Impreza skończyła się wczesnym rankiem. Saymon odwiózł mnie do domu, a
ja go pożegnałam pocałunkiem. Weszłam do domu. Na kanapie siedział
wkurzony Marshall.
- Gdzieś ty była tyle czasu?! - powiedział wkurzony. Myślałam że mu żyłka na czole pęknie.
- Z Saymon'em. - powiedziałam spokojnie, niewzruszona zachowaniem brata.
Poszłam do swojego pokoju zanim zdąrzył jeszcze coś powiedzieć. Walnęłam
się na łóżko i wyciągnęłam numer z kieszeni. Zapisałam go w telefonie.
* * *
Jechałam do warsztatu. Właściwie to był dzień jak co dzień. Gdy byłam
już na miejscu pierwsze co mi się rzuciło w oczy to brak Saymon'a.
Zawsze był szybciej ode mnie. Może coś mu się stało?
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz