszłam do baru.Barman po mojej minie już wiedział co podać naszykował kolejkę.Wypiłam jedno piwo jednym łykiem po czym usiadły obok mnie te panieneczki.
-Gdzie ten twój chłopak?
-Czyżby już nie jesteście razem?
-Zostawił cię? Oj jak przykro.
-Pocieszymy go.
Po chwili już nie mogłam.Rozpierała mnie nienawiść,gniew i żal.Co u wampira jest wybuchowym połączeniem,a miałam jednak dziś nikogo nie zabijać.Życie.Wyprowadziłam dwie z budynku za pomocą hipnozy.Blondynce kazałam zostać.Niech go pocieszy kiedy go spotka.
Wbiłam kły w tętniącą żyłę na szyi jednej z dziewczyn druga zahipnotyzowana stała obok.Czułam jak przejmuje władze nad jej życiem, czułam jak każda kropla krwi przelewa się do moich warg.Po chwili martwa dziewczyna opadła na ziemie.
Drugą miałam ochotę rozszarpać. Przerwać jej każdą większą żyłę, patrzeć jak ta kobieta która wcześniej kleiła się do niego teraz się wykrwawia, jak zostawia ścieżki krwi.Nie zastanawiałam się ani przez moment co może czuć.Byłam wampirem i nadal nim jestem.Nie mam litości, a potrafię kochać to takie dziwne.
Spojrzałam jej w oczy używając hipnozy.
-Nie krzycz.Nie będzie bolało.
Przez chwile zastanawiałam się czy nie wyrwać jej serca...?
Wypiłam krew z jej szyi, później krew z żył z wewnętrznej części nadgarstka, a potem skręciłam jej kark.Upadła o bruk jak szklana lalka.A ja otarłam ślady krwi z ust.
Myślałam,że kiedy zabije kogoś zapomnę o nim i tak było, ale przez tylko kilka sekund.
(?)
od Trevor'a CD Kath
Obudziłem się dzień po wypadku. Szybko. Za szybko. Byłem przytomny, ale czułem się jakby wszystko odgrywało się za szybą. Dźwięki były zniekształcone, a obraz zamazany. To tak jakby ktoś zanurzył mnie w wodzie, z tą jedną różnicą, że mogłem swobodnie oddychać.
Dopiero koło południa docierało do mnie co się stało. Zacząłem sobie przypominać.
Jechaliśmy z imprezy, kłóciliśmy się. Zaraz, jak to jechaliśmy? Ktoś ze mną był? Słyszałem krzyk, kto to był…
-Ślicznotka… - wymamrotałem półprzytomny.
Kath jechała ze mną, ale gdzie ona jest. Nie było jej w szpitalu. Nie czułem jej obecności, chociaż wydaje mi się, że jakaś część jej jest ze mną.
Jak to możliwe, że już wydobrzałem? Mój stan był krytyczny, byłem w śpiączce a dziś jestem przytomny i jeśli tak dalej pójdzie to za około tydzień wyjdę ze szpitala. Jedyna co przychodziło mi do głowy to cud, ale przecież musiało istnieć jakieś racjonalne wyjaśnienie. Myśl Jev, myśl. Musiałem spotkać się z Kath, tego byłem pewien.
Dni mijały szybko, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłem. Dostawałem szału gdy nie było przy mnie Kath, zupełnie jakbym miał obsesję. Zastanawiałem się dlaczego jej przy mnie nie ma, dlaczego wtedy jej nie było.
Dziś środa, wychodzę ze szpitala. Kath nie było u mnie ani razu, więc gdy tylko dostałem wypis ruszyłem do jej domu. Moje rany już się prawie zagoiły i po wypadku zostały tylko blizny i ręka w gipsie. Zadzwoniłem do drzwi, ale nikt nie otworzył. Już miałem odchodzić gdy właśnie ktoś wyszedł na dwór.
-Czego chcesz? – Zapytał Niklaus.
-Od Ciebie nic. Zawołaj Kath. – Odparłem zniecierpliwiony.
-Ona nie chce z Tobą rozmawiać. Z resztą nie ma jej w domu.
-Gdzie ona jest?
-Czegoś nie rozumiesz? Ona nie chce Cię wiedzieć. – Klaus gadał do mnie jak do idioty.
Nie wytrzymałem. Chłopak próbował na mnie hipnozy, ja na szczęście już dawno uodporniłem się na tą moc wampirów. To spotęgowało mój gniew. Zdrową ręką chwyciłem go za koszulę i pchnąłem na ścianie zostawiając na niej ślad w postaci wgniecenia.
-Gadaj gdzie ona jest.- Warknąłem przez zęby.
-Puść go!- Usłyszałem za swoimi plecami.
Odwróciłem się szybko, bo od razu rozpoznałem ten głos.
-Musimy porozmawiać. – Stwierdziłem.
-Mówiłem ci już, że ona nie chce mieć z Tobą nic wspólnego! – Warknął poturbowany wampir.
-Klaus to moja sprawa a Ciebie nikt nie mianował moim adwokatem, więc zamknij się. – Skarciła go opanowana siostra.
Postanowiliśmy iść do parku, aby porozmawiać. Milczeliśmy całą drogę nie mogłem znieść pustego spojrzenia Kath więc nie patrzyłem na nią. Gdy dotarliśmy na miejsce Kath usiadła na ławkę a ja stałem przed nią.
-Ślicznotko, możesz…
-Nie mów tak do mnie. – Odparła sucho. – Nie chcę abyś tak do mnie mówił, nie chcę abyś w ogóle się do mnie odzywał.
-To jak mam z Tobą rozmawiać? – Zapytałem ironicznie.
-Słuchaj co mam Ci do powiedzenia. Mam Cię dość, nie chcę się dłużej z Tobą spotykać. Nie pisz, nie dzwoń, nie przychodź. Najlepiej udawaj, że nie istnieję. Ja zrobię to samo.
-Chyba czego ode mnie wymagasz. Do chole** nie rozumiesz, że ja Cię kocham? – Walczyłem.
-Trevor, idź już.- Powiedziała i odwróciła się plecami.
Zbliżyłem się do niej, położyłem rękę na ramieniu dziewczyny, ale ona szybko ją zepchnęła.
-Wynoś się z mojego życia!- Krzyknęła tak, że kilku przechodniów gapiło się na mnie jak na jakiegoś zboczeńca.
Nie wiedziałem co mam robić, byłe przybity i pusty w środku. Odszedłem.
Kath?
Dopiero koło południa docierało do mnie co się stało. Zacząłem sobie przypominać.
Jechaliśmy z imprezy, kłóciliśmy się. Zaraz, jak to jechaliśmy? Ktoś ze mną był? Słyszałem krzyk, kto to był…
-Ślicznotka… - wymamrotałem półprzytomny.
Kath jechała ze mną, ale gdzie ona jest. Nie było jej w szpitalu. Nie czułem jej obecności, chociaż wydaje mi się, że jakaś część jej jest ze mną.
Jak to możliwe, że już wydobrzałem? Mój stan był krytyczny, byłem w śpiączce a dziś jestem przytomny i jeśli tak dalej pójdzie to za około tydzień wyjdę ze szpitala. Jedyna co przychodziło mi do głowy to cud, ale przecież musiało istnieć jakieś racjonalne wyjaśnienie. Myśl Jev, myśl. Musiałem spotkać się z Kath, tego byłem pewien.
Dni mijały szybko, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłem. Dostawałem szału gdy nie było przy mnie Kath, zupełnie jakbym miał obsesję. Zastanawiałem się dlaczego jej przy mnie nie ma, dlaczego wtedy jej nie było.
Dziś środa, wychodzę ze szpitala. Kath nie było u mnie ani razu, więc gdy tylko dostałem wypis ruszyłem do jej domu. Moje rany już się prawie zagoiły i po wypadku zostały tylko blizny i ręka w gipsie. Zadzwoniłem do drzwi, ale nikt nie otworzył. Już miałem odchodzić gdy właśnie ktoś wyszedł na dwór.
-Czego chcesz? – Zapytał Niklaus.
-Od Ciebie nic. Zawołaj Kath. – Odparłem zniecierpliwiony.
-Ona nie chce z Tobą rozmawiać. Z resztą nie ma jej w domu.
-Gdzie ona jest?
-Czegoś nie rozumiesz? Ona nie chce Cię wiedzieć. – Klaus gadał do mnie jak do idioty.
Nie wytrzymałem. Chłopak próbował na mnie hipnozy, ja na szczęście już dawno uodporniłem się na tą moc wampirów. To spotęgowało mój gniew. Zdrową ręką chwyciłem go za koszulę i pchnąłem na ścianie zostawiając na niej ślad w postaci wgniecenia.
-Gadaj gdzie ona jest.- Warknąłem przez zęby.
-Puść go!- Usłyszałem za swoimi plecami.
Odwróciłem się szybko, bo od razu rozpoznałem ten głos.
-Musimy porozmawiać. – Stwierdziłem.
-Mówiłem ci już, że ona nie chce mieć z Tobą nic wspólnego! – Warknął poturbowany wampir.
-Klaus to moja sprawa a Ciebie nikt nie mianował moim adwokatem, więc zamknij się. – Skarciła go opanowana siostra.
Postanowiliśmy iść do parku, aby porozmawiać. Milczeliśmy całą drogę nie mogłem znieść pustego spojrzenia Kath więc nie patrzyłem na nią. Gdy dotarliśmy na miejsce Kath usiadła na ławkę a ja stałem przed nią.
-Ślicznotko, możesz…
-Nie mów tak do mnie. – Odparła sucho. – Nie chcę abyś tak do mnie mówił, nie chcę abyś w ogóle się do mnie odzywał.
-To jak mam z Tobą rozmawiać? – Zapytałem ironicznie.
-Słuchaj co mam Ci do powiedzenia. Mam Cię dość, nie chcę się dłużej z Tobą spotykać. Nie pisz, nie dzwoń, nie przychodź. Najlepiej udawaj, że nie istnieję. Ja zrobię to samo.
-Chyba czego ode mnie wymagasz. Do chole** nie rozumiesz, że ja Cię kocham? – Walczyłem.
-Trevor, idź już.- Powiedziała i odwróciła się plecami.
Zbliżyłem się do niej, położyłem rękę na ramieniu dziewczyny, ale ona szybko ją zepchnęła.
-Wynoś się z mojego życia!- Krzyknęła tak, że kilku przechodniów gapiło się na mnie jak na jakiegoś zboczeńca.
Nie wiedziałem co mam robić, byłe przybity i pusty w środku. Odszedłem.
Kath?
od Camili CD Klaus
- Nie mówiłam żebyś od razu wniósł wszystkie, ale oszczędziłeś mi pracy- wzruszyłam ramionami- Właściwie chodziło mi tylko o te najcięższe, ale dobra.
Brak odpowiedzi z jego strony. Podeszłam do recepcji i opróżniłam kasę. Chłopak łapczywie spojrzał na jej zawartość.
- Nawet nie myśl, że zapłacę ci za wniesienie kilka pudeł- schowałam wszystko do portfela żeby mieć pewność że nic nie zwinie.
Usiadłam na małej kanapie przy oknie i zapaliłam papierosa.
- Chcesz?- spytałam lekko wyciągając w jego stronę rękę z paczką reszty papierosów.
Brak odpowiedzi z jego strony. Podeszłam do recepcji i opróżniłam kasę. Chłopak łapczywie spojrzał na jej zawartość.
- Nawet nie myśl, że zapłacę ci za wniesienie kilka pudeł- schowałam wszystko do portfela żeby mieć pewność że nic nie zwinie.
Usiadłam na małej kanapie przy oknie i zapaliłam papierosa.
- Chcesz?- spytałam lekko wyciągając w jego stronę rękę z paczką reszty papierosów.
od Saymon'a CD Tess
-Zobaczę sobie ten wyścig,a o której?
-O 20-powiedziała
-Zobaczymy jaka szybka jesteś
Wyszliśmy z pizzeri. Odwiozłem Tess do warsztatu.
-Dzięki-powiedziała
-To ja dziękuję,za miło spędzony czas...to o 20 zobaczę jak dobry jest twój Dodge,do zobaczenia.
-Pa-powiedziała i od razu,zaczęła coś szperać w aucie
...........................19:30.................................
NA MIEJSCU
Od razu zauważyłem Tess,podszedłem do dziewczyny.
-Powodzenia
-Dzięki
-Zobaczymy,które auto jest szybsze-uśmiechnąłem się
-Jak to?-zdziwiła się
-Biorę udział,podrasowałem sobie trochę moje autko-odszedłem i wsiadłem do swojego Porsche.
Po chwili zaczęli odliczać,wszyscy,zaczęli wciskać gaz,
-3
-2
-1
-START!!!!!!!!!!!!
Wszystkie auta ruszyły,było ich z osiem.Byłem na razie pierwszy,ale od razu zaczął do mnie przybliżać się Dodge Tess.Pomachałem jej z lekkim uśmieszkiem i wcisnąłem trochę mocniej gaz.
(?)
-O 20-powiedziała
-Zobaczymy jaka szybka jesteś
Wyszliśmy z pizzeri. Odwiozłem Tess do warsztatu.
-Dzięki-powiedziała
-To ja dziękuję,za miło spędzony czas...to o 20 zobaczę jak dobry jest twój Dodge,do zobaczenia.
-Pa-powiedziała i od razu,zaczęła coś szperać w aucie
...........................19:30.................................
NA MIEJSCU
Od razu zauważyłem Tess,podszedłem do dziewczyny.
-Powodzenia
-Dzięki
-Zobaczymy,które auto jest szybsze-uśmiechnąłem się
-Jak to?-zdziwiła się
-Biorę udział,podrasowałem sobie trochę moje autko-odszedłem i wsiadłem do swojego Porsche.
Po chwili zaczęli odliczać,wszyscy,zaczęli wciskać gaz,
-3
-2
-1
-START!!!!!!!!!!!!
Wszystkie auta ruszyły,było ich z osiem.Byłem na razie pierwszy,ale od razu zaczął do mnie przybliżać się Dodge Tess.Pomachałem jej z lekkim uśmieszkiem i wcisnąłem trochę mocniej gaz.
(?)
od Elisabeth CD Kevin
Od razu było słychać wesołe szczekanie Sargas'a.Pies od razu podbiegł do mnie,machał wesoło ogonkiem.Po chwili skoczył na Kevin'a,lizał go po rękach.
-Oj,Sargas-powiedziałam wesoło do psinki-wybacz,ale Sargas uwielbia nowych ludzi
-Cóż,zauważyłem-chłopak pogłaskał psa
Sargas i Duke od razu zaczęli sobie razem biegać po pokojach.
-Może,chcesz coś do picia?-zapytałam wchodząc do kuchni-kawę,herbatę?
-Nie dzięki-odpowiedział rozglądając się
-Na pewno?
-No to niech będzie herbata.
-Okey-powiedział i wlałam wodę do czajnika
-Czuj się tutaj swobodnie
-Dzięki-odpowiedział szybko
Woda się zagotowała,zalałam herbatę w kubku.Wyciągnęłam cukier i dwie łyżeczki.Poszłam do dużego pokoju.Kevin siedział na kanapie.Podałam mu herbatę.
-Nie słodziłam-położyłam cukier na stolik
Sargas i Duke bawili się obok nas,gumową piłeczką.
-Oj wybacz,ale zapomniałam dać jedzenie Sargasowi,zaraz wrócę-powiedziałam i poszłam do kuchni-Sargas,jedzonko!
Nasypałam,od razu przybiegł Sargas,a za nim Duke
-No widzę,że masz nowego kolegę.Tobie też nasypiemy-wyciągnęłam miskę,wsypałam karmę,dolałam do innej miski wody-smacznego
Duke szybko podszedł do miseczki.
Szybko wróciłam do pokoju,jedynie co było słychać to,chrupanie przez psów karmy i deszcz.
Po chwili zaczęło grzmieć i mocniej padać.
-No to się rozpadało-wzięłam głęboki łyk już letniej herbaty-coś mało mówisz
(?)
-Oj,Sargas-powiedziałam wesoło do psinki-wybacz,ale Sargas uwielbia nowych ludzi
-Cóż,zauważyłem-chłopak pogłaskał psa
Sargas i Duke od razu zaczęli sobie razem biegać po pokojach.
-Może,chcesz coś do picia?-zapytałam wchodząc do kuchni-kawę,herbatę?
-Nie dzięki-odpowiedział rozglądając się
-Na pewno?
-No to niech będzie herbata.
-Okey-powiedział i wlałam wodę do czajnika
-Czuj się tutaj swobodnie
-Dzięki-odpowiedział szybko
Woda się zagotowała,zalałam herbatę w kubku.Wyciągnęłam cukier i dwie łyżeczki.Poszłam do dużego pokoju.Kevin siedział na kanapie.Podałam mu herbatę.
-Nie słodziłam-położyłam cukier na stolik
Sargas i Duke bawili się obok nas,gumową piłeczką.
-Oj wybacz,ale zapomniałam dać jedzenie Sargasowi,zaraz wrócę-powiedziałam i poszłam do kuchni-Sargas,jedzonko!
Nasypałam,od razu przybiegł Sargas,a za nim Duke
-No widzę,że masz nowego kolegę.Tobie też nasypiemy-wyciągnęłam miskę,wsypałam karmę,dolałam do innej miski wody-smacznego
Duke szybko podszedł do miseczki.
Szybko wróciłam do pokoju,jedynie co było słychać to,chrupanie przez psów karmy i deszcz.
Po chwili zaczęło grzmieć i mocniej padać.
-No to się rozpadało-wzięłam głęboki łyk już letniej herbaty-coś mało mówisz
(?)
Od Williama CD Mackenzie
Tak więc, poszliśmy w stronę najbliższej kawiarni. Była tuż za rogiem, a więc nie musieliśmy szukać nazbyt daleko.
Wybraliśmy stolik w najdalszym rogu pomieszczenia, mimo że nie było zbyt wielu osób.
-No więc, czemu się tak zlękłaś?-zapytałem natychmiast. Spojrzała na mnie niechętnie.
-Nie bądź taki ciekawski-rzuciła. Zamilkliśmy oboje. W tym czasie podeszła do nas kelnerka. Zamówiliśmy kawę i czekaliśmy. Mackenzie zaczęła bębnić palcami o stolik. Przyglądałem jej się w skupieniu.
-Co?-zapytała tak nagle, że aż podskoczyłem.
-Nic-odparłem szybko i spuściłem wzrok na własne dłonie. Znów zapadła krępująca cisza. Nie wiedziałem, o czym zagadać. Mackenzie chyba to nie przeszkadzało. Zresztą sam nie wiem. Nic nie mogłem wyczytać z jej twarzy.
Kelnerka przyniosła nasze zamówienia i oddaliła się.
-Mieszkasz w Paradise?-zacząłem. Spojrzała na mnie nieco nieprzytomnie.-No, w Paradise czy w Forestcity?
-Paradise-ucięła krótko.
-Ja też. Długo?-dopytywałem się, chcąc mówić cokolwiek.
-Jakiś czas-westchnęła. -A ty?
-Trochę...-przyznałem. Tak mniej-więcej prezentowała się nasza rozmowa o niczym. Znów było cicho, jak makiem zasiał.
-Ładna dziś pogoda-znów się odezwałem. Moja towarzyszka spojrzała na mnie krytycznie.
-Owszem. Śliczna-mruknęła.
-Słońce ładnie świeci, ptaszki śpiewają. Aż chce się iść na spacer, nie? Pochodzić, powdychać spaliny. Właściwie, to takie trochę...
-Przestań! W życiu nie słyszałam, żeby ktoś nawijał takie głupoty jak ty teraz-zirytowała się. Ja tymczasem uśmiechnąłem.
-Możesz się przyzwyczaić, kochana. Ja zawsze nawijam głupoty-powiedziałem, śmiejąc jak głupi do sera.
<Mackenzie? :3 >
Wybraliśmy stolik w najdalszym rogu pomieszczenia, mimo że nie było zbyt wielu osób.
-No więc, czemu się tak zlękłaś?-zapytałem natychmiast. Spojrzała na mnie niechętnie.
-Nie bądź taki ciekawski-rzuciła. Zamilkliśmy oboje. W tym czasie podeszła do nas kelnerka. Zamówiliśmy kawę i czekaliśmy. Mackenzie zaczęła bębnić palcami o stolik. Przyglądałem jej się w skupieniu.
-Co?-zapytała tak nagle, że aż podskoczyłem.
-Nic-odparłem szybko i spuściłem wzrok na własne dłonie. Znów zapadła krępująca cisza. Nie wiedziałem, o czym zagadać. Mackenzie chyba to nie przeszkadzało. Zresztą sam nie wiem. Nic nie mogłem wyczytać z jej twarzy.
Kelnerka przyniosła nasze zamówienia i oddaliła się.
-Mieszkasz w Paradise?-zacząłem. Spojrzała na mnie nieco nieprzytomnie.-No, w Paradise czy w Forestcity?
-Paradise-ucięła krótko.
-Ja też. Długo?-dopytywałem się, chcąc mówić cokolwiek.
-Jakiś czas-westchnęła. -A ty?
-Trochę...-przyznałem. Tak mniej-więcej prezentowała się nasza rozmowa o niczym. Znów było cicho, jak makiem zasiał.
-Ładna dziś pogoda-znów się odezwałem. Moja towarzyszka spojrzała na mnie krytycznie.
-Owszem. Śliczna-mruknęła.
-Słońce ładnie świeci, ptaszki śpiewają. Aż chce się iść na spacer, nie? Pochodzić, powdychać spaliny. Właściwie, to takie trochę...
-Przestań! W życiu nie słyszałam, żeby ktoś nawijał takie głupoty jak ty teraz-zirytowała się. Ja tymczasem uśmiechnąłem.
-Możesz się przyzwyczaić, kochana. Ja zawsze nawijam głupoty-powiedziałem, śmiejąc jak głupi do sera.
<Mackenzie? :3 >
od Klausa do Adeline
Kolejny wampirzy dzień.Niebo było niewidoczne pod grubymi warstwami ciemnych chmur z których przed niecałą godziną ulewały się krople deszczu. Szedłem ulica Paradise z rękami w kieszeniach, ale po chwili naszła mnie straszliwa chęć na papierosa.Wampirowi nikt nie zabroni. Wyciągnąłem paczkę papierosów i zapaliłem jednego z nich,ostatniego.
Miałem nawet dobry humor,ale jakaś ruda wampirzyca to zmieniła.Wpadła na mnie jakby nie patrzyła gdzie idzie.Ostatni papieros wpadł do kałuży.Ona niczym niewzruszona miała zamiar iść dalej, ale wtedy ja mocno chwyciłem ją za rękę.
-Nie dość,że oczu nie otwierasz to jeszcze języka ci zabrakło,chociaż masz rację jestem w złym humorze i samo przepraszam nie wystarczy-warknąłem patrząc jej wrogo w oczy
-Śpieszę się.
-Ja też się śpieszyłem, ale jakaś niezdarna wampirzyca sprawiła, że już czas mnie nie goni.-uśmiechnąłem się do niej złośliwie,a ona głęboko westchnęła odtrącając kosmyk włosów z jej ramienia.
-Czego wiem ze chcesz.Obecnie nie mam pieniędzy aby odkupić ci tą paczkę tych cholernych papierosów poza tym nic ci się nie stanie.-odparła z ironią.
-Nie byłoby cię stać na połowę takiego papierosa.-spojrzałem na nią po czym dodałem-Ja mam pieniądze. Chodźmy na piwo.
-Nie rozumiem-zaśmiała się
-Musisz teraz poprawić mi humor
-Mam zatańczyć ci nago na blacie kiedy ty będziesz siorbał piwko?-zaśmiała się z sarkazmem
-Nie pogardzę.Oczywiście jeżeli jest co oglądać.-powiedziałem ciągnąc ją do najlepszego baru w Paradise.
Nie mam zamiaru jej zaliczyć... może na razie xD
(?)
Kevin CD Elisbeth
- Ehh powiedzmy, że uciekam przed złą przeszłością. Chcę zapomnieć co mnie wtedy spotkało- powiedziałem i zacząłem iść dalej.
- A co cię wtedy spotkało?- dopytywała
- To już nie twój interes- mruknąłem
- No proszę- nalegała
- Czy jakbyś ty miała najgorsze dzieciństwo na świecie to chciałabyś o nim mówić?- warknąłem
- No, nie... Przepraszam, nie wiedziałam...- mówiła już bardziej skruszona.
- Właśnie. Bo niby skąd mogłabyś wiedzieć, hm?- spojrzałem na nią.
- Wybacz. Zapamiętam aby więcej nie poruszać z tobą tego tematu- powiedziała łapiąc się za rękę.
- Jak to "więcej" ?- lekko uniosłem jedną brew.
- Nooo po prostu...- gdy skończyła to mówić zaczął padać deszcz.
Spojrzałem w górę i westchnąłem. Nie zbyt lubiłem kiedy padało. Dziewczyna chyba to zauważyła po moim zachowaniu.
- Może przeczekamy deszcz u mnie w domu? Akurat jest nie daleko- zaproponowała, a że nie miałem zbytnio innego wyboru zgodziłem się.
Kilka minut później staliśmy przed jej domem. Dziewczyna przekręciła kluczyk w drzwiach i weszliśmy do środka. Duke oczywiście wbiegł pierwszy.
sobota, 23 sierpnia 2014
od Kath CD Trevor
-Pojebało cię!-wrzasnęłam próbując wydostać się z uścisku-Puszczaj.-warknęłam pokazując kły wtedy zostałam pchnięta o ziemie.
-Dlaczego to robisz?-zapytałam z gniewem i pretensją
-Przywiązujesz na siebie za dużo uwagi.
-Właśnie.Na siebie nie na ciebie.-syknęłam po czym myślałam, że to już koniec,ale nie on nie pozwolił mi odejść i chwycił mnie za nadgarstek.
-Przecież jesteśmy rodzeństwem.-wtedy poczułam jak w moich oczach płonie ogień.Jednym szybkim i energicznym ruchem wyrwałam swoją rękę stając przed nim patrząc mu się w oczy.
-Teraz sobie przypomniałeś?-warknęłam z ironią.-Teraz? Szkoda, że nie pamiętałeś o mnie kiedy leżałam zasztyletowana w trumnie przez około wiek, przez Ciebie kochany braciszku.-powiedziałam to poważnie, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek, ale milczał.Nie wiedział co ma odpowiedzieć.
Wtedy ja wampirzym tempem znalazłam się na miejscu wypadku.Nie wiedziałam gdzie byłam,ale zapach Trevor'a a jego krwi mogłam rozpoznać wszędzie.
Kiedy znalazłam się na miejscu widziała tylko ludzi zbierających samochód i kałużę krwi.Zabrali go.Stwierdziłam i od razu skierowałam się do szpitala.W rejestracji zapytałam o niego, owszem z początku nie chcieli mi powiedzieć gdzie dokładnie leży, ale hipnoza się na coś w końcu przydaje.
Stanęłam w drzwiach sali.Był nieprzytomny.Miał podłączona kroplówkę.Strasznie było mi wstyd.Moja obecność pakowała go tylko w niezłe gówno.Byłam tylko jak kula u nogi.
Usiadłam obok niego przysuwając sobie krzesło bliżej.Chwyciłam go za rękę. Czułam jak łzy napływają mi do oczu.Wiedziałam, że nie mogę od tak pieprzyć mu życia, ale też nie zostawię go w takim stanie.My wampiry mamy wrodzoną specyficzna umiejętność, a co dopiero pierwsi.Kiedy jakiś śmiertelnik czy nawet anioł napije się naszej krwi jego rany,urazy wewnętrzne czy zewnętrzne goją się o wiele szybciej.
Więc tak zrobiłam.Swoimi kłami przecięłam lekko żyły z wewnętrznej części nadgarstka i przyłożyłam mu go do ust.Kiedy czułam, że wypił odpowiednią ilość zabrałam rękę.
Delikatnie pocałowałam go w usta tak żeby się nie obudził, bo już był w o wiele lepszym stanie niż wcześniej, odłączyłam mu również kroplówkę.
-Już nie będzie ci potrzebna-szepnęłam wychodząc patrząc się na niego ostatni raz.Musiałam wyjść wcześniej, bo za chwile się obudzi.Nie chciałam go tak zostawiać.Coś kazało mi zostać, ale skoro mam go ranić to po cholerę mam go skazywać na moją obecność? Kocham go, ale chce by on był szczęśliwy, a wydaje mi się, ze tu ja miałam najwięcej szczęścia taki ktoś z taką idiotką jak ja?! Chyba nie zasługuje na takie szczęście.
(?)
-Dlaczego to robisz?-zapytałam z gniewem i pretensją
-Przywiązujesz na siebie za dużo uwagi.
-Właśnie.Na siebie nie na ciebie.-syknęłam po czym myślałam, że to już koniec,ale nie on nie pozwolił mi odejść i chwycił mnie za nadgarstek.
-Przecież jesteśmy rodzeństwem.-wtedy poczułam jak w moich oczach płonie ogień.Jednym szybkim i energicznym ruchem wyrwałam swoją rękę stając przed nim patrząc mu się w oczy.
-Teraz sobie przypomniałeś?-warknęłam z ironią.-Teraz? Szkoda, że nie pamiętałeś o mnie kiedy leżałam zasztyletowana w trumnie przez około wiek, przez Ciebie kochany braciszku.-powiedziałam to poważnie, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek, ale milczał.Nie wiedział co ma odpowiedzieć.
Wtedy ja wampirzym tempem znalazłam się na miejscu wypadku.Nie wiedziałam gdzie byłam,ale zapach Trevor'a a jego krwi mogłam rozpoznać wszędzie.
Kiedy znalazłam się na miejscu widziała tylko ludzi zbierających samochód i kałużę krwi.Zabrali go.Stwierdziłam i od razu skierowałam się do szpitala.W rejestracji zapytałam o niego, owszem z początku nie chcieli mi powiedzieć gdzie dokładnie leży, ale hipnoza się na coś w końcu przydaje.
Stanęłam w drzwiach sali.Był nieprzytomny.Miał podłączona kroplówkę.Strasznie było mi wstyd.Moja obecność pakowała go tylko w niezłe gówno.Byłam tylko jak kula u nogi.
Usiadłam obok niego przysuwając sobie krzesło bliżej.Chwyciłam go za rękę. Czułam jak łzy napływają mi do oczu.Wiedziałam, że nie mogę od tak pieprzyć mu życia, ale też nie zostawię go w takim stanie.My wampiry mamy wrodzoną specyficzna umiejętność, a co dopiero pierwsi.Kiedy jakiś śmiertelnik czy nawet anioł napije się naszej krwi jego rany,urazy wewnętrzne czy zewnętrzne goją się o wiele szybciej.
Więc tak zrobiłam.Swoimi kłami przecięłam lekko żyły z wewnętrznej części nadgarstka i przyłożyłam mu go do ust.Kiedy czułam, że wypił odpowiednią ilość zabrałam rękę.
Delikatnie pocałowałam go w usta tak żeby się nie obudził, bo już był w o wiele lepszym stanie niż wcześniej, odłączyłam mu również kroplówkę.
-Już nie będzie ci potrzebna-szepnęłam wychodząc patrząc się na niego ostatni raz.Musiałam wyjść wcześniej, bo za chwile się obudzi.Nie chciałam go tak zostawiać.Coś kazało mi zostać, ale skoro mam go ranić to po cholerę mam go skazywać na moją obecność? Kocham go, ale chce by on był szczęśliwy, a wydaje mi się, ze tu ja miałam najwięcej szczęścia taki ktoś z taką idiotką jak ja?! Chyba nie zasługuje na takie szczęście.
(?)
od Mackenzie CD William
Moja nowa sukienka. Cholera zapłaciłam za nią majątek a teraz nadaje się jedyna jako szmata do wycierania podłogi. Wymamrotałam jakieś ciche przekleństwo.
-A ty jak masz na imię? – Zapytał zdając sobie sprawę z tego, że nie mam ochoty się przedstawić.
-Mackenzie. - Odparłam zirytowana.
Pozwoliłam sobie spojrzeć na niego i wtedy wyczułam, że on jest dzieckiem nocy. Najgorsze było to, że był aniołem, jak ja. Znaleźli mnie? Skąd oni w ogóle wiedzieli, że ja istnieję? Nie, nie dam się tak łatwo. Może się mylę?
-Ładnie, mogę ci mówić Kenzie? – Zapytał przyjacielsko.
-Skoro podoba Ci się moje imię, to dlaczego chcesz je skracać?
-No tak. Gdzie się tak spieszyłaś?
-To chyba nie powinno Cię interesować. – Odparłam podejrzliwie. – Przepraszam, naprawdę się spieszę. – Powiedziałam i odeszłam.
Czułam na sobie spojrzenie Wiliama długo po tym jak opuściłam pasy. Spieszyłam się na prywatne lekcje stepu, na które już byłam spóźniona. Dotarłam na miejsce dziesięć minut po czasie. Drzwi do Sali były zamknięte a na nich wisiała karteczka z napisem „Dzisiejsze lekcje zostają odwołane. Przepraszamy”. Kopnęłam poirytowana w drzwi i wyszłam na ulicę. Przed wyjściem wyjęłam z torby szeroką bluzę i założyłam ją maskując dziury w sukience. Nałożyłam kaptur na głowę, aby nie rozpoznał mnie nikt ze szkoły. Wybiegłam po schodach jak oparzona i z oczyma pod kapturem i zauważyłam Wiliama stojącego przed budynkiem. Wpadłam na niego a on zręcznie mnie przytrzymał, co w oczach przechodniów wyglądało jakbym celowo wpadła w jego ramiona.
-No proszę, znamy się zaledwie pół godziny a Ty już wpadasz mi w ramiona. – Powiedział rozbawiony chłopak.
-Daruj sobie. Powiedz mi lepiej co tu robisz? Śledzisz mnie? Właściwie to jak mnie znaleźliście? W sumie nie ważne, nie będę niańczyć żadnego człowieka! – Powiedziałam histerycznie.
-O czym ty mówisz? Czemu miałbym Cię szukać i kogo masz na myśli mówiąc, że Cię znaleźli? – Odpowiedział widocznie zbity z tropu Will.
-Nie jesteś z rady? – Zapytałam zaskoczona.
-Jakiej rady? – Udawał zdziwionego.
-Nie udawaj, wiem, że jesteś Aniołem. – Przewróciłam oczami.
Ulżyło mi, chłopak nie miał pojęcia kim jestem, więc nie był z rady. Oni wszystko wiedzą, czasami myślę, że pasowałabym do nich. Chciałabym takiego życia, ale nie chcę być ograniczona przez jakiegoś człowieka.
-Nie jestem z Rady. – Odpowiedział po chwili. – Ale dlaczego się ich boisz? Jesteś upadłym?
-Nie! – Powiedziałam stanowczo zbyt szybko. – Nie powinno Cię to interesować. – Zakończyłam temat.
-Wydaje mi się, że powinnaś ochłonąć. Dasz się zaprosić na kawę? – Zapytał z tym swoim uśmieszkiem.
Nie wiem jak to się stało, ale zgodziłam się. Bez żadnych oporów i dalszych namówień. Zgodziłam się na pójście do kawiarni z najbardziej irytującym facetem świata.
Will?
od Trevor'a CD Kath
-Słuchaj, nie mam ochoty na twoje fochy. – Powiedziałem śmiejąc się.
Kath westchnęła głośno i wróciła na miejsce pasażera. Spojrzałem na nią z dumną miną. Niedługo po tym byliśmy na miejscu. Zanim weszliśmy do klubu usłyszeliśmy okropny rumor potocznie nazywany muzyką. Nienawidzę muzyki klubowej, ale dobrze się przy tym tańczy, więc jakoś to przeboleję. Przełożyłem jej rękę za szyją i grzecznie stanęliśmy w kolejce. Jeden z „goryli” zauważył mnie i po znajomości wpuścił nas szybciej. Kath od razu pociągnęła mnie do baru.
-Coś mocnego razy dwa. - Poleciła dziewczyna barmanowi.
-Ja nie piję, przecież prowadzę. – Zaprotestowałem.
-Jeden drink ci nie zaszkodzi. – Odpowiedziała pogodnie.
Odpuściłem dalsze protesty i tak skończyło się na tym, że wypiłem 4 drinki. Kath piła dalej w przerwach kiedy wracaliśmy z parkietu. Minęło już jakiś 5 godzin.
Kath właśnie zamawiała kolejnego drinka, posyłając przy tym barmanowi, moim zdaniem, zbyt zalotny uśmiech. Przyglądałem się im w ciszy. Ślicznotka flirtowała z nim w najlepsze. Pochylała się właśnie nad barem ukazując napalonemu barmanowi duży dekolt.
-Co taki przystojniak robi tutaj sam. – Usłyszałem za swoimi plecami.
Dziewczyna, która mnie zaczepiła okazała się być bardzo ładną blondynką, trochę podpitą.
-Nie jestem sam. –Powiedziałem- Przyszedłem a tą ślicznotką. – Wskazałem na Kath.
-Cóż ona ma chyba innego towarzysza. Zatańczymy?
W sumie to czemu nie? Skinąłem głową i ruszyłem za nią na parkiet. W pewnym momencie blondynka przysunęła się bliżej i zaczęła całować moją szyję.
-Co ty wyprawiasz!?- Wrzasnęła wściekła Kath.
Ślicznotka podbiegła z nadludzką szybkością i szarpnęła blondynkę z całych sił. Ta z wielkim impetem uderzyła o ścianę. Poczułem krew zanim ją jeszcze zobaczyłem. Chwyciłem Kath zanim ktokolwiek się zorientował i w tym całym chaosie wyniosłem ją szybko z klubu. Kath zabiła człowieka w miejscu publicznym. To nie może skończyć się dobrze. Dosłownie wrzuciłem ją do samochodu i usiadłem na miejscu kierowcy.
-Co to było!? –Ryknąłem wściekle.
Odjechaliśmy już z parkingu.
-Co TO było? Całowałeś ją!
-To ty możesz się zabawiać z barmanem a gdy ja tańczę z inną to już zbrodnia? – Zapytałem sarkastycznie.
-Ja go nie całowałam!- Oburzyła się.
-Nie musiałaś jej zabijać, wiesz co się stanie jak ktoś nas rozpozna?! Jak to wytłumaczymy!? –Wrzasnąłem i zakończyłem rozmowę.
Byliśmy jakoś w połowie drogi do domu i właśnie zaczęło lać. Dziewczyna milczała a krople deszczu dudniące w szybę zaczynały doprowadzać mnie do szału. Podkręciłem radio z moją ulubioną płytą i na całe gardło zacząłem śpiewać. To zawsze działało uspokajająco.
-Możesz przestać? – Zażądała poirytowana.
W odpowiedzi podkręciłem głośność. Byłem wściekły, a upadli niestety wszystkie negatywne emocje odczuwali bardziej.
-Przestań! – Wrzasnęła i szturchnęła mnie mocno w ramię.
Uderzenie spowodowało, że gwałtownie skręciłem w lewo i wjechałem na inny pas. W przeciwka jechał inny samochód i aby w niego nie wjechać skręciłem na pobocze i samochód uderzył w drzewo.
Obudziło mnie wycie syren karetki. Bolało mnie chyba wszystko. Instynktownie przyłożyłem rękę do twarzy i poczułem na nich ciepłą ciecz. Krew.
-Obudził się! – Usłyszałem tłumione krzyki.
Pierwsze o czym pomyślałem to, co jest z Kath. Ona jako wampir powinna się zregenerować, ja nie miałem tyle szczęścia.
-Kath… - Wyjąkałem.
-Co? Nie ruszaj się. – Poinformował mnie ratownik.
-Gdzie jest Ślicznotka? – Spróbowałem znowu.
-Kto? Nikogo nie znaleźliśmy, byłeś sam. –Odpowiedział.
Sam? Czyżby Kath uciekła, co jest grane. Od tego myślenia rozbolała mnie głowa i znowu zemdlałem.
(?)
Kath westchnęła głośno i wróciła na miejsce pasażera. Spojrzałem na nią z dumną miną. Niedługo po tym byliśmy na miejscu. Zanim weszliśmy do klubu usłyszeliśmy okropny rumor potocznie nazywany muzyką. Nienawidzę muzyki klubowej, ale dobrze się przy tym tańczy, więc jakoś to przeboleję. Przełożyłem jej rękę za szyją i grzecznie stanęliśmy w kolejce. Jeden z „goryli” zauważył mnie i po znajomości wpuścił nas szybciej. Kath od razu pociągnęła mnie do baru.
-Coś mocnego razy dwa. - Poleciła dziewczyna barmanowi.
-Ja nie piję, przecież prowadzę. – Zaprotestowałem.
-Jeden drink ci nie zaszkodzi. – Odpowiedziała pogodnie.
Odpuściłem dalsze protesty i tak skończyło się na tym, że wypiłem 4 drinki. Kath piła dalej w przerwach kiedy wracaliśmy z parkietu. Minęło już jakiś 5 godzin.
Kath właśnie zamawiała kolejnego drinka, posyłając przy tym barmanowi, moim zdaniem, zbyt zalotny uśmiech. Przyglądałem się im w ciszy. Ślicznotka flirtowała z nim w najlepsze. Pochylała się właśnie nad barem ukazując napalonemu barmanowi duży dekolt.
-Co taki przystojniak robi tutaj sam. – Usłyszałem za swoimi plecami.
Dziewczyna, która mnie zaczepiła okazała się być bardzo ładną blondynką, trochę podpitą.
-Nie jestem sam. –Powiedziałem- Przyszedłem a tą ślicznotką. – Wskazałem na Kath.
-Cóż ona ma chyba innego towarzysza. Zatańczymy?
W sumie to czemu nie? Skinąłem głową i ruszyłem za nią na parkiet. W pewnym momencie blondynka przysunęła się bliżej i zaczęła całować moją szyję.
-Co ty wyprawiasz!?- Wrzasnęła wściekła Kath.
Ślicznotka podbiegła z nadludzką szybkością i szarpnęła blondynkę z całych sił. Ta z wielkim impetem uderzyła o ścianę. Poczułem krew zanim ją jeszcze zobaczyłem. Chwyciłem Kath zanim ktokolwiek się zorientował i w tym całym chaosie wyniosłem ją szybko z klubu. Kath zabiła człowieka w miejscu publicznym. To nie może skończyć się dobrze. Dosłownie wrzuciłem ją do samochodu i usiadłem na miejscu kierowcy.
-Co to było!? –Ryknąłem wściekle.
Odjechaliśmy już z parkingu.
-Co TO było? Całowałeś ją!
-To ty możesz się zabawiać z barmanem a gdy ja tańczę z inną to już zbrodnia? – Zapytałem sarkastycznie.
-Ja go nie całowałam!- Oburzyła się.
-Nie musiałaś jej zabijać, wiesz co się stanie jak ktoś nas rozpozna?! Jak to wytłumaczymy!? –Wrzasnąłem i zakończyłem rozmowę.
Byliśmy jakoś w połowie drogi do domu i właśnie zaczęło lać. Dziewczyna milczała a krople deszczu dudniące w szybę zaczynały doprowadzać mnie do szału. Podkręciłem radio z moją ulubioną płytą i na całe gardło zacząłem śpiewać. To zawsze działało uspokajająco.
-Możesz przestać? – Zażądała poirytowana.
W odpowiedzi podkręciłem głośność. Byłem wściekły, a upadli niestety wszystkie negatywne emocje odczuwali bardziej.
-Przestań! – Wrzasnęła i szturchnęła mnie mocno w ramię.
Uderzenie spowodowało, że gwałtownie skręciłem w lewo i wjechałem na inny pas. W przeciwka jechał inny samochód i aby w niego nie wjechać skręciłem na pobocze i samochód uderzył w drzewo.
Obudziło mnie wycie syren karetki. Bolało mnie chyba wszystko. Instynktownie przyłożyłem rękę do twarzy i poczułem na nich ciepłą ciecz. Krew.
-Obudził się! – Usłyszałem tłumione krzyki.
Pierwsze o czym pomyślałem to, co jest z Kath. Ona jako wampir powinna się zregenerować, ja nie miałem tyle szczęścia.
-Kath… - Wyjąkałem.
-Co? Nie ruszaj się. – Poinformował mnie ratownik.
-Gdzie jest Ślicznotka? – Spróbowałem znowu.
-Kto? Nikogo nie znaleźliśmy, byłeś sam. –Odpowiedział.
Sam? Czyżby Kath uciekła, co jest grane. Od tego myślenia rozbolała mnie głowa i znowu zemdlałem.
(?)
Od Williama DO Mackenzie
Spacerowałem po ulicach Paradise z typowym dla mnie uśmiechem. Było już bardzo późno, grubo po drugiej w nocy. Dopiero skończyłem pracę i jakoś nie miałem ochoty wrócić do mojego malutkiego mieszkanka.
Czekałem na zielone światło na przejściu dla pieszych. Nagle obok mnie przebiegła jakaś dziewczyna i już chciała przejść na drugą stronę ulicy, nie zważając na to, że wciąż jest czerwone.
Rozpędzony samochód prawie ją uderzył. W ostatniej chwili pociągnąłem ją za rękę tak, że oboje przewróciliśmy się na chodnik. Kierowca nawet się nie przejął, pojechał dalej.
Dziewczyna natychmiast wyszarpnęła dłoń.
-Wszystko dobrze?- zapytałem. Skinęła głową i podniosła się z ziemi. Zaczęła otrzepywać niewątpliwie bardzo drogą sukienkę, która cała się upaćkała i była rozdarta w paru miejscach.
-Wybacz za sukienkę. Ale następnym razem mogłabyś bardziej uważać.- Uśmiechnąłem się. Spojrzała na mnie jakoś tak dziwnie.
-Spieszyło mi się- powiedziała tylko.
-Jestem William- przedstawiłem się wesoło.
<Mackenzie?>
Czekałem na zielone światło na przejściu dla pieszych. Nagle obok mnie przebiegła jakaś dziewczyna i już chciała przejść na drugą stronę ulicy, nie zważając na to, że wciąż jest czerwone.
Rozpędzony samochód prawie ją uderzył. W ostatniej chwili pociągnąłem ją za rękę tak, że oboje przewróciliśmy się na chodnik. Kierowca nawet się nie przejął, pojechał dalej.
Dziewczyna natychmiast wyszarpnęła dłoń.
-Wszystko dobrze?- zapytałem. Skinęła głową i podniosła się z ziemi. Zaczęła otrzepywać niewątpliwie bardzo drogą sukienkę, która cała się upaćkała i była rozdarta w paru miejscach.
-Wybacz za sukienkę. Ale następnym razem mogłabyś bardziej uważać.- Uśmiechnąłem się. Spojrzała na mnie jakoś tak dziwnie.
-Spieszyło mi się- powiedziała tylko.
-Jestem William- przedstawiłem się wesoło.
<Mackenzie?>
Ogłoszenie Parafialne!
Ludziska, ostatnio zauważyłam coś strasznego.
Pewna kreska w ostatnich dniach okropnie skierowała się ku dnu.
A te dno w ogóle nie powinno istnieć.
Ja zdaje sobie z tego sprawę, że wina jest moja.Nie było mnie w domu.
Strasznie zobowiązałam się do bloga i nadal nie mam go za przeproszeniem w dupie.
Lecz sama nie dam sobie rady.
-Co ja zrobiłam dla tego bloga?
Nic.W porównaniu do tego co robicie wy ja nie zrobiłam niczego.
Gdyby nie wy, to byłoby puste miejsce.Nic nie warte.
Jesteście mi niezmiernie potrzebni.Dzięki wam mogę przeżyć takie momenty na
które w rzeczywistości nigdy nie będzie mnie stać.
To ta jedna jedyna kreska która jest tak wysoko daje mi pewność, że nie macie mnie,
tego bloga gdzieś.Traktujecie go i mnie na poważnie.
Dzięki tej jednej cholernej kresce uśmiecham się szczerze do monitora
i za to wam serdecznie dziękuje.
Ja nie potrafię wymyślać sztucznych gatek do ludzi takich jak wy.
Do ludzi na których mi niezmiernie zależy.
Wiem,że niektórym nawet nie chciało się tego przeczytać, ale
wiedzcie, że jeżeli nawet ten blog już upadł, czy upadnie jutro.
Ja jestem wam wdzięczna.
Owszem nie będę spała kilka nocy, przytulona do poduszki ze łzami w oczach,
ale i tak sadzę, że było warto.
Ten blog to my, a nie ja.
od Kevin'a CD Dark
- A kto tam cię wie. Może i zwykła woda, ale z jakąś trucizną czy coś w tym stylu- powiedziałem wzruszając ramionami.
- Oj nie przesadzaj -powiedziała opierając się o ścianę.
- Te, nie opieraj się o ścianę. Nie dawno malowane- odparłem z lekką pretensją.
- Oh przepraszam. Nie wiedziałam że dla ciebie nawet głupie ściany są ważne- powiedziała arogancko.
- Doceń to, że jesteś w moim domu i nie pożrą cię dzięki temu nocni łowcy-- stwierdziłem z podłym uśmieszkiem.
- No okej okej niech ci będzie. Sory- czułem że ledwo przeszło jej to przez gardło.
- Chcesz coś?- spytałem podchodząc do lodówki.
- Oj nie przesadzaj -powiedziała opierając się o ścianę.
- Te, nie opieraj się o ścianę. Nie dawno malowane- odparłem z lekką pretensją.
- Oh przepraszam. Nie wiedziałam że dla ciebie nawet głupie ściany są ważne- powiedziała arogancko.
- Doceń to, że jesteś w moim domu i nie pożrą cię dzięki temu nocni łowcy-- stwierdziłem z podłym uśmieszkiem.
- No okej okej niech ci będzie. Sory- czułem że ledwo przeszło jej to przez gardło.
- Chcesz coś?- spytałem podchodząc do lodówki.
od Kevin'a CD Ross
Po kilku minutach Duke siedział już przed ławką. Tym razem ja rzuciłem mu piłkę tylko trochę dalej.
- Wiesz...Nie zrozum mnie źle, ale...- zacząłem niepewnie- Nie jestem jeszcze gotowy na poważne związki. Musisz jeszcze poczekać aby lepiej mnie poznać. Nie chcę cię później rozczarować.
- Okej. Mam czas- uśmiechnęła się.
Potem spacerowaliśmy jeszcze chwilę. Po paru godzinach zrobiło się ciemno.
- Ja już będę wracać. Do jutra- pożegnałem się z Ross i wróciłem do domu.
To było chyba najlepsze co na razie mnie spotkało. Położyłem się i gapiłem przez jakiś czas na sufit. Po kilku minutach zasnąłem z uśmiechem na twarzy.
piątek, 22 sierpnia 2014
Od Darkness CD Kevin'a
Weszłam do "swojego" pokoju i rozejrzałam się ciekawie. Położyłam torebkę na łóżku, po czym zerknęłam za okno. Ciemno, jak zwykle w nocy, nawet wczesnej. Uśmiechnęłam się pod nosem. Usiadłam i uniosłam dłoń, na której zapaliło się kilka małych płomyków. Przyglądałam się im przez chwilę i zmieniłam podstawowy pomarańcz, w błękit, potem czerń, zieleń, róż, biel i od nowa.
- Nudzi ci się? - usłyszałam i automatycznie zacisnęłam dłoń gasząc płomienie
Spojrzałam na chłopaka. Opierał się o futrynę, a Duke siedział koło niego.
- Ćwiczę - odparłam
Uśmiechnęłam się złośliwie i otwarłam dłoń, na której zamiast ognia wirowała woda. Nadałam jej kształt kuli i rzuciłam w jego stronę. Wilk pochylił się szybko, a ja zawróciłam żywioł z powrotem do ręki, by nie pobrudzić ścian.
- To tylko woda - uśmiechnęłam się rozbawiona - Nic ci nie zrobi
<Kevin? Przepraszam, że tak długo, poprawię się :)>
- Nudzi ci się? - usłyszałam i automatycznie zacisnęłam dłoń gasząc płomienie
Spojrzałam na chłopaka. Opierał się o futrynę, a Duke siedział koło niego.
- Ćwiczę - odparłam
Uśmiechnęłam się złośliwie i otwarłam dłoń, na której zamiast ognia wirowała woda. Nadałam jej kształt kuli i rzuciłam w jego stronę. Wilk pochylił się szybko, a ja zawróciłam żywioł z powrotem do ręki, by nie pobrudzić ścian.
- To tylko woda - uśmiechnęłam się rozbawiona - Nic ci nie zrobi
<Kevin? Przepraszam, że tak długo, poprawię się :)>
czwartek, 21 sierpnia 2014
od Kath CD Trevor
-Jasne, nie widać?-zaśmiałam się-A ty?-zmrużyłam oczy.
-Tak już idę. Idź do samochodu.-zrobiłam jak kazał, usiadłam po stronie pasażera.Jestem ciekawa kto będzie prowadził kiedy będziemy wracać zaśmiałam się w myślach.Po chwili do samochodu wsiadł Trevor, a ja zaczęłam przerzucać jakieś płyty.
-Serio?
-No co?-zapytał się jadąc, z wlepionym wzrokiem w ulice.
-"Okej ignorujesz mnie?"-uniosłam brew i uśmiechnęłam się złośliwie po czym usiadłam mu na kolna, tak, że moje plecy były skierowane tyłem do jego drzwi
-Co ty robisz ? -zaśmiał się, a ja delikatnie palcami przejechałam po jego podbródku,a potem policzkach.
On nadal uważnie patrzał jak to kierowca na to co dzieje się na drodze.Wtedy go pocałowałam bardziej pożądliwie niż zawsze.Czułam jak się uśmiecha, ale nadal na mnie nie spojrzał.Wtedy już nie mogłam.
Zeszłam z niego i wepchałam się na tył.Wlepiłam wzrok w szybę.W gwieździste niebo.
-Ej o co ci chodzi?-powiedział żartem
-Teraz na mnie patrzysz, a nie ty spojrzałeś w lusterko.
Potem już milczeliśmy całą drogę.Nie byłam na niego wściekła, może trochę zła.Lecz chciałąm się trochę podroczyć.
(?)
-Tak już idę. Idź do samochodu.-zrobiłam jak kazał, usiadłam po stronie pasażera.Jestem ciekawa kto będzie prowadził kiedy będziemy wracać zaśmiałam się w myślach.Po chwili do samochodu wsiadł Trevor, a ja zaczęłam przerzucać jakieś płyty.
-Serio?
-No co?-zapytał się jadąc, z wlepionym wzrokiem w ulice.
-"Okej ignorujesz mnie?"-uniosłam brew i uśmiechnęłam się złośliwie po czym usiadłam mu na kolna, tak, że moje plecy były skierowane tyłem do jego drzwi
-Co ty robisz ? -zaśmiał się, a ja delikatnie palcami przejechałam po jego podbródku,a potem policzkach.
On nadal uważnie patrzał jak to kierowca na to co dzieje się na drodze.Wtedy go pocałowałam bardziej pożądliwie niż zawsze.Czułam jak się uśmiecha, ale nadal na mnie nie spojrzał.Wtedy już nie mogłam.
Zeszłam z niego i wepchałam się na tył.Wlepiłam wzrok w szybę.W gwieździste niebo.
-Ej o co ci chodzi?-powiedział żartem
-Teraz na mnie patrzysz, a nie ty spojrzałeś w lusterko.
Potem już milczeliśmy całą drogę.Nie byłam na niego wściekła, może trochę zła.Lecz chciałąm się trochę podroczyć.
(?)
środa, 20 sierpnia 2014
od Ross CD Kevin
Uśmiechnęłam się do psa kocham zwierzęta, w końcu znaczące cześć mnie to zwierzę.Pogłaskałam go po głowie po czym rzuciłam mu piłkę.On od razu ruszył za nią.
-Szybki-stwierdziłam wpatrując się z zaciekawieniem psa, wtedy moją uwagę odwrócił pocałunek w policzek od Kevin'a.Uśmiechnęłam się.Poczułam jak moje policzki różowieją.Jego bliskość wywoływała u mnie fale ciepła rozgrzewające moje serce i łaskoczące mój żołądek.
-Nie sądziłam, że nasze pierwsze spotkanie będzie tak wyglądało, a raczej nie spodziewałam się, ze takie pierwsze spotkanie tak się skończy.-spojrzałam mu w oczy z uśmiechem-wiedziałam, że jesteś w jakiś sposób, inny, wyjątkowy, ale nie wiedziałam, że teraz...-przerwał mi
-że teraz będziemy razem? i że właśnie teraz cię pocałuje.-chwycił delikatnie ręką mój podbródek i przysunął do siebie po czym pochłonął moje usta pełne żądzy i głodne miłości.
(Kevin?)
-Szybki-stwierdziłam wpatrując się z zaciekawieniem psa, wtedy moją uwagę odwrócił pocałunek w policzek od Kevin'a.Uśmiechnęłam się.Poczułam jak moje policzki różowieją.Jego bliskość wywoływała u mnie fale ciepła rozgrzewające moje serce i łaskoczące mój żołądek.
-Nie sądziłam, że nasze pierwsze spotkanie będzie tak wyglądało, a raczej nie spodziewałam się, ze takie pierwsze spotkanie tak się skończy.-spojrzałam mu w oczy z uśmiechem-wiedziałam, że jesteś w jakiś sposób, inny, wyjątkowy, ale nie wiedziałam, że teraz...-przerwał mi
-że teraz będziemy razem? i że właśnie teraz cię pocałuje.-chwycił delikatnie ręką mój podbródek i przysunął do siebie po czym pochłonął moje usta pełne żądzy i głodne miłości.
(Kevin?)
od Tess CD Saymon
- Nie nie potrzebuję -uśmiechnęłam się.
Wstałam z miejsca i się przeciągnęłam. - będzie trzeba się zbierać. - oznajmiłam. Saymon spojrzał na zegarek wiszący w lokalu.
- Oj nie jest jeszcze późno.- powiedział również wstając.
- No nie ale muszę przygotować samochód...
- Do czego? - spytał chłopak.
- Do wyścigów - odpowiedziałam.
- Co? Gdzie?
- No zbytnio nie powinno cię to obchodzić- rzekłam ze spokojem. - Nie mogę wszystkiego dla wszystkich mówić.
- Bo?
- Gliny - oznajmiłam ciszej niż zwykle.
- Chyba nie sądzisz... - chłopak nie dokończył, bo zaczął się śmiać.
- Dobra... gdy się jedzie do Forestcity, jest skręt w lewo. Tam się dziś odbywa wyścig. - powiedziałam.
(?)
Wstałam z miejsca i się przeciągnęłam. - będzie trzeba się zbierać. - oznajmiłam. Saymon spojrzał na zegarek wiszący w lokalu.
- Oj nie jest jeszcze późno.- powiedział również wstając.
- No nie ale muszę przygotować samochód...
- Do czego? - spytał chłopak.
- Do wyścigów - odpowiedziałam.
- Co? Gdzie?
- No zbytnio nie powinno cię to obchodzić- rzekłam ze spokojem. - Nie mogę wszystkiego dla wszystkich mówić.
- Bo?
- Gliny - oznajmiłam ciszej niż zwykle.
- Chyba nie sądzisz... - chłopak nie dokończył, bo zaczął się śmiać.
- Dobra... gdy się jedzie do Forestcity, jest skręt w lewo. Tam się dziś odbywa wyścig. - powiedziałam.
(?)
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
od Saymon'a Cd Tess
-Hmm...szczerze to tutaj gdzieś ciężko zrobić mały wyścig.-ugryzłem kawałek pizzy-ale szczerze to mój Porsche i tak jest szybszy
-Chyba właśnie nie
-Chcesz może coś do picia?-zapytałem
-Nie,dzięki
-Ale ja chce
Podszedłem do kasy.Poprosiłem o dwie Coca Cole.Zapłaciłem i podszedłem do stolika.Podałem Tes cole.
-Ale nie trzeba było-powiedziała z lekkim uśmieszkiem
-Ale może będzie Ci się chciało potem pić-powiedziałem otwierając napój
-Dzięki
-Nie ma za co
Przez jakąś jeszcze chwile sobie żartowaliśmy.Zjedliśmy pizze.
-Potrzebujesz jakieś części do Dodge?Jeżeli tak to Ci kupię muszę się jakoś Ci odwdzięczyć za ta małą stłuczkę-uśmiechnąłem się
(?)
-Chyba właśnie nie
-Chcesz może coś do picia?-zapytałem
-Nie,dzięki
-Ale ja chce
Podszedłem do kasy.Poprosiłem o dwie Coca Cole.Zapłaciłem i podszedłem do stolika.Podałem Tes cole.
-Ale nie trzeba było-powiedziała z lekkim uśmieszkiem
-Ale może będzie Ci się chciało potem pić-powiedziałem otwierając napój
-Dzięki
-Nie ma za co
Przez jakąś jeszcze chwile sobie żartowaliśmy.Zjedliśmy pizze.
-Potrzebujesz jakieś części do Dodge?Jeżeli tak to Ci kupię muszę się jakoś Ci odwdzięczyć za ta małą stłuczkę-uśmiechnąłem się
(?)
od Elisabeth CD Kevin
-A nie wiem...pogadać-powiedziałam
-No,ale o czym?-powiedział chłopak
-No nie wiem,tak jakoś.No nie denerwuj się tak.
-Czy ja się denerwuje?-zapytał
-Tak,cóż jak widzisz,ja już taka jestem.Gadatliwa i lubię poznawać innych ludzi
-Mogę już iść?
-No błagam,jeszcze chwilka,może powiedz mi co cię tutaj sprowadza.Ja po prostu odeszłam ze swojej watahy,chciałam poznać świat,a ty?
(?)
piątek, 15 sierpnia 2014
od Kariny CD James
Znów spojrzałam na niego. Po raz pierwszy od momentu spotkania mogłam mu się przyjrzeć. Był wyższy co najmniej o głowę, dobrze zbudowany. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Zasłonił je okularami przeciwsłonecznymi.
- Ty też jesteś inny. Masz wielki szacunek do ludzi, do tego jeszcze zakładam, że wierzysz w Boga. Wydawało mi się, że demony są sługami Szatana - powiedziałam, przeglądając mu się badawczo.
- Nie wszystkie - powiedział krótko.
- Jak się nazywasz? - zapytałam po chwili, powoli idąc w stronę rozbitego pojazdu.
- James Lee.
- Karina Schneider - powiedziałam, dochodząc do motoru. Naprawa nie byłaby dla mnie zbyt droga (żądanie pieniędzy na motor od James'a uznałam za bezsensowne), lecz widok ulubionego pojazdu w kawałkach nie był zbyt przyjemny.
- Jesteś Niemką? - zapytał. Każdy zadawał mi to pytanie.
- Nie wiem. Wychowałam się w Niemczech, ale Schneider to nazwisko rodziców adopcyjnych. Nie znam tych prawdziwych.
(?)
- Ty też jesteś inny. Masz wielki szacunek do ludzi, do tego jeszcze zakładam, że wierzysz w Boga. Wydawało mi się, że demony są sługami Szatana - powiedziałam, przeglądając mu się badawczo.
- Nie wszystkie - powiedział krótko.
- Jak się nazywasz? - zapytałam po chwili, powoli idąc w stronę rozbitego pojazdu.
- James Lee.
- Karina Schneider - powiedziałam, dochodząc do motoru. Naprawa nie byłaby dla mnie zbyt droga (żądanie pieniędzy na motor od James'a uznałam za bezsensowne), lecz widok ulubionego pojazdu w kawałkach nie był zbyt przyjemny.
- Jesteś Niemką? - zapytał. Każdy zadawał mi to pytanie.
- Nie wiem. Wychowałam się w Niemczech, ale Schneider to nazwisko rodziców adopcyjnych. Nie znam tych prawdziwych.
(?)
czwartek, 14 sierpnia 2014
od Nadii do James
Szłam powoli ulicą kierując się do mojego ulubionego klubu. Nie było tam zbyt drogich drinków i wystrój był przyzwoity. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni i spojrzałam na godzinę. 23:00.
Gdy znalazłam się pod lokalem, wmaszerowałam do niego spokojnym, aczkolwiek stanowczym krokiem.
Rzucałam natarczywe spojrzenia dla gości klubu, kierując się do baru. Usiadłam na obracanym krześle i zamówiłam drinka. Popijałam go powoli, patrząc przed siebie i zagłębiłam się w myślach. Pochłonęły mnie tak bardzo, że nawet nie spostrzegłam, że ktoś usiadł obok mnie. Odwróciłam do niego wzrok, był młody. Trochę starszy ode mnie. Ale jedna rzecz spowodowała moje zainteresowanie nim.
- Patrzcie, patrze kogo my tu mamy. - Uśmiechnęłam się na wpół złośliwie.
Chłopak spojrzał na mnie, podnosząc brew.
- Nigdy nie spotkałam demona. - mruknęłam cicho - Nie wyglądasz na tak strasznego. - zachichotałam po czym spoważniałam. Wyciągnęłam do niego rękę - Nadia jestem.
(?)
Gdy znalazłam się pod lokalem, wmaszerowałam do niego spokojnym, aczkolwiek stanowczym krokiem.
Rzucałam natarczywe spojrzenia dla gości klubu, kierując się do baru. Usiadłam na obracanym krześle i zamówiłam drinka. Popijałam go powoli, patrząc przed siebie i zagłębiłam się w myślach. Pochłonęły mnie tak bardzo, że nawet nie spostrzegłam, że ktoś usiadł obok mnie. Odwróciłam do niego wzrok, był młody. Trochę starszy ode mnie. Ale jedna rzecz spowodowała moje zainteresowanie nim.
- Patrzcie, patrze kogo my tu mamy. - Uśmiechnęłam się na wpół złośliwie.
Chłopak spojrzał na mnie, podnosząc brew.
- Nigdy nie spotkałam demona. - mruknęłam cicho - Nie wyglądasz na tak strasznego. - zachichotałam po czym spoważniałam. Wyciągnęłam do niego rękę - Nadia jestem.
(?)
od Kevin'a CD Elisabeth
- Wow fajnie. Muszę iść- powiedziałem niewzruszony i poszedłem dalej.
- Zaczekaj. Nie zostaniesz ze mną?- spytała prawie błagalnym głosem.
- Yy nie?- spytałem z ironią
Szedłem dalej lecz ona z tego co usłyszałem pobiegła za mną.
- Czego znowu chcesz?- spytałem odwracając się akurat gdy była tuż za mną.
- Zaczekaj. Nie zostaniesz ze mną?- spytała prawie błagalnym głosem.
- Yy nie?- spytałem z ironią
Szedłem dalej lecz ona z tego co usłyszałem pobiegła za mną.
- Czego znowu chcesz?- spytałem odwracając się akurat gdy była tuż za mną.
od Kevin'a CD Ross
- Właściwie to już skończyłem. Może miałabyś ochotę na spacer?- spytałem a ona w odpowiedzi uśmiechnęła się.
Kilka minut później byliśmy w parku Paradise. Usiedliśmy na ławce a Duke 'a puściłem wolno żeby się wybiegał. Ja w tym czasie zająłem się Ross. Wpiłem się w jej usta obejmując ją. Nagle pomiędzy nas wbiegł szczeniak przerywając nam. Psiak radośnie merdał ogonem przyglądając się nam i trzymając w pyszczku piłkę. Wyjąłem ją delikatnie i podałem Ross. Duke skupił teraz wzrok na niej czekając aż rzuci.
Kilka minut później byliśmy w parku Paradise. Usiedliśmy na ławce a Duke 'a puściłem wolno żeby się wybiegał. Ja w tym czasie zająłem się Ross. Wpiłem się w jej usta obejmując ją. Nagle pomiędzy nas wbiegł szczeniak przerywając nam. Psiak radośnie merdał ogonem przyglądając się nam i trzymając w pyszczku piłkę. Wyjąłem ją delikatnie i podałem Ross. Duke skupił teraz wzrok na niej czekając aż rzuci.
od Cam CD Klaus
- Nie mówiłam żebyś od razu wniósł wszystkie, ale oszczędziłeś mi pracy- wzruszyłam ramionami- Właściwie chodziło mi tylko o te najcięższe, ale dobra.
Brak odpowiedzi z jego strony. Podeszłam do recepcji i opróżniłam kasę. Chłopak łapczywie spojrzał na jej zawartość.
- Nawet nie myśl, że zapłacę ci za wniesienie kilka pudeł- schowałam wszystko do portfela żeby mieć pewność że nic nie zwinie.
Usiadłam na małej kanapie przy oknie i zapaliłam papierosa.
- Chcesz?- spytałam lekko wyciągając w jego stronę rękę z paczką reszty papierosów.
Brak odpowiedzi z jego strony. Podeszłam do recepcji i opróżniłam kasę. Chłopak łapczywie spojrzał na jej zawartość.
- Nawet nie myśl, że zapłacę ci za wniesienie kilka pudeł- schowałam wszystko do portfela żeby mieć pewność że nic nie zwinie.
Usiadłam na małej kanapie przy oknie i zapaliłam papierosa.
- Chcesz?- spytałam lekko wyciągając w jego stronę rękę z paczką reszty papierosów.
od Tess CD Saymon
- Hmm ciężki wybór. - uśmiechnęłam się przyglądając menu. - może hawajska? - spytałam Saymon'a.
- No dobra.- odpowiedział chłopak.
Poszliśmy zamówić pizzę. Nie czekaliśmy na nią zbyt długo, a do tego była przepyszna. Nie jestem zbyt wybredna , więc mi smakowała.
- Czemu jeździsz tak samochodem? Chyba nie jest zbyt sprawny? - spytał chłopak, biorąc kolejny kawałek pizzy.
- Jest szybszy od twojego Porsche - uśmiechnęłam się.
- No ciekawe jak? - zaśmiał się.
- Ooo to mi brzmi jak wyzwanie - zaczęłam bujać się na krześle.
-Wyzwanie?- chłopak popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Mogę ci udowodnić, że mój Dodge jest wystarczająco szybki, by spokojnie prześcignąć Porsche. - droczyłam się.
( ?)
- No dobra.- odpowiedział chłopak.
Poszliśmy zamówić pizzę. Nie czekaliśmy na nią zbyt długo, a do tego była przepyszna. Nie jestem zbyt wybredna , więc mi smakowała.
- Czemu jeździsz tak samochodem? Chyba nie jest zbyt sprawny? - spytał chłopak, biorąc kolejny kawałek pizzy.
- Jest szybszy od twojego Porsche - uśmiechnęłam się.
- No ciekawe jak? - zaśmiał się.
- Ooo to mi brzmi jak wyzwanie - zaczęłam bujać się na krześle.
-Wyzwanie?- chłopak popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Mogę ci udowodnić, że mój Dodge jest wystarczająco szybki, by spokojnie prześcignąć Porsche. - droczyłam się.
( ?)
od Saymon'a CD Tess
Wszedłem do swojego auta. Zauważyłem Kevina i Ross.
-O hej-powiedziałem-nie zważajcie na mnie i tak zaraz jadę
-Taa-odpowiedział Kevin-
Szybko wyszedłem z auta.Zapomniałem coś wziąć.Szybko wróciłem.
-To co jedziemy?-zapytałem się Tes
-Okey
Otworzyłem jej drzwi.Wsiadła,ja też.
-Cóż...to jedziemy-powiedziałem i odpaliłem auto
-Masz może jakąś ulubioną pizzerie?
-Nie-odpowiedziała-
-Szczerze,to ja też,ale coś znajdziemy
Pojechaliśmy do Paradise.Znaleźliśmy jakąś pizzerie,którą dużo osób poleca.Weszliśmy,wzięliśmy Menu.
-To co wybierasz?Wybierz co chcesz-powiedziałem z lekkim uśmieszkiem
(?:3)
-O hej-powiedziałem-nie zważajcie na mnie i tak zaraz jadę
-Taa-odpowiedział Kevin-
Szybko wyszedłem z auta.Zapomniałem coś wziąć.Szybko wróciłem.
-To co jedziemy?-zapytałem się Tes
-Okey
Otworzyłem jej drzwi.Wsiadła,ja też.
-Cóż...to jedziemy-powiedziałem i odpaliłem auto
-Masz może jakąś ulubioną pizzerie?
-Nie-odpowiedziała-
-Szczerze,to ja też,ale coś znajdziemy
Pojechaliśmy do Paradise.Znaleźliśmy jakąś pizzerie,którą dużo osób poleca.Weszliśmy,wzięliśmy Menu.
-To co wybierasz?Wybierz co chcesz-powiedziałem z lekkim uśmieszkiem
(?:3)
od Elisabeth CD Kevin
-Rozumiem,ale jakoś nie widzę twojego psa-powiedziałam,rozglądając się
Nagle z jakiegoś krzaczka wystawał psi ogonek
-O tu jesteś-powiedział chłopak i szybko poszedł po psa
Ukradkiem zobaczyłam szczeniaka.Był to mały dog niemiecki
-Matko...jaki on śliczny-powiedziałam i szybko pogłaskałam szczeniaczka-jak się wabi?
-Ech..jak już tak bardzo chcesz wiedzieć to Duke
-O...ja też mam szczeniaczka Husky,a wabi się Sargas
-Aha-odpowiedział krótko
-Jak już robimy taką pogawędkę,to jestem Elisabeth,a ty?-uśmiechnęłam się
-Kevin-odwzajemnił małym uśmieszkiem
-Cóż...miło było mi cię poznać,właściwie nie znam tu nikogo-powiedziałam-ale teraz poznałam jedną osobę
(?)
Nagle z jakiegoś krzaczka wystawał psi ogonek
-O tu jesteś-powiedział chłopak i szybko poszedł po psa
Ukradkiem zobaczyłam szczeniaka.Był to mały dog niemiecki
-Matko...jaki on śliczny-powiedziałam i szybko pogłaskałam szczeniaczka-jak się wabi?
-Ech..jak już tak bardzo chcesz wiedzieć to Duke
-O...ja też mam szczeniaczka Husky,a wabi się Sargas
-Aha-odpowiedział krótko
-Jak już robimy taką pogawędkę,to jestem Elisabeth,a ty?-uśmiechnęłam się
-Kevin-odwzajemnił małym uśmieszkiem
-Cóż...miło było mi cię poznać,właściwie nie znam tu nikogo-powiedziałam-ale teraz poznałam jedną osobę
(?)
od Ross CD Kev
-Jak żyjesz?-zapytałam nie pewnie
-Po wczorajszym chyba lepiej niż zwykle-zaśmiał się, a ja lekko się uśmiechnęłam.
-Ale coś się stało?-wyczuł moja niepewność i zagubienie.
-Nie po prostu...Ja Cię kocham.-powiedziałam chłonąc jego wargi.On objął mnie w talii.Po chwili wtuliłam się w jego szyję.
-Kiedy kończysz pracę?
(?) Przepraszam, że takie krótkie :C
-Po wczorajszym chyba lepiej niż zwykle-zaśmiał się, a ja lekko się uśmiechnęłam.
-Ale coś się stało?-wyczuł moja niepewność i zagubienie.
-Nie po prostu...Ja Cię kocham.-powiedziałam chłonąc jego wargi.On objął mnie w talii.Po chwili wtuliłam się w jego szyję.
-Kiedy kończysz pracę?
(?) Przepraszam, że takie krótkie :C
od Klaus'a CD Camila
-Chyba cię wilkołak ugryzł, jeżeli myślisz, że ja to zaniosę.-zaśmiałem się.On uniosła jedną brew.
-Znajdź sobie innego bagażowego, który ci to zaniesie.-usiadłem na schodach -No co się tak patrzysz? Na serio chyba jesteś głupia jeżeli nadal masz nadzieję, że ci to wniosę-wybuchłem śmiechem, a ona nadal miała wymalowaną na twarzy grobową minę i patrzyła się na mnie ze skrzyżowanymi rękoma.
-No dobra, pomogę, ale i tak tego nie zaniosę.
-To jak ty chcesz to zrobić? -zapytała z pretensją
-Albo dobra.Nie chce mi się.Pomogę ci wnieść te pieprzone pudełka, tylko nie wiem jak mi to wynagrodzisz.Będzie ciężko.-w moment zaniosłem wszystkie pudła póki ona nie zdążyła wnieść jednego.
(?)
-Znajdź sobie innego bagażowego, który ci to zaniesie.-usiadłem na schodach -No co się tak patrzysz? Na serio chyba jesteś głupia jeżeli nadal masz nadzieję, że ci to wniosę-wybuchłem śmiechem, a ona nadal miała wymalowaną na twarzy grobową minę i patrzyła się na mnie ze skrzyżowanymi rękoma.
-No dobra, pomogę, ale i tak tego nie zaniosę.
-To jak ty chcesz to zrobić? -zapytała z pretensją
-Albo dobra.Nie chce mi się.Pomogę ci wnieść te pieprzone pudełka, tylko nie wiem jak mi to wynagrodzisz.Będzie ciężko.-w moment zaniosłem wszystkie pudła póki ona nie zdążyła wnieść jednego.
(?)
od James'a CD Karina
-Czy wierzysz w to, że ludzie chcą się pozbywać innych ludzi od razu przez śmierć? Używasz najłatwiejszego rozwiązania.
-Nie tylko ja.-zaśmiała się
-My jesteśmy dziećmi ciemności, nie powinnyśmy się wpieprzać do ludzi.-milczała-Przez takich jak on straciłaś rodziców? Przez takich jak ty jego rodzice stracili dziecko.Kwita?! Szczerze już mówiłem nienawidzę takich jak ty, ale wydaje mi się, ze jesteś inna.Raczej ja to wiem.
Sorry za długość ;/
od Trevor'a CD Kath
Zaraz po tej dość niezręcznej wizycie jej brata dziewczyna rzuciła mnie na łóżko. Odpiąłem jej stanik męcząc się z zapinką. Chłonąłem jej pełen pożądania wzrok. Całowałem ją i jednocześnie czułem jej dotyk na swoich biodrach. Przesuwała ręce coraz wyżej aż w końcu zatopiła je w moich włosach. To była cudowna noc.
Obudziłem się wcześniej niż Kath. Wyfrunąłem przez okno korzystając z ostatnich chwil ciemności. W domu wskoczyłem pod prysznic i przebrałem się. Byłem już spóźniony, więc, korzystając ze swoich umiejętności lotniczych, w nadzwyczajnym tempie znalazłem się na uczelni. Wykłady dziś były wyjątkowo ciekawe. Jeden z naszych „ulubionych” wykładowców (przez studentów pieszczotliwie nazywany sztywny) zadał nam za zadanie napisać referat o barwach i ich znaczeniu w sztuce. Żeby było ciekawiej zadanie było na jutro. Po wykładach musiałem jeszcze iść do sklepu po farby i zestaw pędzli. Miałem zamiar dodać do mojej pracy trochę przykładów.
-Miejmy nadzieje, że ten staruch doceni mój wysiłek- mruknąłem pod nosem wychodząc ze sklepu.
W domu odłożyłem przybory na miejsce i chwyciłem za notatnik. Aby zdążyć do jutra musiałem chociaż zacząć pisać. Nic mi jakoś nie przychodziło do głowy. Siedząc na kanapie rozglądałem się po salonie w poszukiwaniu inspiracji. Nagle przypomniałem sobie, że gdzieś w szafie powinienem mieć stare referaty mojej matki może z nich zaczerpnę inspirację. Otworzyłem szafę w tym samym momencie, w którym rozległo się pukanie do drzwi. Chciałem otworzyć, ale cała zawartość szafy runęła na mnie i w ostatniej chwili udało mi się łapać najcenniejszą z tych rzeczy czyli futerał z saksofonem.
-Usłyszałam hałas więc weszłam.- Powiedziała.
Kath rozejrzała się i zaraz wybuchła śmiechem. No tak to musiało być śmieszne. Leżałem na ziemi przygnieciony gratami z szafy i mocno trzymałem w rękach futerał. Chciałem zachować pozory opanowania, ale nie udało się.
-Co tu robisz? – Zapytałem w końcu.
-Wyszedłeś. – Powiedziała oskarżycielsko. – No wiesz, rano. Myślałam, że mnie zostawiłeś. – Dokończyła.
-Serio za takiego mnie uważasz? Myślisz, że uwodzę dziewczyny w po wspólnie spędzonej nocy je zostawiam i ruszam na dalsze łowy? – Zaśmiałem się.
Kath zaczerwieniła się i zacząłem żałować, że nie mam przy sobie aparatu. Pierwszy raz widziałem ją zawstydzoną.
-Jak już tu jesteś to możesz mi pomóc się wydostać spod tej stery śmieci.
Wspólnymi siłami upchnęliśmy te graty ponownie, wcześniej udało mi się jeszcze znaleźć referaty.
-Co to? – Zapytała wskazując na futerał, który tym razem nie został wepchnięty do szafy.
-Saksofon. O mało nie spadł razem z resztą. – Dokończyłem a ta zaśmiała się. – No co? Musiałem go ratować. – Dorzuciłem na swoją obronę. – Hej wiesz jakie to jest drogie? Kupiłabyś za to niezły samochód.- Nie ważne, nie zrozumiesz. Jesteś już gotowa? – Zapytałem.
Było już około 19 a na tą godzinę byliśmy umówieni.
Kath?
Obudziłem się wcześniej niż Kath. Wyfrunąłem przez okno korzystając z ostatnich chwil ciemności. W domu wskoczyłem pod prysznic i przebrałem się. Byłem już spóźniony, więc, korzystając ze swoich umiejętności lotniczych, w nadzwyczajnym tempie znalazłem się na uczelni. Wykłady dziś były wyjątkowo ciekawe. Jeden z naszych „ulubionych” wykładowców (przez studentów pieszczotliwie nazywany sztywny) zadał nam za zadanie napisać referat o barwach i ich znaczeniu w sztuce. Żeby było ciekawiej zadanie było na jutro. Po wykładach musiałem jeszcze iść do sklepu po farby i zestaw pędzli. Miałem zamiar dodać do mojej pracy trochę przykładów.
-Miejmy nadzieje, że ten staruch doceni mój wysiłek- mruknąłem pod nosem wychodząc ze sklepu.
W domu odłożyłem przybory na miejsce i chwyciłem za notatnik. Aby zdążyć do jutra musiałem chociaż zacząć pisać. Nic mi jakoś nie przychodziło do głowy. Siedząc na kanapie rozglądałem się po salonie w poszukiwaniu inspiracji. Nagle przypomniałem sobie, że gdzieś w szafie powinienem mieć stare referaty mojej matki może z nich zaczerpnę inspirację. Otworzyłem szafę w tym samym momencie, w którym rozległo się pukanie do drzwi. Chciałem otworzyć, ale cała zawartość szafy runęła na mnie i w ostatniej chwili udało mi się łapać najcenniejszą z tych rzeczy czyli futerał z saksofonem.
-Usłyszałam hałas więc weszłam.- Powiedziała.
Kath rozejrzała się i zaraz wybuchła śmiechem. No tak to musiało być śmieszne. Leżałem na ziemi przygnieciony gratami z szafy i mocno trzymałem w rękach futerał. Chciałem zachować pozory opanowania, ale nie udało się.
-Co tu robisz? – Zapytałem w końcu.
-Wyszedłeś. – Powiedziała oskarżycielsko. – No wiesz, rano. Myślałam, że mnie zostawiłeś. – Dokończyła.
-Serio za takiego mnie uważasz? Myślisz, że uwodzę dziewczyny w po wspólnie spędzonej nocy je zostawiam i ruszam na dalsze łowy? – Zaśmiałem się.
Kath zaczerwieniła się i zacząłem żałować, że nie mam przy sobie aparatu. Pierwszy raz widziałem ją zawstydzoną.
-Jak już tu jesteś to możesz mi pomóc się wydostać spod tej stery śmieci.
Wspólnymi siłami upchnęliśmy te graty ponownie, wcześniej udało mi się jeszcze znaleźć referaty.
-Co to? – Zapytała wskazując na futerał, który tym razem nie został wepchnięty do szafy.
-Saksofon. O mało nie spadł razem z resztą. – Dokończyłem a ta zaśmiała się. – No co? Musiałem go ratować. – Dorzuciłem na swoją obronę. – Hej wiesz jakie to jest drogie? Kupiłabyś za to niezły samochód.- Nie ważne, nie zrozumiesz. Jesteś już gotowa? – Zapytałem.
Było już około 19 a na tą godzinę byliśmy umówieni.
Kath?
od Kevin'a CD Ross
***
Rano obudziłem się wcześniej od Ross. Spojrzałem na godzinę w telefonie. Gdy tylko zobaczyłem która jest, od razu zacząłem si szybko ubierać. Byłem już trochę spóźniony a musiałem jeszcze jechać na chwilę do domu. Zostawiłem Ross kartkę z informacją że musiałem już iść do warsztatu. Pod treścią zostawiłem adres. Zanim wyszedłem na do widzenia pocałowałem ją w policzek. Ta jakby uśmiechnęła się. Kilka godzin później naprawiałem już kolejne auto. Nagle usłyszałem jakieś kroki. Po zapachu wyczułem że to Ross. Na razie Saymon wyszedł, więc byłem sam. Dziewczyna nieśmiało przekroczyła próg warsztatu.
- Śmiało, wchodź- uśmiechnąłem się wychodząc spod auta.
Rano obudziłem się wcześniej od Ross. Spojrzałem na godzinę w telefonie. Gdy tylko zobaczyłem która jest, od razu zacząłem si szybko ubierać. Byłem już trochę spóźniony a musiałem jeszcze jechać na chwilę do domu. Zostawiłem Ross kartkę z informacją że musiałem już iść do warsztatu. Pod treścią zostawiłem adres. Zanim wyszedłem na do widzenia pocałowałem ją w policzek. Ta jakby uśmiechnęła się. Kilka godzin później naprawiałem już kolejne auto. Nagle usłyszałem jakieś kroki. Po zapachu wyczułem że to Ross. Na razie Saymon wyszedł, więc byłem sam. Dziewczyna nieśmiało przekroczyła próg warsztatu.
- Śmiało, wchodź- uśmiechnąłem się wychodząc spod auta.
od Kevin'a CD Elisabeth
- To dobrze- odpowiedziała otrzepując się z piachu.
- Następnym razem patrz jak idziesz- warknąłem
- Ale przecież mówiłam że się zagapiłam...- powiedziała trzymając się za jedną rękę.
- No i? Co mnie to obchodzi- odparłem niewzruszony.
- Dlaczego jesteś taki agresywny?- spytała
- Nie powinno cię to obchodzić. Nie mam teraz czasu na takie głupie gadki- powiedziałem i zacząłem iść dalej.
- A to niby czemu?- spytała z nutką arogancji
- Bo może jestem na spacerze ze swoim psem?- spytałem z ironią i może trochę z sarkazmem.
- Następnym razem patrz jak idziesz- warknąłem
- Ale przecież mówiłam że się zagapiłam...- powiedziała trzymając się za jedną rękę.
- No i? Co mnie to obchodzi- odparłem niewzruszony.
- Dlaczego jesteś taki agresywny?- spytała
- Nie powinno cię to obchodzić. Nie mam teraz czasu na takie głupie gadki- powiedziałem i zacząłem iść dalej.
- A to niby czemu?- spytała z nutką arogancji
- Bo może jestem na spacerze ze swoim psem?- spytałem z ironią i może trochę z sarkazmem.
od Tess CD Saymon
- Nie musisz mi niczego wynagradzać - powiedziałam już spokojniej. - rozumiem to był wypadek każdemu mogło się zdarzyć - uśmiechnęłam się. Nie chciałam robić sobie wrogów. W końcu włożyłam szybę na miejsce. Samochód był jak nowy. Uśmiechnęłam się pod nosem i odetchnęłam .
- To co z tą pizzerią? -spytał miło.
- No cóż skoro tak chcesz to możemy iść. - oznajmiłam. Już nie byłam zła. Uspokoiłam się, bo wiedziałam, że nie zrobił tego specjalnie.
- I przepraszam cię, mnie też trochę poniosło - rzekłam cicho.
(?)
- To co z tą pizzerią? -spytał miło.
- No cóż skoro tak chcesz to możemy iść. - oznajmiłam. Już nie byłam zła. Uspokoiłam się, bo wiedziałam, że nie zrobił tego specjalnie.
- I przepraszam cię, mnie też trochę poniosło - rzekłam cicho.
(?)
środa, 13 sierpnia 2014
od Saymon'a CD Tess
-Hej*powiedziałem spokojnym głosem*
Brak odpowiedzi...podszedłem do swojego auta,było już naprawione.
-Może CI pomóc?*podszedłem do dziewczyny*
-Sama sobie poradzę*odpowiedziała*
Słychać było,że dziewczyna była jeszcze bardzo wkurzona.
-Tak w ogóle jestem Saymon,a ty?
-Tessa
-Może pójdziemy do jakiejś pizzeri i ci to jakoś wynagrodzę?
(?)
Brak odpowiedzi...podszedłem do swojego auta,było już naprawione.
-Może CI pomóc?*podszedłem do dziewczyny*
-Sama sobie poradzę*odpowiedziała*
Słychać było,że dziewczyna była jeszcze bardzo wkurzona.
-Tak w ogóle jestem Saymon,a ty?
-Tessa
-Może pójdziemy do jakiejś pizzeri i ci to jakoś wynagrodzę?
(?)
od Kariny CD James'a
- Szanuję Boga, ale nie wierzę - powiedziałam. Zaczęłam odzyskiwać pewność siebie. - Pani Davis chciała, aby ten mężczyzna przestał ją dręczyć, a jako, że policja zamiast zareagować, to ją bierze na przesłuchania, zapisuje wszystko, po czym ją wypuszcza, nie dając żadnej ochrony, ani nie szukając tego gościa, wynajęła mnie. A ja się go pozbyłam. Mogłam go oddać w ręce policji, ale nie chciałam. Zabiłam go dla siebie, nie dlatego, żeby sobie zapewnić rozrywkę. Owszem, jego konanie sprawiło mi radość, ale mam ku temu swoje powody.
- Żadne powody tego nie usprawiedliwiają - powiedział.
- Idąc twoim tokiem myślenia można zabijać dzieci ciemności a ludzi nie? Dla mnie to jedno i to samo, różnica jest taka, że ludzie są słabsi. Wcale nie nienawidzę ludzi, jak zapewne podejrzewasz. Nienawidzę osób, którymi kieruje żądza pieniędzy do tego stopnia, że gotowi są kogoś zabić. Takiej osobie przy każdej okazji dałabym nauczkę, czy to jest dziecko ciemności czy człowiek. Może i tobie wydaje się, że widma są słabe, ale umiemy więcej niż zamienić się w ducha i przełazić przez ściany - powiedziałam. Chłopak chciał zaprotestować, ale przypomniałam sobie jeszcze jeden, ważny argument - Nawet jeśli uważasz, że źle postąpiłam, to przecież każdy popełnia błędy. Choć zależy, co dla kogo jest błędem, bo ja ani trochę nie żałuję że zabiłam tego człowieka. Przez takich jak on straciłam rodziców, mimo, że nie biologicznych. Tylko że tamci mordercy nie byli ludźmi, lecz widmami. I ich też zabiłam. Gdyby jakiś inny człowiek, choćby taki jak ten, zabił twoich rodziców i ich okradł, to zostawił byś to Bogu? Czy raczej pozwolił, aby zajęła się nim policja? Bo ja nie. I w przypadku Pani Davis też nie stałam bezczynnie. - dokończyłam. - No i widzisz, chyba jednak są powody które to usprawiedliwiają. - przeniosłam wzrok z jego twarzy na morze. Zastanawiałam się co zrobi. Będzie chciał mnie zabić, przyzna mi rację, a może wciąż będzie trwał przy swoim?
(?)
- Żadne powody tego nie usprawiedliwiają - powiedział.
- Idąc twoim tokiem myślenia można zabijać dzieci ciemności a ludzi nie? Dla mnie to jedno i to samo, różnica jest taka, że ludzie są słabsi. Wcale nie nienawidzę ludzi, jak zapewne podejrzewasz. Nienawidzę osób, którymi kieruje żądza pieniędzy do tego stopnia, że gotowi są kogoś zabić. Takiej osobie przy każdej okazji dałabym nauczkę, czy to jest dziecko ciemności czy człowiek. Może i tobie wydaje się, że widma są słabe, ale umiemy więcej niż zamienić się w ducha i przełazić przez ściany - powiedziałam. Chłopak chciał zaprotestować, ale przypomniałam sobie jeszcze jeden, ważny argument - Nawet jeśli uważasz, że źle postąpiłam, to przecież każdy popełnia błędy. Choć zależy, co dla kogo jest błędem, bo ja ani trochę nie żałuję że zabiłam tego człowieka. Przez takich jak on straciłam rodziców, mimo, że nie biologicznych. Tylko że tamci mordercy nie byli ludźmi, lecz widmami. I ich też zabiłam. Gdyby jakiś inny człowiek, choćby taki jak ten, zabił twoich rodziców i ich okradł, to zostawił byś to Bogu? Czy raczej pozwolił, aby zajęła się nim policja? Bo ja nie. I w przypadku Pani Davis też nie stałam bezczynnie. - dokończyłam. - No i widzisz, chyba jednak są powody które to usprawiedliwiają. - przeniosłam wzrok z jego twarzy na morze. Zastanawiałam się co zrobi. Będzie chciał mnie zabić, przyzna mi rację, a może wciąż będzie trwał przy swoim?
(?)
od Ross CD Kevin
Poczułam rozkosz i niesamowite poczucie bezpieczeństwa.Wreszcie był przy mnie ktoś komu mogłam zaufać.Darzyłam go zaufaniem, dla innych pewnie wydało by się to głupie i naiwne z mojej strony nawet kilku dni go nie znam, ale nam wilkołakom to nie jest potrzebne.Czuje jak coś popycha mnie do niego, przyciąga mnie jak magnez.
Po chwili moje ręce znalazły się na jego torsie.Czułam jego napięte mięśnie które po moim dotyku się rozluźniały.Czułam jego bijące serce.Położyłam się na nim, teraz była moja kolej.On lekko się uśmiechnął.
Po dłuższej chwili kiedy ssałam jego dolną wargę przeszłam na jego szyję.Zrobiłam mu malinkę, dobrze że nie jest tego świadomy, ale rano w lusterku przypomni sobie o mnie.
(?)
Po chwili moje ręce znalazły się na jego torsie.Czułam jego napięte mięśnie które po moim dotyku się rozluźniały.Czułam jego bijące serce.Położyłam się na nim, teraz była moja kolej.On lekko się uśmiechnął.
Po dłuższej chwili kiedy ssałam jego dolną wargę przeszłam na jego szyję.Zrobiłam mu malinkę, dobrze że nie jest tego świadomy, ale rano w lusterku przypomni sobie o mnie.
(?)
od Elisabeth do Kevin'a
Szłam cichą,ciemną uliczką.Byłam myślami gdzieś bardzo daleko.Myślałam,o sobie czy warto jest żyć.Czy w ogóle dobrze,że ja istnieje.Jeżeli istnieje,to chyba znaczy,że Bóg mnie chciał.A może co by było gdy bym nie była wilkołakiem tylko wampirem?Cóż,byłoby znacznie inaczej.Nagle jakiś szelest wybudził mnie z moich myśli.
Pewnie jakiś ptak*powiedziałam do siebie*
Szłam dalej,patrzyłam na niebo,rozglądałam się,niestety nic nie zwróciło mojej uwagi,żeby bardziej się przyjrzeć i pomyśleć.Zakręciłam się kilka razy i ruszyłam dalej.Trochę było to dziwne,ale no cóż trudno.Usłyszałam jakieś kroki,ktoś szedł dość spokojnie,ten ktoś szedł naprzeciw mnie.Zapewne ktoś,sobie spaceruje.Było dość ciemno,nadal słyszałam kroki.Zaczęłam nucić piosenkę do tych kroków.Zaczęłam sobie biec.Tak,ten wieczór był bardzo ciemny.Biegłam,nuciłam lecz nagle jakieś drzewo przykuło mi uwagę.Biegłam i patrzyłam się na nie.Nie patrzyłam się przed siebie tylko na te drzewo.Tak i stało się wpadłam na jakąś osobę.
-Uważaj*odpowiedział jakiś chłopak*
-Bardzo przeprasza,po prostu się zagapiłam*tłumaczyłam się,próbując wstać*mam nadzieję,że nic ci się nie stało
Podałam mu czapkę.
-Nie
(?)
Pewnie jakiś ptak*powiedziałam do siebie*
Szłam dalej,patrzyłam na niebo,rozglądałam się,niestety nic nie zwróciło mojej uwagi,żeby bardziej się przyjrzeć i pomyśleć.Zakręciłam się kilka razy i ruszyłam dalej.Trochę było to dziwne,ale no cóż trudno.Usłyszałam jakieś kroki,ktoś szedł dość spokojnie,ten ktoś szedł naprzeciw mnie.Zapewne ktoś,sobie spaceruje.Było dość ciemno,nadal słyszałam kroki.Zaczęłam nucić piosenkę do tych kroków.Zaczęłam sobie biec.Tak,ten wieczór był bardzo ciemny.Biegłam,nuciłam lecz nagle jakieś drzewo przykuło mi uwagę.Biegłam i patrzyłam się na nie.Nie patrzyłam się przed siebie tylko na te drzewo.Tak i stało się wpadłam na jakąś osobę.
-Uważaj*odpowiedział jakiś chłopak*
-Bardzo przeprasza,po prostu się zagapiłam*tłumaczyłam się,próbując wstać*mam nadzieję,że nic ci się nie stało
Podałam mu czapkę.
-Nie
(?)
od Tes do Saymon'a
Jechałam spokojnie do domu, po jednym z skończonych już wyścigów. Była bodajże 2 lub 3 w nocy. Nie wiem nie patrzyłam na zegarek. Chciałam szybciej się znaleźć w domu, więc przyśpieszyłam. Zobaczyłam skrzyżowanie. Nie widziałam żadnych świateł i nie miałam zamiaru się zatrzymać, zwłaszcza, że miałam pierwszeństwo. Jednak po chwili usłyszałam pisk ,a później poczułam szarpnięcie. Szybko wyszłam z samochodu. Od strony pasażera w mojego Dodge'a było lekko wbite Porsche. Złapałam się za głowę. Właściciel samochodu wyszedł z niego, widać było, że był wkurzony. A co ja mam powiedzieć? Auto na które zbierałam dwa lata stoi teraz rozbite.
- Coś ty zrobił?!- krzyknęłam.
- Nie trzeba jeździć jak wariatka - odpowiedział. Wyczułam, że to wilkołak.
- Trzeba było włączyć światła. I powinno się znać przepisy wilczku, miałam pierwszeństwo!
- Taka obeznana, że jedzie nie wiadomo ile.
-Lepszy się odezwał... - dosłownie warknęłam. Odetchnęłam i wsiadłam do pobitego auta. Próbowałam włączyć silnik, na szczęście był cały. Trudno jeszcze dziś w warsztacie wyklepie trochę blachę i wymienię pobitą szybę. Gdy wróciłam do domu walnęłam się wkurzona na łóżko i poszłam spać.
* * *
Wymieniałam pobitą szybę. Uderzył mnie znajomy zapach. Ten sam co dziś w nocy. Westchnęłam.
- Nie zwracaj uwagi...- powiedziałam cicho sama do siebie.
Zagryzłam wargi. Zawsze tak mam jak się denerwuje. Dalej wymieniałam szybę, ale czułam na sobie czyjś wzrok.
- Coś ty zrobił?!- krzyknęłam.
- Nie trzeba jeździć jak wariatka - odpowiedział. Wyczułam, że to wilkołak.
- Trzeba było włączyć światła. I powinno się znać przepisy wilczku, miałam pierwszeństwo!
- Taka obeznana, że jedzie nie wiadomo ile.
-Lepszy się odezwał... - dosłownie warknęłam. Odetchnęłam i wsiadłam do pobitego auta. Próbowałam włączyć silnik, na szczęście był cały. Trudno jeszcze dziś w warsztacie wyklepie trochę blachę i wymienię pobitą szybę. Gdy wróciłam do domu walnęłam się wkurzona na łóżko i poszłam spać.
* * *
Wymieniałam pobitą szybę. Uderzył mnie znajomy zapach. Ten sam co dziś w nocy. Westchnęłam.
- Nie zwracaj uwagi...- powiedziałam cicho sama do siebie.
Zagryzłam wargi. Zawsze tak mam jak się denerwuje. Dalej wymieniałam szybę, ale czułam na sobie czyjś wzrok.
od James'a CD Kariny
-Nie lubię takich jak ty.-warknąłem.Ona stała jak osłupiała, bo jeszcze przed sekundą byłem kilkanaście metrów od niej.
-Pewnie nazywasz to zabawą.-powiedziałem rzucając tak skutecznie jej motorem, że słyszałem jak łamie mu łożysko.Już nigdzie nie pojedzie.
-Nie, on ją zabił!
-Ludzie popełniają błędy! Nie wiem czy gorsze niż my po tym co zrobiłaś! Wiedziałaś jak się nazywa, ale nie znałaś jego historii.Pomyślałaś trochę o nim? Chociaż trochę? Oczywiście, że nie.Co on cię tak obchodzi?
Dałaś mu co kol wiek wytłumaczyć? Mydlisz ludziom oczy nakładając maskę i udając kogoś kto niby chce im pomóc.Nie wiem czy Pani Davis zadowoli sposób w jaki załatwiłaś, że już więcej go nie zobaczy.
-Nie rób tego!-zatrzymała mnie,ale nie odwróciłem się tylko zatrzymałem-Nie udawaj, że ciebie obchodzą ludzie!-wrzasnęła
-W porównaniu do ciebie posiadam krztę człowieczeństwa. -ona tylko się zaśmiała
-Zapłacisz mi za motor.
-Jestem ciekawy czy będzie ci potrzebny jeżeli będziesz 3 metry pod ziemią.-spojrzałem jej w oczy.Ona milczała.Po chwili wymamrotała jakieś słowa:
-Czyli mnie zabijesz?-zmrużyła oczy.
-Nie będę taki jak ty.Dam ci szansę do obrony, a i bez sztuczek.Na mnie duchy nie działają i tak cię widzę, i mimo wszystko mogę cię złapać nawet jako widmo-puściłem do niej oko.- Więc jak? Dlaczego zabijasz ludzi? Uważasz, że skoro mamy od nich większe moce to mamy prawo ich sądzić? Ludzie sądzą ludzi.
Nie wiem czy wierzysz w Boga, ale to też mu mogłaś zostawić.
(?)
od Kariny do James'a
Otworzyłam notes, po czym spojrzałam na jedyny nie przekreślony zapisek. " Znaleźć mordercę córki Pani Davis ". Westchnęłam. No cóż, to będzie ostatnie zlecenie w tym tygodniu.
Pojechałam do domu po wszystkie potrzebne rzeczy, czyli po parę jednorazowych rękawiczek. Następnie wyszłam z budynku, wsiadłam na motor i pojechałam prosto do jego domu. Wcześniej zdążyłam prześwietlić umysł ducha nastolatki. Byli parką, a jako że małolata była z bogatej rodziny, to facet okradał ją z pieniędzy i kupował za nie zioło. Gdy dziewczyna się o tym dowiedziała wściekła się na niego, a on ją zabił. Teraz nachodzi jej matke. Pozbycie się gówniarza nie będzie trudne.
Zaparkowałam około 15 metrów od jego domu. Przeszłam przez ścianę, po czym zaczęłam szukać go wzrokiem. Siedział na podłodze, tyłem do mnie. Wyglądał, jakby płakał. Z jego kuchni wzięłam nóż, ten sam, którym zabił córkę Pani Davis, po czym zaczęłam skradać się w jego kierunku.
Gdy stałam niecałe 2 metry od niego, starałam się przypomnieć jego imię. Marco. Miał na imię Marco. Postanowiłam się zabawić.
- Witaj Marco - powiedziałam, starając się naśladować ton głosu dziewczyny, którą zamordował. Miałam okazję przyjrzeć się ich wszystkim trudnym chwilom.
Mężczyzna nagle zesztywniał, po czym powoli odwrócił głowę w moją stronę. Sama stałam się niewidzialna. Wywołałam u niego halucynacje. Jego zdziwienie było zrozumiałe, w końcu myśli, że ma przed sobą dziewczynę, którą zamordował 2 dni temu.
- Giorgia? - chłopak cały się trząsł.
- Mówi ci to coś? - powiedziałam. W tym momencie sprawiłam, aby "wyczarowana" przezemnie Giorgia Davis uniosła do góry nóż, którym on dźgał ją kilkagrotnie w brzuch. Machnęłam ręką, po czym Marco poleciał prosto na drewniane krzesła. Jako, że był już dość osłabiony, udało mi się wywołać w jego głowie bolący puls, który narastał z każdą kolejną sekundą. Dodatkowo dodałam mu kilka dodatkowych wspomnień. Biedak myśli, że duch byłej dziewczyny dręczy go od chwili jej śmierci.
Spojrzałam na jego ochydną twarz z pogardą. Wcale nie było mi go żal. Mężczyzna złapał się za głowę z bólu. Nie miał siły by na mnie spojrzeć, więc iluzja z Giorgią nie była mi już potrzebna. Sama podeszłam do niego po czym wyszeptałam:
- Jak mogłeś mnie okradać? - powiedziałam. Marco podniódł głowę, gdyż dopiero teraz zobaczył różnicę w głosie. W tej samej chwili wzięłam nóż, i kilkakrotnie pchnęłam go w jego brzuch. Po tym wyjęłam papierosa i zapalniczkę. Pociągnęłam, po czym rzuciłam go na zakrwawiony dywan pozwalając, aby płomienie za jakiś czas ogarnęły cały dom.
Wyszłam na dwór. Było koło szesnastej. Zdążę jeszcze po sobie posprzątać.
W zakrwawionych dłoniach trzymałam nóż. Ukryłam go w małej torbie, po czym wsiadłam na motor i pojechałam na plażę.
Gdy byłam na miejscu, zdjęłam buty, dotykając gołymi stopami miękki, ciepły piasek. Plaża była prawie pusta, tylko kawałek dalej odemnie jakiś koleś grał sam w piłkę. Na plaży? Do tego takiej, o której mało kto wie. A z resztą co mnie to obchodzi, ważne, że wygląda na pochłoniętego tym co robi.
Podeszłam do morza, wyjęłam nóż i wyrzuciłam go do morza najdalej, jak tylko potrafiłam, Po czym zaczęłam myć ręce. W tym momencie zadzwonił telefon. Pani Davis.
- Wszystko załatwione pani Davis. Nigdy już pani nie zobaczy tego człowieka.
- Ale czy...
- Nie musi pani zawiadamiać policji, nie ma takiej potrzeby. Do szukania tego gościa nie chciało im się ruszyć dup. Oddzwonię kiedy indziej - powiedziałam, po czym odrazu się rozłączyłam na wypadek, gdyby chciała coś jeszcze powiedzieć. Zaczęłam kontynuować mycie rąk. W końcu woda która z nich spływała przestała być czerwona, lecz przeźroczysta.
Szybkim krokiem zaczęłam wracaś w stronę motoru. Kąrtem oka dostrzegłam coś lecącego w moją stronę. Odruchowo machnęłam ręką, a piłka nienaturalnie szybko zawróciła i z ogromną siłą poleciała w stronę tamtego gościa. Ku mojemu zdziwieniu złapał ją bez problemu. Demon. Widział chyba całą tą akcję
(?)
Pojechałam do domu po wszystkie potrzebne rzeczy, czyli po parę jednorazowych rękawiczek. Następnie wyszłam z budynku, wsiadłam na motor i pojechałam prosto do jego domu. Wcześniej zdążyłam prześwietlić umysł ducha nastolatki. Byli parką, a jako że małolata była z bogatej rodziny, to facet okradał ją z pieniędzy i kupował za nie zioło. Gdy dziewczyna się o tym dowiedziała wściekła się na niego, a on ją zabił. Teraz nachodzi jej matke. Pozbycie się gówniarza nie będzie trudne.
Zaparkowałam około 15 metrów od jego domu. Przeszłam przez ścianę, po czym zaczęłam szukać go wzrokiem. Siedział na podłodze, tyłem do mnie. Wyglądał, jakby płakał. Z jego kuchni wzięłam nóż, ten sam, którym zabił córkę Pani Davis, po czym zaczęłam skradać się w jego kierunku.
Gdy stałam niecałe 2 metry od niego, starałam się przypomnieć jego imię. Marco. Miał na imię Marco. Postanowiłam się zabawić.
- Witaj Marco - powiedziałam, starając się naśladować ton głosu dziewczyny, którą zamordował. Miałam okazję przyjrzeć się ich wszystkim trudnym chwilom.
Mężczyzna nagle zesztywniał, po czym powoli odwrócił głowę w moją stronę. Sama stałam się niewidzialna. Wywołałam u niego halucynacje. Jego zdziwienie było zrozumiałe, w końcu myśli, że ma przed sobą dziewczynę, którą zamordował 2 dni temu.
- Giorgia? - chłopak cały się trząsł.
- Mówi ci to coś? - powiedziałam. W tym momencie sprawiłam, aby "wyczarowana" przezemnie Giorgia Davis uniosła do góry nóż, którym on dźgał ją kilkagrotnie w brzuch. Machnęłam ręką, po czym Marco poleciał prosto na drewniane krzesła. Jako, że był już dość osłabiony, udało mi się wywołać w jego głowie bolący puls, który narastał z każdą kolejną sekundą. Dodatkowo dodałam mu kilka dodatkowych wspomnień. Biedak myśli, że duch byłej dziewczyny dręczy go od chwili jej śmierci.
Spojrzałam na jego ochydną twarz z pogardą. Wcale nie było mi go żal. Mężczyzna złapał się za głowę z bólu. Nie miał siły by na mnie spojrzeć, więc iluzja z Giorgią nie była mi już potrzebna. Sama podeszłam do niego po czym wyszeptałam:
- Jak mogłeś mnie okradać? - powiedziałam. Marco podniódł głowę, gdyż dopiero teraz zobaczył różnicę w głosie. W tej samej chwili wzięłam nóż, i kilkakrotnie pchnęłam go w jego brzuch. Po tym wyjęłam papierosa i zapalniczkę. Pociągnęłam, po czym rzuciłam go na zakrwawiony dywan pozwalając, aby płomienie za jakiś czas ogarnęły cały dom.
Wyszłam na dwór. Było koło szesnastej. Zdążę jeszcze po sobie posprzątać.
W zakrwawionych dłoniach trzymałam nóż. Ukryłam go w małej torbie, po czym wsiadłam na motor i pojechałam na plażę.
Gdy byłam na miejscu, zdjęłam buty, dotykając gołymi stopami miękki, ciepły piasek. Plaża była prawie pusta, tylko kawałek dalej odemnie jakiś koleś grał sam w piłkę. Na plaży? Do tego takiej, o której mało kto wie. A z resztą co mnie to obchodzi, ważne, że wygląda na pochłoniętego tym co robi.
Podeszłam do morza, wyjęłam nóż i wyrzuciłam go do morza najdalej, jak tylko potrafiłam, Po czym zaczęłam myć ręce. W tym momencie zadzwonił telefon. Pani Davis.
- Wszystko załatwione pani Davis. Nigdy już pani nie zobaczy tego człowieka.
- Ale czy...
- Nie musi pani zawiadamiać policji, nie ma takiej potrzeby. Do szukania tego gościa nie chciało im się ruszyć dup. Oddzwonię kiedy indziej - powiedziałam, po czym odrazu się rozłączyłam na wypadek, gdyby chciała coś jeszcze powiedzieć. Zaczęłam kontynuować mycie rąk. W końcu woda która z nich spływała przestała być czerwona, lecz przeźroczysta.
Szybkim krokiem zaczęłam wracaś w stronę motoru. Kąrtem oka dostrzegłam coś lecącego w moją stronę. Odruchowo machnęłam ręką, a piłka nienaturalnie szybko zawróciła i z ogromną siłą poleciała w stronę tamtego gościa. Ku mojemu zdziwieniu złapał ją bez problemu. Demon. Widział chyba całą tą akcję
(?)
wtorek, 12 sierpnia 2014
od Cam CD Klaus
- Pff ja tam się nie bawię w pierwszy a normalny wampir, mnie to nie rusza. Fakt faktem może to i jest prawda, ale ja tam się w to nie angażuję- spojrzałam na zegarek- No nic, ja będę lecieć. Trzeba jeszcze zrobić obchód po studio...
- Jakim studio?- spytał i chyba wyczułam w tym nutkę zainteresowania.
- Studio fotograficzne. Jestem fotografką, a co?- spytałam niewzruszona.
- Nic, tak tylko pytam.
- Hah jeśli chcesz sesję trzeba było powiedzieć tak od razu -zaśmiałam się
- Nic takiego nie mówiłem- skatował mnie wzrokiem.
- Oj przestań. Gdybyś się nie pytał nie chciałbyś, a poza tym przydarz mi się- powiedziałam i "jakoś" zaciągnęłam do auta.
Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Studio nie było wielkie, ale odpowiednio duże na jakie kolwiek sesje itp.
- No, to witam w moim królestwie. A teraz pomożesz mi wynieść te ciężkie pudła na tył budynku- powiedziałam i wskazałam na kartonowe pudełka.
- A niby za co mam je nosić?- spytał oburzony.
- Za nic. Po prostu nie które są zbyt ciężkie- uśmiechnęłam się złośliwie.
- Jakim studio?- spytał i chyba wyczułam w tym nutkę zainteresowania.
- Studio fotograficzne. Jestem fotografką, a co?- spytałam niewzruszona.
- Nic, tak tylko pytam.
- Hah jeśli chcesz sesję trzeba było powiedzieć tak od razu -zaśmiałam się
- Nic takiego nie mówiłem- skatował mnie wzrokiem.
- Oj przestań. Gdybyś się nie pytał nie chciałbyś, a poza tym przydarz mi się- powiedziałam i "jakoś" zaciągnęłam do auta.
Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Studio nie było wielkie, ale odpowiednio duże na jakie kolwiek sesje itp.
- No, to witam w moim królestwie. A teraz pomożesz mi wynieść te ciężkie pudła na tył budynku- powiedziałam i wskazałam na kartonowe pudełka.
- A niby za co mam je nosić?- spytał oburzony.
- Za nic. Po prostu nie które są zbyt ciężkie- uśmiechnęłam się złośliwie.
od Kevin'a CD Ross
- Nie muszę. Jak chcesz mogę zostać- powiedziałem i znowu wpiłem się w jej usta.
Padał deszcz a my tak tam staliśmy.
- Może wejdziemy do domu? Co jak co, ale ja już przemokłem- powiedziałem na chwilę odrywając się od jej warg.
- Okej, ale jakoś tak nie chce mi się otwierać drzwi...- powiedziała przeciągle.
Wiedziałem o co jej chodzi. W kilka chwil wspiąłem się z nią po drzewie i byliśmy już w pokoju. Potem zabawa od nowa tylko że na łóżku. Zrobiło mi się tak gorąco, że byłem zmuszony zdjąć bluzę i koszulę którą miałem pod nią. Zdjąłem czapkę i założyłem dziewczynie na głowę nadal miażdżąc jej wargi. Powoli zacząłem całować ją również po szyi.
Padał deszcz a my tak tam staliśmy.
- Może wejdziemy do domu? Co jak co, ale ja już przemokłem- powiedziałem na chwilę odrywając się od jej warg.
- Okej, ale jakoś tak nie chce mi się otwierać drzwi...- powiedziała przeciągle.
Wiedziałem o co jej chodzi. W kilka chwil wspiąłem się z nią po drzewie i byliśmy już w pokoju. Potem zabawa od nowa tylko że na łóżku. Zrobiło mi się tak gorąco, że byłem zmuszony zdjąć bluzę i koszulę którą miałem pod nią. Zdjąłem czapkę i założyłem dziewczynie na głowę nadal miażdżąc jej wargi. Powoli zacząłem całować ją również po szyi.
od Kath CD Trevor
Usłyszałam kroki.Kroki wampira podążającego w stronę mojego pokoju.Kiedy tylko usłyszałam kiedy chwyta za klamkę natychmiast wyrwałam się z namiętnego uścisku Jev'a i stanęłam przy drzwiach w bieliźnie.
-Mój kochany braciszek-warknęłam -Nie widzisz, że jestem zajęta?- syknęłam
-Widzę, ale pozwól, że coś mu powiem-zachichotał-Ostrzegam. Ona zabija w łózko, obyś nie skończył jak tamci. Wiesz nie miała ich za wielu, ale każdy tak skończył.- uśmiechnął się na swój sposób.
Ja stałam przez chwile jak wryta.Chyba nie doszły do mnie słowa które wypowiedział.Po chwili się otrząsnęłam i kiedy wyprowadzałam go siłą z mojego pokoju Trevor zdążył dodać:
-Za chwile się przekonam-zachichotał, a ja zmierzyłam go wzrokiem z uśmieszkiem
-wreszcie jesteśmy sami.Już nam nie przeszkodzi. Stanęłam w drzwiach,a on obok mnie.Nie odpowiedział, jego usta zmiażdżyły mi wargi-wściekłe,nienasycone,pałające żądzą, której nie dało się niczym opisać.Wpadłam na biurko, uderzyłam boleśnie o kant, instynktownie oparłam się o nie dłońmi. Trevor napierał na mnie z całą bezwzględnością, wpychając mnie w biurko, lecz ja odwzajemniłam się tym samym chłonąc jego wargi.Lekko swoimi kłami przykułam mu wargi - mają cudowne zastosowania- ssałam jego dolną wargę.Pragnienie, pożądanie, żądza- tłumiłam je w sobie zbyt długo.
Czułam olbrzymią satysfakcje całowałam Trevor'a, a w tych pocałunkach nie było udawanej wzniosłości, podniebnego zachwytu, jaki przeżywałam z byłymi...nie to jest o wiele prawdziwsze.
-Ufasz mi?-uśmiechnął się złośliwie
-W najmniejszym stopniu
-A zatem...-zmienił położenie ciała, przycisnął mnie mocniej do blatu biurka, czułam na sobie jego cały ciężar.Ale uśmiechałam się dzielnie.
-... możemy mieć pewien problem-dokończył mrucząc dosłownie.
Moje ręce znalazły się szybko nad moją głową tak szybko, że nawet nie zauważyłam.On uśmiechnął się czując, że ma nade mną władze.Przytrzymał moje dłonie jedna ręką, a drugą przesunął po moim boku, dotykając wcięcia w talii pod żerami.Po chwili miałam wrażenie, że to ja będę dziś ofiarą.
(?)
-Mój kochany braciszek-warknęłam -Nie widzisz, że jestem zajęta?- syknęłam
-Widzę, ale pozwól, że coś mu powiem-zachichotał-Ostrzegam. Ona zabija w łózko, obyś nie skończył jak tamci. Wiesz nie miała ich za wielu, ale każdy tak skończył.- uśmiechnął się na swój sposób.
Ja stałam przez chwile jak wryta.Chyba nie doszły do mnie słowa które wypowiedział.Po chwili się otrząsnęłam i kiedy wyprowadzałam go siłą z mojego pokoju Trevor zdążył dodać:
-Za chwile się przekonam-zachichotał, a ja zmierzyłam go wzrokiem z uśmieszkiem
-wreszcie jesteśmy sami.Już nam nie przeszkodzi. Stanęłam w drzwiach,a on obok mnie.Nie odpowiedział, jego usta zmiażdżyły mi wargi-wściekłe,nienasycone,pałające żądzą, której nie dało się niczym opisać.Wpadłam na biurko, uderzyłam boleśnie o kant, instynktownie oparłam się o nie dłońmi. Trevor napierał na mnie z całą bezwzględnością, wpychając mnie w biurko, lecz ja odwzajemniłam się tym samym chłonąc jego wargi.Lekko swoimi kłami przykułam mu wargi - mają cudowne zastosowania- ssałam jego dolną wargę.Pragnienie, pożądanie, żądza- tłumiłam je w sobie zbyt długo.
Czułam olbrzymią satysfakcje całowałam Trevor'a, a w tych pocałunkach nie było udawanej wzniosłości, podniebnego zachwytu, jaki przeżywałam z byłymi...nie to jest o wiele prawdziwsze.
-Ufasz mi?-uśmiechnął się złośliwie
-W najmniejszym stopniu
-A zatem...-zmienił położenie ciała, przycisnął mnie mocniej do blatu biurka, czułam na sobie jego cały ciężar.Ale uśmiechałam się dzielnie.
-... możemy mieć pewien problem-dokończył mrucząc dosłownie.
Moje ręce znalazły się szybko nad moją głową tak szybko, że nawet nie zauważyłam.On uśmiechnął się czując, że ma nade mną władze.Przytrzymał moje dłonie jedna ręką, a drugą przesunął po moim boku, dotykając wcięcia w talii pod żerami.Po chwili miałam wrażenie, że to ja będę dziś ofiarą.
(?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)